środa, 9 kwietnia 2025

The Rolling Stones - plakat z magazynu "Razem" z 1982 r.

 

Podstawowym dylematem przed jakim staje każdy prawdziwy fan rocka jest odpowiedź na pytanie, która z grup z początków tej muzyki jest dla ciebie najlepsza: The Beatles czy The Rolling Stones?

Odpowiedź dla mnie zawsze była bardzo pewna i prosta: The Rolling Stones.

A czemu akurat Oni, skoro The Beatles teoretycznie byli lepsi, bo grali melodyjniej (czytaj bardziej przebojowo), a potem bardziej się rozwinęli, bo przeszli od prostych piosenek do skomplikowanych utworów rockowych.

A bo tak! Bo ja lubię takich, co nie byli tacy idealni i nie robili tego czego od nich oczekiwano, a to co chcieli, za to zawsze szczerze i z sercem (tak przy okazji z tandemu Jagger-Richards wybieram Richardsa).

Jestem świadom tego, że cała twórczość Stonsów to wariacja na temat znanych wszystkim patentów bluesowych, rhythm and bluesowych i rockowych zaczerpniętych z korzeni czarnej muzyki i pionierów rock and rolla. Ale zawsze dodawali do nich coś od siebie, przez co ich piosenki nie tylko były oryginalne, ale także nawiązywały do ducha danego czasu. Przykładowo w latach 60. do rocka psychodelicznego, w latach 70. do rocka progresywnego i punk rocka, w latach 80. do plastikowego brzmienia tej epoki.

Z obecnej perspektywy nie ma to znaczenia, bo jedni i drudzy są legendami rocka. Tymi legendami byli już zresztą na początku lat 80., z którego to czasu pochodzi reprodukowany w „Razem” plakat. Członkowie obu tych zespołów byli już też wówczas milionerami, a więc ludźmi żyjącymi inaczej niż większość przeciętnych ludzi czy nawet muzyków (czytaj: oderwanymi od rzeczywistości).

Lider grupy, Mick Jagger, od lat 60. zapewniał, że nie zamierza w wieku 40 lat chrypieć kanonicznego "(I Can’t Get No) Satisfaction", jednak ku uciesze fanów na początku lat 80. wciąż nagrywał ze swymi kumplami płyty. W sierpniu 1981 r. ukazał się album „Tattoo You” uważany obecnie za jeden z lepszych w ich dyskografii. Zarówno Mick Jagger jak i Keith Richards mieli wówczas po 38 lat, więc niewiele mniej niż wyznaczona przez niech samych niegdyś granica końca kariery. Dowodem ich wyjątkowo dobrej kondycji był też koncertowy album „Still Life (American Concert 1981” nagrany podczas światowego tournee i wydany w czerwcu 1982 r.

Plakat przedstawia członków zespołu The Rolling Stones z okresu sesji nagraniowej i fotograficznej do albumu „Black And Blue” wydanego w kwietniu 1976 r. Grupa fotografowała się tym bardziej ochoczo, że po odejściu gitarzysty Micka Taylora (którego grę i wkład do twórczości tego zespołu bardzo cenię) uzupełniła swój skład o gitarzystę Rona Wooda, który odtąd stał się na stałe jednym ze stonsów.

Podczas sesji fotograficznej do wspomnianego albumu wykonano setki zdjęć i ujęć członków zespołu w różnych konfiguracjach. Jednak zawsze w środku zdjęcia spoglądała na nas twarz Micka Jaggera, bo jak sprytny menadżer zadbał o własną promocję, czego nie mógł uczynić mniej cyniczny i chytry Richards.

W Polsce plakat ten ukazał się w biednej czarno-białej wersji i oczywiście był zwykłym przedrukiem oryginalnego plakatu zachodniego bez żadnej licencji. Do reprodukcji wybrano wersję z następującym układem członków grupy: Ron Wood (gitara śpiew pomocniczy), Charlie Watts (perkusja), Mick Jagger (śpiew, pianino, perkusja), Bill Wyman (gitara basowa, perkusja), Keith Richards (gitara, śpiew pomocniczy, pianino, gitara basowa).

W przeciwieństwie do innych plakatów po jego drugiej stronie nie było opisu działalności zespołu, tę kwestię załatwiała krótka notka z lewej strony plakatu, bowiem znajdowały się tam nie mające z nim związku recenzje i opisy innych twórców muzyki. Z tego powodu zdecydowałem, że drugą stronę tego plakatu opublikuję przy innej okazji.

Plakat ten wisiał u mnie w pokoju, w moim domu rodzinnym, w latach 1982-1988, a więc przez całe najlepsze lata mojej młodości, a przy okazji także prawie do końca moich studiów. Zdjąłem go dopiero w połowie 1988 r., kiedy zmieniłem stan cywilny i na zawsze opuściłem dom rodzinny.

Plakat ten był świadkiem całej mojej młodości, spotkań towarzyskich, a także wszystkich moich młodzieńczych przeżyć.

poniedziałek, 10 marca 2025

Rock-kino lat 70-tych – artykuł w magazynie „Razem” nr 31 z 21 XI 1982 r.

 


Artykuł jest alfabetycznym wyliczeniem wraz z krótkimi opisami, wszystkich ważniejszych filmów muzycznych (koncertów i dokumentów) jakie ukazały się w świecie zachodnim w latach 70. XX w. To wspólne opracowanie Krzysztofa Domaszczyńskiego i Jerzego Bojanowicza przygotowane na podstawie materiałów z prasy zachodniej.

Lata 70. w Polsce okresu PRL to okres pełnego rozkwitu gierkowskiej propagandy sukcesu. Były to jednak sukcesy na kredyt a faktyczny poziom życia mieszkańców daleko odbiegał od tego co było znane w cywilizowanym świecie (choć pewnych pozytywów też nie można odmówić ówczesnej ekipie rządzącej).

W tamtym czasie posłuchanie (nie mówiąc już o kupieniu) zachodnich płyt z muzyką rockową nie było sprawą łatwą, bo mało kto miał takie płyty i praktycznie można było je posłuchać wyłącznie w niektórych audycjach Polskiego Radia. O ile dzięki temu ostatniemu i oddanym sprawie dziennikarzom muzycznym było to jednak chociaż pośrednio możliwe, o tyle zapoznanie się z filmami muzycznymi, zwłaszcza rockowymi, szerokich rzesz polskich melomanów żyjących w latach 70. było praktycznie niemożliwe.

Tego rodzaju repertuar bardzo rzadko pojawiał się w oficjalnej dystrybucji polskich kin, tym bardziej też takie filmy nie pojawiały się w Polskiej Telewizji. W związku z tym, że era magnetowidów jeszcze nie nadeszła, to nie było ich też na kasetach magnetowidowych. Takie analogowe magnetowidy oczywiście już były, ale dostęp do tego rodzaju sprzętu i filmów mieli jedynie nieliczni w Polsce.

Kto więc znał te filmy w Polsce? Tylko ci, którzy mogli wyjeżdżać za granicę, np. komunistyczni dygnitarze i ich rodziny (w tym dyplomaci), obsługa :Polskich Linii Lotniczych, sportowcy, koncesjonowani dziennikarze, a także nieliczni szczęśliwcy którym komunistyczne państwo wydało wizy i cenne dewizy.

Pamiętam, że niektórzy dziennikarze radiowi zawsze opowiadali o oglądanych podczas pobytu na Zachodzie koncertach i filmach, w tym muzycznych. To było tak, jak lizanie cukru przez szybę, ale i tak człowiek się cieszył, że cokolwiek wie o jakimś słynnym akurat zachodnim filmie czy o przebiegu koncertów wielkich gwiazd rocka.

Powyższy artykuł, był także, jak wspomniane lizanie cukru przez szybkę. Bo mało kto znał te filmy i mógł cokolwiek powiedzieć o tym jaki poziom prezentują i jakie wzbudzają emocje. Ale to i tak było bardzo wiele, bo można się było w ogóle dowiedzieć, że istnieje coś takiego jak rockowy film 

środa, 5 lutego 2025

Mick Jagger – plakat w magazynie „Razem” z 1982 r.?

 


Plakat przedstawia Micka Jaggera, ale faktycznie opis do niego dotyczy historii zespołu The Rolling Stones. Doprowadzono ją do albumu „Tattoo You” wydanego w 1981 r. Opracowanie to nie jest najlepsze, bo początkom grupy poświęcono sporo miejsca, a zabrakło danych o karierze zespołu w latach 70. Tekst przygotował niezmordowany Karol Majewski.

W latach 70. grupa nagrała kilka swoich kanonicznych płyt i generalnie mogła być zadowolona z postępów własnej kariery, ale też jej liderom dawało się we znaki zmęczenie. Z tego powodu Jagger często wygłaszał wówczas deklarację, że nie zamierza chrypieć „Satisfaction” gdy skończy 40 lat.

W 1981 r. Jagger i Richards mieli po 38 lat i dla nastolatka jakim byłem wydawali mi się bardzo starzy. Faktycznie jednak byli u szczytu swoich sił witalnych i twórczych, stąd nagrali wraz z kolegami z zespołu jedną ze swych najlepszych płyt - wspomnianą „Tattoo You”. Na jej bazie w latach 1981-1982 odbyli też jedne ze swych najbardziej pamiętnych i najlepszych tras koncertowych w swej historii: American Tour 1981 i Europen Tour 1982. Odnowiły ono nieco podupadłą popularność zespołu na przełomie lat 70. i 80. i przywróciły go na piedestał jako megagwiazdę pierwszej ligi światowej muzyki popularnej.

Także w Polsce tego okresu album „Tattoo You” był dość znany dzięki prezentacjom radiowym. Na fali tej popularności przygotowano wspomniany plakat Micka Jaggera i opis dziejów The Rolling Stones w magazynie „Razem” w 1981 r. 

środa, 4 grudnia 2024

Locomotive GT - plakat i historia zespołu w magazynie "Razem" z 1982 r.

 



Węgierski zespół Locomotiv GT działał w latach 1971-1987, a po reaktywacji 1996-2016. Założyli go dwaj byli członkowie zespołu Omega: Gábor Presser (organy) i József Laux (perkusja). Laux był także menadżerem, a jego żona Anna Adamis autorką tekstów w Omega. Wydawało się więc, ze grupa Omega nie przetrwa ich odejścia i nie stworzy już dobrej muzyki. Okazało się jednak, że nie tylko przetrwała, ale i w nowym składzie stworzyła najbardziej udane płyty w dziejach węgierskiego rocka.

Z kolei nowo powstała grupa Locomotiv GT której skład uzupełnili dwaj nowi muzycy (Tamás Barta (gitara) i Károly Frenreisz (bass, saxofon śpiew), wychodząc od blues rocka zaczęła tworzyć muzykę w stylu jazz rockowym a także progresywnym. W latach 70. faktycznie nagrała kilka dobrych albumów, z których najlepsze powstały w pierwszym pięcioleciu tej dekady, ale żaden z nich nie osiągnął takiego sukcesu jak płyty zespołu Omega.

Płyty Locomotiv GT lepiej niż na Węgrzech sprzedawały się na Zachodzie, gdzie zespół intensywnie koncertował nagrywając też udane albumy koncertowe (jeden z nich „In Warsaw” ukazał się potem też w Polsce). Te najlepsze albumy studyjne to: debiutancki „Locomotiv GT” (1971), „Ringasd el magad” (1972), „Bummm!” (1973) i nagrany wspólnie z Kati Kovács „Kovács Kati és a Locomotiv GT” (1974). Kati Kovacs grupą LGT nagrała jeszcze następujące albumy: „Rock and roll” (1976), „Close to the Sun” (1976), „Kati” (1976).

W maju 1972 roku LGT był jedynym zespołem z kontynentu, który wystąpił na Great Western Express Festival w Lincoln w Anglii, gdzie węgierscy muzycy zagrali u boku takich gwiazd jak: Genesis, The Beach Boys, Joe Cocker i The Faces. W 1973 r. grupa ponownie koncertowała w Wielkiej Brytanii, a także występowała w programach telewizyjnych. W 1974 r. zespół odbył udaną trzymiesięczną trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Płyty nagrywane za granicą i odnoszone tam sukcesy, a także tematyka niektórych utworów zaniepokoiła komusze władze na Węgrzech, które zaczęły utrudniać grupie dalszą karierę. W takich okolicznościach na odejście i przeniesienie się na stałe do Kanady a potem do USA zdecydował się w 1976 r. jeden z jej założycieli perkusista József Laux. Ostatnią płytą z jego udziałem był podwójny album „Locomotiv GT V” (1976) z elementami funku i psychodelicznego rocka zakazany jednak w kraju muzyków.

Z późniejszych płyt grupy za najciekawszy należy uznać podwójny koncepcyjny album „Loksi” (1980) podzielony na cztery strony: Sen, Życie, Gra i Strona IV. Także tym razem dała o sobie znać cenzura, która nie pozwoliła na wydrukowanie tekstów we wkładce tego albumu. Był to też pierwszy album, za który zespół otrzymał tantiemy.

Prezentowany powyżej plakat i opis historii grupy przygotowany przez Wiesława Królikowskiego prezentuje stan polskiej wiedzy o tym zespole z początku lat 80. XX w.




sobota, 5 października 2024

Awangarda rocka. W poszukiwaniu... (muzyczny dorobek Freda Fritha) - artykuł w magazynie "Razem" z 1983 r.?

 

Fred Frith, a właściwie Jeremy Webster „Fred” Frith (ur. 17 II 1949 w Heathfield w Anglii (66 km na południowy-wschód od Londynu), to angielski gitarzysta, ale także multiinstrumentalista, kompozytor i kierownik awangardowych grup muzycznych z terenu Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.

Pomimo tego, że obecnie wiedzą o muzyce za sprawą Internetu uległa znacznej trywializacji, bo jego biografie można znaleźć m.in. w Wikipedii, to jednak Fred Frith i jego dorobek muzyczny pozostaje praktycznie nieznany większości tzw. zwykłych fanów muzyki. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest fakt, że przez całe swe życie artysta ten koncentrował się na poszukiwaniu nowych form w muzyce, co przynosiło dzieła ważkie artystycznie, ale mało komercyjne. Tak więc pomimo liderowania kilkoma wyjątkowymi grupami, np. Henry Cow czy Skeleton Crew i nagrania z nimi, bądź solo, kilkudziesięciu płyt, z których przynajmniej 10 należałoby nazwać wybitnymi w dziejach muzyki (nie tylko popularnej), jego osoba i dokonania wciąż pozostają praktycznie nieznane szerszemu kręgowi odbiorców.

W jednym z wywiadów z lat 70. XX w., Fred Frith podkreślił, że nie interesuje go sukces komercyjny w interpretacji muzycznego show biznesu, a wyłącznie działalność artystyczna. Wspomniana działalność, czyli nagrywanie nowatorskiej muzyki rockowej będącej nową sztuką, a także lewicowe poglądy naszego bohatera skutecznie odstraszały od niego potencjalnych wydawców i złaknionego tandetnej muzyki rozrywkowej masowego odbiorcy.

Ja jestem od lat miłośnikiem twórczości Freda Fritha i jego zespołów, ale nie jakimś tam fanatykiem, który wyłącznie słucha i fascynuje się awangardą muzyczną, a jedynie osobnikiem otwartym na inne brzmienia w muzyce. Z drugiej strony nigdy nie było łatwo interesować się tego rodzaju muzyką z powodu wyjątkowych trudności w dostępie do płyt.

Początki mojego zainteresowania twórczością Freda Fritha i jego zespołów przypadają na 1983 r. (lub 1982?, bo nie jestem pewien daty publikacji tego materiału), kiedy to w magazynie "Razem" w serii "Awangarda rocka" ukazał się tekst pt. "W poszukiwaniu..." poświęcony dorobkowi Freda Fritha  z naciskiem na okres gdy działał w grupie Henry Cow (publikowany tym wpisem). W przeciwieństwie do innych tekstów o muzyce w tym magazynie, których autorem w większości był Karol Majewski, tym razem jego współautorem był także Henryk Palczewski. Ten ostatni był zresztą osobą, która udzielała się także w innych pismach muzycznych okresu PRL, wszędzie specjalizując się w opisach muzyków i muzyki z kręgu awangardy rocka.

Przygotowanie wówczas takiego tekstu, a wcześniej zdobycie płyt do przesłuchania i sfotografowania okładek, graniczyło prawie z cudem, zwłaszcza że mówimy o wydawnictwach niszowych wydawanych w bardzo małych nakładach i znanych jedynie garstce krytyków i najbardziej oddanych fanów. Tym bardziej zachęcam do przypomnienia sobie tego tekstu.

Na zakończenie trzeba dodać, że od tego czasu przez kolejne ponad 30 lat, Fred Frith nagrał dziesiątki innych, nie ujętych tym opracowaniem płyt, a także stworzył wiele oryginalnych projektów muzycznych, w tym tzw. Nowojorską Śródmiejską Scenę Jazzową (New York Downtown Jazz Scene). Przez lata współpracował też z innymi równie awangardowymi muzykami, m.in. z Johnem Zornem.

Widać, że rodzina musiała być sama z siebie zdolna, bo jego brat Simon Frith (ur. 1946 r.) to jeden z pierwszych poważnych badaczy muzyki i kultury popularnej związany w przeszłości z Uniwersytetem w Edynburgu, a obecnie z Uniwersytetem Strathclyde w Glasgow. Jego najsłynniejszym dziełem jest pionierska praca pt. "The Sociology of Rock" wydana w 1978 r. Inna jego znana książka pt.: "Performing Rites: On the Value of Popular Music" z 1996 r. została wydana także w Polsce pt.: "Sceniczne rytuały. O wartości muzyki popularnej" w 2011 r.

środa, 4 września 2024

Queen – „Hot Space” (1982), Paul McCartney – „Tug Of War” (1982), Robert Plant – „Pictures At Eleven” (1982) – recenzje płyt z magazynu „Razem” z 1982 r.

 

Wszystkie trzy recenzje przygotował Karol Majewski. To teksty pisane na „gorąco”, więc nie wszystkie przedstawione tutaj poglądy np. o wysokim poziomie artystycznym albumu „Hot Space” grupy Queen przetrwały próbę czasu. Ale i tak całość zadziwiająco dobrze przetrwała próbę czasu.

Kiedy czytałem te recenzje mogłem tylko pomarzyć o tym, aby kiedyś móc kupić sobie te płyty (albumu „Hot Space” nie mam zresztą do dzisiaj – ale to już z innych powodów). Myślę, że podobnie było z innymi Czytelnikami magazynu „Razem”, wówczas nastolatkami, a obecnie ludźmi co najmniej w średnim wieku.

Przypominam tutaj po raz kolejny, że w tym czasie w Polsce nowo wydana zachodnia płyta winylowa kosztowała pełną miesięczną pensję ówczesnego statystycznego Polaka, czyli ok. 20 dolarów. Dzisiejsza młodzież w naszym kraju nie ma pojęcia jak biednie i trudno się żyło w okresie PRL.

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Wishbone Ash – „Just Testing” oraz Nazareth – „Malice In Wonderland” – recenzje z magazynu „Razem” z 1980 r.

 

Oba to zespoły brytyjskie, dość popularne, ale nie na masową skalę, a także oba istniejące do chwili obecnej. Jednak teraz znane są już tylko zagorzałym fanom, gdyż lata swych największych sukcesów miały w latach 70. poprzedniego stulecia.

Recenzowany w rubryce muzycznej „Razem” album „Just Testing” był dziesiątą płytą studyjną zespołu Wisbone Ash. Nagrano ją w składzie: Martin Turner – gitara basowa, wokal, Andy Powell – gitara, wokal, Steve Upton – perkusja, Laurie Wisefield – gitara, wokal – ten ostatni grał w grupie w latach 1974-1980.

Album jest próbą połączenia dawnego stylu grupy z nowymi elementami nakierowanymi na nowe pokolenia fanów. Do moich ulubionych nagrań z tego albumu należą: „Living Proof” - przebojowa gitarowa melodia z jakich znany był zespół, "Insomnia" - nowatorska syntezatorowa gitara i "Helpless" - nawiązujący do klasycznego gitarowego brzmienia grupy.

Niestety, te kilka dobrych nagrań nie było w stanie zatrzeć niekorzystnego wrażenia całości albumu. Z tego powodu na kapryśnym rynku muzyki pop i rock płyta ta przepadła zwłaszcza, że nie osiągnęła zakładanych wysokich pozycji na brytyjsko-amerykańskim listach sprzedaży. Doprowadziło to do uczynienia z Wishbone Ash zespołu niszowego i marginalnego. Stało się tak tym bardziej, że dwie kolejne dwie płyty : “Number of The Brave” (1981) i “Twin Barrels Burning” (1982) były jeszcze gorsze.

Z perspektywy czasu także album “Malice in Wonderland” grupy Nazareth był próbą stworzenia nowego repertuaru nawiązującego jednak do dawnego brzmienia muzyki zespołu. Była to w sumie jego dwunasta płyta studyjna a jej wyjątkowo miłe dla ucha brzmienie było dziełem producenta Jeffa Baxtera, a wcześniej gitarzysty i członka grupy Steely Dan.

Postanowił on uwypuklić tę bardziej popową, ale w szlachetnym rozumieniu tego słowa, stronę muzyki Nazareth, a dzięki temu dotrzeć z jego repertuarem do szerszego kręgu odbiorców. Można powiedzieć, że w dużym stopniu mu się to udało, ale odbiór albumu wśród fanów spotkał się z krytyką.

Własne pop rockowe kompozycje grupy okazały się dość słabe i nie przekonywały oryginalnością, a co za tym idzie nie znalazły poklasku na listach przebojów. Z kolei dawni fani nie kupowali płyty, bo p

oczuli się oszukani zdradą hard rockowych korzeni grupy. Oczywiście prawda była bardziej skomplikowana, gdyż od początku swej kariery przynajmniej połowa repertuaru Nazareth stanowiły zawsze dość nijakie kompozycje pop rockowe.

Album ten nagrano w składzie: Dan McCafferty – śpiew, Manny Charlton – gitara, Pete Agnew – gitara basowa, Darrell Sweet – perkusja i Zal Cleminson – gitara. Ten ostatni był członkiem grupy w latach 1978-1980.

Jednak w przeciwieństwie do Wisbone Ash, zespół Nazareth zdołał się podźwignąć z tego niepowodzenia i w następnych latach nagrał jeszcze kilka ciekawych i w miarę dobrze ocenionych przez krytyków oraz publiczność płyt, np. “2 XS” (1982) czy ”Snakes ‘N’ Ladders” (1989).

Oba albumu miały bardzo ciekawe pod względem wizualnym okładki intrygujące a zarazem zachęcające do zapoznania się z ich zawartością.

W epoce oba albumy zaprezentowano w audycjach z cyklu "Nowa Płyta" nadawanych w Polskim Radiu: album "Just Testing" zespołu Wishbone Ash 29 VI 1980 r, natomiast album "Malice in Wonderland" 6 VII 1980 r.

Pamiętam, że przez wiele następnych lat nie mogłem nigdzie zdobyć nagrań z tych płyt, bo z powodu porażki rynkowej nie nadawano ich w radio (a jak już to ja o tym nie wiedziałem), a potem nie mogłem ich zdobyć na wznowieniach kompaktowych.

Obie recenzje przygotował Karol Majewski.

sobota, 6 lipca 2024

Gordon Lightfoot, Little Feat, The Kinks, Kool and the Gang – biografie wykonawców z rubryki „rock lat 70” z magazynu „Razem” z lat 1982-1983

 

Gordon Lightfoot, a właściwie Gordon Meredith Lightfoot Jr., to kanadyjski muzyk folkowy i country bardzo znany w Kanadzie i USA, ale raczej kompletnie nie znany w Polsce. Obecnie muzyk ten wciąż pozostaje aktywny, pomimo swych 78 lat (ur. 1938 r.). Miał duży wkład w zdefiniowanie brzmienia pop-folku w latach 60. i 70. XX w.

Najbardziej cenione są jego następujące albumy: „Lightfoot!” (1966), „The Way I Feel” , (1967), „Did She Mention My Name” (1968), „Sit Down Young Stranger (1970), „If You Could Read My Mind” (1970), „Sundown” (1974).

Little Feat to amerykański zespół rockowy odnoszący największe sukcesy w latach 70. XX w. Jego założycielami byli: Lowell George (zm. 1979) - kompozytor, wokalista i gitarzysty oraz Bill Payne – klawiszowiec. W 1987 grupa reaktywowała się i funkcjonuje do chwili obecnej.

Jego styl był mieszanką rock, rolla, bluesa, rythm and bluesa, boogie, country, folku, a także gospel, soulu, funku i jazzu. W pewnym stopniu charakter ich muzyki poprzedzał słynne pop-rock-jazzowe brzmienie znane później z albumów Stinga. Jego twórczość można też opisać jako taki bardziej komercyjny The Allman Brothers Band.

Najbardziej cenione są jego pierwsze albumy: „Little Feat” (1971), „Sailin' Shoes” (1972), „Dixie Chicken” (1973), „Feats Don't Fail Me Now” (1974) oraz koncert „Waiting for Columbus:” (1978).

The Kinks to zespół brytyjski, ale bardziej popularny w Stanach Zjednoczonych niż w rodzinnym kraju. Zaliczany do ścisłej czołówki klasyków rocka lat 60. i często stawiany na równi z konkurują z nim grupą The Who. Grupa działała w latach 1963-1996, ale swe najważniejsze albumy nagrała w latach 60.

Do legendy przeszły riffy gitarowej jej lidera Raya Davisa np. do piosenki „You Really Got Me” będące impulsem do powstania hard rocka. Jego styl był mieszanką surowego rock and rolla i popu wywodzącego się z klasycznego angielskiego wodewilu, co w ostatecznym wypadku stworzyło styl nazywany później barok popem a po dalszej modyfikacji - brytyjskim country.

Najbardziej cenione są jego wczesne przeboje (tutaj sprawdza się dobrze składanka) oraz następujące albumy: „The Kink Kontroversy” (1965), „Face to Face” (1966), „Something Else by the Kinks” (1967), „The Kinks Are the Village Green Preservation Society” (1968), „Arthur (Or the Decline and Fall of the British Empire)” (1969), „Lola Versus Powerman and the Moneygoround, Part One” (1970) oraz „Muswell Hillbillies” (1971).

Kool and the Gang, to zespół amerykański pamiętany głównie ze złotej ery disco. ale tworzył także muzykę w innych stylach: rhythm and bluesie, soulu, funku i jazzie. Nie było to przypadkowe, gdyż wszyscy tworzący go muzycy byli czarni i mieli doskonałe wyczucie rytmu. Grupa istnieje nieprzerwanie do 1964 r., ale największe sukcesy odnosiła w latach 70.

Do jej największych osiągnięć zalicza się następujące albumy: „Kool and the Gang” (1969), „Live at PJ's (1971), „Live at the Sex Machine” (1971), „Wild and Peaceful” (1973), „Spirit of the Boogie” (1975), „Something Special” (1981).

Biografie: zespołów Little Feat i The Kinks, a także przypuszczalnie Gordona Lightfoota opracował Krzysztof Domaszczyński, a biografię grupy Kool and the Gang przygotował Marek Wiernik.

niedziela, 2 czerwca 2024

Jimi Hendrix - plakat i opis w magazynie "Razem" z 1980 r. (lub 1981 r.?)

 



Jimi Hendrix (27 XI 1942 - 18 IX 1970) uważany jest powszechnie za najwybitniejszego gitarzystę w dziejach muzyki rockowej, wręcz utożsamianego z tym gatunkiem muzyki. W jednym z wywiadów pewien inny wybitny gitarzysta wspomniał, że gdy był młody intensywnie uczył się gry na gitarze. Był bardzo zadowolony z efektów do czasu aż usłyszał Hendrixa.
 
Był w szoku, bo choć tamten nie znał nut i nie poznał wymyślnych technik gry na gitarze, to w jego ręku ten instrument zyskiwał nadludzkie moce, zwłaszcza gdy w jednym z nagrań osiągnął efekt podwodnego brzmienia gitary.
 
W szoku byli też muzycy, którzy z nim współpracowali, a zwłaszcza dwaj pozostali członkowie Jimi Hendrix Experience: Mitch Mitchell i Noel Redding. Zachowania nagrania na wideo, a także wspomnienia dowodzą, że obaj ci muzycy, choć byli bardzo dobrzy w swej klasie, ledwo nadążali za rozpędzoną gitarową kanonadą Hendrixa. Ale też nie było takiego muzyka, który mógł wówczas i obecnie Hendrixowi dorównać.
 
Podobnie do Erica Claptona, Hendrix nie miał łatwego dzieciństwa, choćby z powodu biedy i porzucenia przez małoletnią matkę. Jego rodzice rozwiedli się, gdy Hendrix miał dziewięć lat. Jego wychowaniem zajmowały się obie babcie, a także siostra matki. Był afroamerykaninem, ale w jego żyłach płynęła też krew irlandzka i indiańska (z plemienia Czirokezów).
 
W tolerancyjnych Stanach lat 50. i 60. nie było z tym problemu, bo była prawnie zalegalizowana segregacja rasowa i nie trzeba się było martwić tym, że czarny, czy inny mieszaniec, wejdzie do pomieszczeń zarezerwowanej dla białych - wiadomo było że psów i czarnych się nie wpuszcza.
 
Podobnie do wielu innych czarnych w tamtym czasie, Hendrix szybko popadł w konflikt z prawem, za usiłowanie kradzieży samochodu. Dano mu jednak wybór: więzienie, albo służba wojskowa, wybrał to drugie. Rozpoczął ją w 1961 r. ale już w lipcu 1962 r. został zwolniony z wojska po urazie kręgosłupa jakiego doznał podczas skoku spadochronowego. O tych jego służby wojskowej dowiedziałem się dopiero po latach.

Gdy w młodości czytałem dostępne mi jego życiorysy nie mogłem zrozumieć jak ktoś taki jak Hendrix, grający hymny antywojenne, sam zgłosił się do wojska, którego szczerze zawsze nienawidziłem (zwłaszcza mając na uwadze realia służby w wojsku Polski Ludowej).
 
Po wyjściu z wojska razem z poznanym tam przyjacielem Billy Coxem założył swój pierwszy zespół, ale nie przynosił on spodziewanych dochodów, więc Hendrix z konieczności został nisko opłacanym muzykiem sesyjnym. Jak więc widać jego wczesna kariera daleka była od ideału i "amerykańskiego snu" i nie wróżyła mu wielkich sukcesów.
 
Jego prawdziwa kariera rozpoczęła się z chwilą, gdy na początku 1966 r. Hendrixem zainteresował się Chas Chandler. W tym czasie ten basista zespołu The Animals był już głównie producentem i poszukiwał nowych talentów. Szansę na swój sukces dostrzegł w wypromowaniu nieziemsko zdolnego czarnego amerykańskiego gitarzysty.

We wrześniu 1966 r. Hendrix przybył do Londynu. Jednocześnie odbywały się przesłuchania muzyków do jego zespołu. Wybrano do niego ostatecznie gitarzystę Noela Reddinga, który miał odtąd grać na basie i perkusistę Mitcha Mitchella. W ten sposób narodził się zespół The Jimi Hendrix Experience istniejący od IX 1966 r. do VI 1969 r.
 
Jednak oczekiwania Hendrixa i Chandlera co do nowego zespołu były inne. Hendrix myślał raczej o wieloosobowym składzie z instrumentami klawiszowymi i dętymi, a Chandlerowi chodziło o typowy rockowy skład, najlepiej trio wzorowane na The Cream. Nie przypadkiem więc podczas koncertu tego ostatniego zespołu w Londynie w dniu 1 X 1966 r., a za zgodą jego członków, Hendrix wszedł na scenę i odegrał z nim swą wersję utworu "Killin' Floor" Howlina Wolfa.
 
Eric Clapton i jego kompani byli podwójnie zszokowani, po pierwsze, bo znalazł się ktoś, kto nie bał się stanąć w szranki z członkami The Cream uważanymi wówczas za najlepszych instrumentalistów w Wielkiej Brytanii, po drugie, że ów gość, czyli Hendrix okazał się być tak dobry, że wszystkim dosłownie opadła szczęka.
 
Zespół The Jimi Hendrix Experience wydał za swego istnienia tylko trzy płyty studyjne: "Are You Experienced" (V 1967), "Axis: Bold as Love" (XII 1967) i podwójny "Electric Ladyland" (25 X 1968) oraz składankę "Smash Hits" (IV 1968). Przy tej okazji trzeba zwrócić uwagę na fakt, że debiutancki album grupy w wydaniu brytyjskim i amerykańskim różnił się nie tylko okładką, ale także układem i doborem utworów.
 
Za życia Hendrix wydano jeszcze tylko jedną płytę studyjną z jego udziałem, album "Band of Gypsys" (VI 1970) z zespołem o tej samej nazwie, a także nagrania umieszczone na składankowych albumach dokumentujących jego udział w koncertach na festiwalu w Woodstock (Woodstock: Music from the Original Soundtrack and More, wyd. V 1970) i w Monterey (Historic Performances Recorded at the Monterey International Pop Festival, wyd. VIII 1970).
 
Pomimo krótkiego życia i jeszcze krótszego okresu aktywności twórczej, Hendrix pozostawił po sobie ogromną ilość nagrań, które zostały następnie wydane po jego śmierci. Liczy się je jako osobną dyskografię tzw. pośmiertną. Niektóre z tych nagrań to inne wersje jego znanych utworów, ale zdarzają się też utwory nieznane. Wśród nich przeważają jednak różnego rodzaju improwizacje zarejestrowane podczas licznych koncertów Hendrixa. Niektóre z tych płyt uważa się nie tylko za bardzo dobre, ale wręcz wybitne.
 
Po latach, na płytach kompaktowych, wydano też pełne wersje jego koncertów z Woodstock ("Live at Woodstock", wyd. VI 1999) i Monterey ("Jimi Plays Monterey", wyd. II 1986), a także innych np. z występów w Hendrixa w Royal Albert Hall w Londynie (24 II 1969) i San Diego Sports Arena (24 V 1969) opublikowanych na albumie "Hendrix In The West" (I 1972).
 
Wśród albumów wydanych po śmierci Hendrixa za najwartościowsze uważam: "The Cry of Love" (III 1971) lub jego poszerzoną wersję pt.: " First Rays of the New Rising Sun" (IV 1997), "Rainbow Bridge" X 1971), "Nine to the Universe" (III 1980), podwojny " The Jimi Hendrix Concerts" (VIII 1982), "Blues" IV 1994).
 
Często się mówi, że w jakimś kraju nie doceniają człowieka i dopiero gdy docenią go obcy, to w swoim kraju jest on także doceniony. Jimi Hendrix jest doskonałym przykładem takiej osoby. Szokujące jest tylko to, że nie doceniono go w tym wzorcowym inkubatorze kapitalizmu i wszelkich talentów za jakie chcą uchodzić Stany Zjednoczone.
 
Obecnie wszyscy członkowie zespołu Jimi Hendrix Experience już nie żyją: Jimi Hendrix zmarł przedwcześnie w wieku 27 lat udusiwszy się własnymi wymiocinami w dniu 27 XI 1970 r., Noel Redding zmarł 11 V 2003 r. , a Mitch Mitchell 12 XI 2008 r. Życie tych muzyków zgasło, ale muzyka jaką stworzyli wciąż świeci jasnym blaskiem i - jak przypuszczam - długo jeszcze jej płomień nie wygaśnie.
 
Marzeniem każdego nastolatka interesującego się muzyką z mojego pokolenia było posiadanie nagrań i plakatu Jimi Hendrixa. Opublikowany w tygodniku "Razem" w 1980 r. lub w 1981 r. plakat i opis tego muzyka był więc spełnieniem marzeń fanatyków takich jak ja. Przypuszczam, że przygotowano go najpewniej z okazji 10 rocznicy śmierci artysty w 1980 r.
 
Plakat po obu stronach był czarno-biały. Na jego stronie A była sylwetka Hendrixa wchodzącego po drewnianych schodach od strony zaplecza na scenę, a także 12 tytułów jego najsłynniejszych utworów z początkowymi partiami tekstu i zapisu nutowego. Na stronie B przedstawiono krótki życiorys muzyka autorstwa Karola Majewskiego, co uzupełniała publikacja okładek i spisów treści wszystkich jego ważniejszych płyt wydanych do tego czasu za życia i po jego śmierci.
 
Znaczną cześć opisu poświęcono na przedstawienie korzeni kulturalno-muzycznych z jakich wyrosła muzyka Hendrixa, a więc ruchu i muzyki hipisowskiej końca lat 60. Tę część opisu znacznie uatrakcyjniały fragmenty dzieł Allena Ginsberga i Arthura Rimbauda. Całości dopełniała bardzo ciekawa relacja-wspomnienie Cezarego Gumińskiego z jego pobytu na koncercie Hendrixa w KB Hallen w Kopenhadze w 1970 r.
 
Pamiętam, że gdy czytałem tę relację, to zastanawiałem się nad tym, jakim cudem Ktoś z państwa socjalistycznego, z którego praktycznie nie można było wyjechać, i w którym ludzie żyli w większości w biedzie, mógł i było go stać, na wyjazd za granicę i pójście na koncert gwiazdy muzyki, co wówczas i obecnie raczej nie było tanie. Jeszcze wówczas nie znałem dzieła Orwella i bajki o zwierzętach równych i równiejszych.
 

piątek, 3 maja 2024

Awangarda rocka. W poszukiwaniu [Fred Frith] – artykuł w magazynie „Razem” z 1983 r.

 


We wczesnych latach 80. pisanie o muzyce rockowej w Polsce było nie lada wyzwaniem, gdyż byliśmy krajem odciętym od zachodnich źródeł tej muzyki oraz informacji o niej. Jeszcze trudniej było pisać o awangardzie rocka, która nawet na Zachodzie nie cieszyła się nigdy zbyt dużą popularnością, a w Polsce była praktycznie nieznana.

Wyjątkiem od tej reguły była seria artykułów przygotowanych przez Karola Majewskiego i Henryka Palczewskiego dla działu muzycznego magazynu „Razem” w których opisali oni wspólnie lub każdy samodzielnie najważniejszych przedstawicieli tego nurtu. Oczywiście gdy czytałem te artykuły to nie słyszałem jeszcze opisywanej w nich muzyki, ale już same jej opisy bardzo mnie intrygowały i zapewne przez to zainteresowałem się akurat tym nurtem muzyki rockowej.

Prezentowany tutaj artykuł przedstawia sylwetkę brytyjskiego gitarzysty i kompozytora Freda Frita (ur. 1949 r.) od lat na stałe mieszkające w Stanach Zjednoczonych. Artykuł opisuje jego dorobek twórczy do 1982 r., a więc z okresu gdy grał głównie awangardowego rocka przemieszanego z elementami progresywnego i art rocka. Zawsze jednak podstawą jego muzyki był eksperyment i swobodna improwizacja, często kolektywna. W późniejszym okresie doszły do tego coraz śmielsze wyprawy w kierunku nawiązującym i rozwijającym dokonania wielkich awangardzistów muzyki klasycznej XX w., a więc w stylu tzw. modern classical.

Od początku swej aktywnej działalności twórczej Fred Frith zawsze był na pierwszej linii awangardy przecierającej szlak do innych podobnych wykonawców. Z biegiem czasu stał się takim Frankiem Zappa awangardy i jednym z jej głównych koryfeuszy. Jego główną zasługą było uczynienie z muzyki rockowej prawdziwej autonomicznej sztuki, a nie jedynie muzyki popularnej powielającej własne schematy, np. bluesowe, jazzowe czy proste nawiązania do europejskiej muzyki klasycznej.

W ciągu swej długiej kariery był twórcą lub współtwórcą kilku wyjątkowo nowatorskich i twórczych zespołów, m.in. Henry Cow, Art. Bears, Massacre, Skeleton Crew, Naked City. Ponadto nagrywał i wydawał także płyty samodzielnie. Pierwszą z nich pt. „Guitar Solo” wydał w 1974 r. Jego dorobek płytowy jest tak duży i tak znaczący artystycznie, że nie sposób go opisać w paru zdaniach.

Fred Frith, choć nie jest powszechnie znany, należy do najważniejszych twórców muzyki XX wieku. Napisałem muzyki, bo choć generalnie jego twórczości przynależy do rocka, to jednak w jego wypadku nigdy nie były to skoczne piosenki bez głębszych treści zdobywające masowe uznanie na listach przebojów.

Bratem Freda Frita jest Simon Frith, znany kulturoznawca, a zarazem profesor i autor książek o socjologii muzyki popularnej. Jego ksiązki są na tym samym poziomie intelektualnym co muzyka brata, - a więc nie dla każdego.

czwartek, 4 kwietnia 2024

Genesis i King Crimson - biografie zespołów z magazynu "Razem" z 1982 i 1983 r.

 

Genesis i King Crimson to giganci progresywnego rocka (ten pierwszy także pop rocka), a dzieje tych zespołów są obecnie powszechnie znane przede wszystkim za sprawą licznych monografii książkowych jakie ukazały się jeszcze w okresie przedinternetowym.

Jednak w okresie PRL losy i dorobek tych zespołów był w Polsce wciąż mało znany. Stąd oczywiście ich monografie ukazały się w ramach rubryki muzycznej magazynu "Razem" i serii "Rock lat 70-tych". Oba teksty o bardzo zwięzłym encyklopedycznym charakterze przygotował Krzysztof Domaszczyński.

Wcześniej o zespole Genesis w PRL pisał m.in. K. Piekutowski, który przygotował artykuł o jego losach opublikowany na łamach miesięcznika "Jazz. Rytm i Piosenka" nr 7-8 z 1976 r. Miało to miejsce przy okazji wydania nowego wówczas albumu "A Trick Of The Tail", i jako to nazywano, "wyjścia z cienia" tej grupy po odejściu Petera Gabriela. Bardziej pełny i rzeczowy charakter miało opracowanie o tej grupie Wiesława Weissa opublikowane w nr 2 miesięcznika "Jazz. Magazyn Muzyczny" w 1981 r.

Z kolei o zespole King Crimson pierwszy tekst w j. polskim przygotował Grzegorz Boguta pt.: "W zamku rumianego króla" opublikowany na łamach "Jazz. Rytm i Piosenka" w nr 7-8 z 1970 r. Nawiązywał on bezpośrednio do wielkiego sukcesu debiutanckiego albumu tej grupy. Jednak jak widać problemem było już samo przetłumaczenie tytułu tego albumu.

W jednym z wydań magazynu "Razem" z 1980 r. (lub 1979 r.) przygotowano i opublikowano niewielki popularny opis dziejów tej grupy. Pamiętam go dobrze, bo otrzymałem go w prezencie od kolegi Eugeniusza K, ale niestety ten wycinek gdzieś mi się już dawno temu zawieruszył.

Pierwszą w pełni rzeczową monografię tego zespołu opracował Wiesław Weiss i opublikował w magazynie "Jazz. Magazyn Muzyczny" nr 5 z 1981 r. Szczególną wartość analityczną i poznawczą posiada dwuczęściowa monografia zespołu przygotowana przez Andrzeja Dorobka opublikowana w dwóch numerach "Magazynu Muzycznego" nr 1 i 3 w 1987 r.

Już w okresie po upadku PRL szczególne znaczenie mają aż trzy tzw. wkładki o King Crimson. Pierwsze dwie przygotowała redakcja magazynu "Tylko Rock" i opublikowano je w nr. 11 z 1992 r. i 12 z 1997 r. Natomiast trzecią przygotowała redakcja miesięcznika "Teraz Rock", będącego mutacją tego ostatniego, i opublikowała w nr 8 tego pisma z 2005 r.?

piątek, 1 marca 2024

Techno-Rock. Tangerine Dream i muzyka elektroniczna – artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.?

 

Pierwsze albumu z popularną muzyką elektroniczną pojawiły się już w końcu lat 60. (Walter Carlos), ale na dobre muzyka elektroniczna jako styl znaczący styl rokowy zagościła na światowym rynku muzycznym dopiero w latach 70.

Początkowo płyty z tą muzyką miały charakter niszowy (pierwsze albumu Tangerine Dream i Klausa Schulze, Ash Ra Tempel), ale z chwilą wielkiego sukcesu albumu „Phaedra” zespołu Tangerine Dream wydanego przez Vigrin Records w 1974 r. stopniowo weszły do głównego nurtu tego gatunku muzyki. Obok wspomnianych do grona twórców klasycznego elektronicznego rocka weszli także wówczas m.in. następujący wykonawcy: Vangelis, Synergy, Kraftwerk, Jean-Michelle Jarre, Heldon, Isao Tomita.

Przełom lat 70. i 80. to okres największych sukcesów komercyjnych tradycyjnego elektronicznego rocka (mam tutaj na myśli nie popową jego wersję). Prezentowany tutaj artykuł Karola Majewskiego przypomina historię tej muzyki i jej głównych przedstawicieli w chwili ich największych sukcesów rynkowych w pierwszej połowie lat 80.

sobota, 10 lutego 2024

Elton John, Art Garfunkel, Harpo, Janis Ian, Yvonne Elliman – notki biograficzne w magazynie „Razem” z lat 1981-1983

 

Tym razem przypominam kolejny zestaw notek biograficznych poświęconych zachodnioeuropejskim wykonawcom muzyki popularnej. Drukowano je w magazynie „Razem” w latach 80. XX w. Było to pismo pod patronatem ZSMP, ale obok treści typowo propagandowych zwierało też dużo treści bliskich młodzieży, w tym materiały muzyczne.

Tym razem w swych wycinkach z różnych lat zebrałem opisy wykonawców bliższych muzyki pop, niekiedy bardzo znanych np. Eltona Johna, ale także prawie zapomnianych np. Harpo.

sobota, 6 stycznia 2024

Phil Lynott, plakat lidera zespołu Thin Lizzy w magazynie "Razem" z 1983 r.

 


Czwartego stycznia bieżącego roku minęła 39 rocznica przedwczesnej śmierci Pila Lynotta, gitarzysty basowego, kompozytora i lidera irlandzkiego zespołu rockowego Thin Lizzy (Chuda Lizzy). Podobnie jak wielu innych muzyków, prowadzących zbyt rock and rollowy tryb życia, Phil Lynott zmarł przedwcześnie z powodu niewydolności serca wywołanego nadużywaniem narkotyków.

W chwili jego śmierci grupa Thin Lizzy nie istniała już od 3 lat i od tylu lat nie nagrywała nowych płyt. Było to spowodowane dwoma przyczynami: znudzeniem się Lynotta muzyczną formułą własnej grupy i skoncentrowaniem się przez niego na karierze solowej. Jednak na krótko przed śmiercią Lynott planował wskrzeszenie zespołu i nagranie z nim nowej płyty. Plany te przerwała nagła śmierć muzyka.

Z okazji kolejnych rocznic śmierci Phila Lynotta w prasie światowej, w tym także polskiej, ukazały się okolicznościowe artykuły podkreślające wielki talent tego muzyka i jego dokonania artystyczne. Obecnie większość albumów zespołu Thin Lizzy, a także jego solowe płyty uważane są za klasykę rocka, co więcej w 2005 r. w Dublinie odsłonięto nawet pomnik muzyka. Wszystko to jest dowodem wielkiego uznania dla jego talentu i dokonań.

Portal allmusic.com bardzo dobrze ocenia większość jego płyt a zwłaszcza płyty studyjne Thin Lizzy nagrane pomiędzy 1974 a 1979 rokiem, a szczególnie płytę "Jailbreak" z 1976 r. Jednak za najlepsze dokonanie w karierze zespołu uważa się podwójny koncertowy album "Live and Dangerous" z 1978 r. - przy okazji jest to także jedna z najlepszych płyt koncertowych w historii rocka.

Jednak w epoce, czyli w latach 70. XX w., kiedy zespół Thin Lizzy działał uważano go, podobnie jak inne pobratymcze mu grupy z Wielkiej Brytanii, np. UFO, za typową grupę "drugiego planu", a więc działającą w cieniu czołówki ówczesnego rocka, czyli zespołów Led Zeppelin, Black Sabbath i Deep Purple. Taka opinia o Thin Lizzy istnaial także w Polsce okresu PRL.

Pamiętam bardzo dobrze jak przy okazji prezentacji jego albumu "Chinatown" (mojego ulubionego) z 1980 r. w Polskim Radio, znany prezenter radiowy Jerzy Janiszewski powiedział, że wszystkie płyty tego zespołu utrzymane są na jednakowym średnim poziomie i brzmią podobnie, stąd w zasadzie trudno je nawet rozróżnić. Trudno by było nie zgodzić się z tą tezą także obecnie, choć oczywiście niektóre z tych klasycznych płyt są lepsze np. "Black Rose: A Rock Legend" z 1979 r., a inne gorsze np. "Renegade" z 1981 r.

Obecnie o grupie Thin Lizzy i jej liderze z łatwością można poczytać w fachowej prasie, notkach biograficznych zamieszczonych w Internecie, a także w polskich i angielskich encyklopediach, ale w czasach mojej młodości nie było takich możliwości. Z tego powodu przygotowany przez redakcję muzyczną magazynu "Razem" w 1983 r. czarno-biały plakat przedstawiający Phila Lynotta, a na drugiej stronie opis dziejów zespołu Thin Lizzy wraz z reprodukcjami okładek jego płyt, a także kariery solowej lidera (autorstwa Krzysztofa Domaszczyńskiego) był wielkim wydarzeniem dla fanów rocka w PRL.

Przy tej okazji warto wskazać, że Phil Lynott, był dzieckiem Irlandki i Gujańczyka, stąd jego nietypowa ciemna karnacja. Młoda matka nie była przygotowana na zajęcie się dzieckiem, stąd go porzuciła, a jego wychowaniem zajęli się jej Rodzice w Dublinie. W katolickiej Irlandii, o jakże podobnej w mentalności do katolickiej Polski, życie ciemnoskórego chłopca, typowego "obcego", nie było łatwe i na pewno miało wpływ na jego osobowość. Wyjątkowe zdolności a także pracowitość sprawiły jednak, że Phil Lynott osiągnął sukces artystyczny i finansowy o jakim mogły jedynie pomarzyć "czystej krwi" irlandzkie dzieci.

wtorek, 5 grudnia 2023

The Police – plakat i artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.


 

Brytyjski zespół The Police pierwotnie działał w latach 1977-1986 i w tym czasie wydał tylko pięć płyt studyjnych, ale odcisnął się trwałym piętnem na historii muzyki rockowej. Grupa powstała z inicjatywy perkusisty Stewarta Copelanda, ale jej liderem był zawsze jej basista Gordon Mattew Sumner, a jej trzecim członkiem był wybitnie uzdolniony gitarzysta Andy Summers. Było to więc typowe rockowe trio, które zdołało jednak stworzyć swój oryginalny i niepowtarzalny styl nie czerpiąc z dorobku klasycznego bluesa i blues rocka.

Początkowo ich muzyka była połączeniem punk rocka, popu i rytmów reggae i stopniowo ewoluowała w kierunku stylu post punk, new wave, a wreszcie art. Rocka i sofistycznego popu z sarkastycznymi i politycznymi tekstami, męskimi wokalizami i energetycznymi zagrywkami gitary na bazie sekcji rytmicznej basu i perkusji grającej zmodyfikowane reggae.

Właściwie każda ich płyta zasługuje na uwagę, ale z mojego punktu widzenia za najlepsze uważam trzy z nich: „Regatta De Blanc” (1979), „Ghost In The Machine” (1981) i „Synchronicity” (1983). Szczególną rolę w karierze grupy odgrywały single dzięki którym grupa zdobyła masowe rzesze fanów np. „Roxane” (1978), „Walking On The Moon” (1979), „Don’t Stand So Close To Me” (1980), „Invisible Sun” (1981), „Every Breath You Take” (1983).

Sław The Police dotarła także do komuszej Polski już na przełomie lat 70. I 80. , ale mało kto miał wtedy w kraju ich płyty, bo były bardzo drogie. Prezentowany tutaj plakat tego zespołu pochodzi z 1984 r. a więc szczytowego okresu popularności tej grupy przed jej rozwiązaniem w połowie lat 80. Opis biografii zespołu przygotował Kamil Sipowicz, ówczesny student filozofii, a późniejszy mąż Kory Jackowskiej.

sobota, 4 listopada 2023

Awangarda rocka. The Residents – artykuł w magazynie „Razem” z 1983 r.

 

Przełom lat 70. i 80. upłynął pod znakiem muzyki postpunkowej. Jednym z jej kierunków była także elektroniczna muzyka eksperymentalna. I choć prym wiodły grupy grające głównie plastikową muzykę new romantic, to jednak na muzycznej scenie było też miejsce dla twórców bardziej ambitnych. Wśród nich wybijali się nowi wykonawcy np. Cabaret Voltaire, ale szerszą popularność zyskali także wykonawcy działający już dawniej ale wciąż nieznani z powodu zbyt trudnego repertuaru.

Jednym z takich zespołów był amerykański zespół The Residents, który obecnie powszechnie uważany jest za jedną z legend awangardowego rocka. Zespół powstał w 1971 r., a pierwszą płytę „Meet The Residents” wydał w 1974 r.. W następnych latach nagrał kilka kolejnych płyt z których szczególne uznanie krytyki zyskały albumy: „The Third Reich 'n Roll” (1976), „Duck Stab / Buster & Glen” (1978) oraz „Eskimo” (1979).

Pomimo tych sukcesów, mierzonych oczywiście dokonania artystycznymi a nie finansowymi, grupa wciąż pozostawała szerzej nieznana choćby z powodu aury tajemniczości jaką się otaczała. W proteście przeciwko kultowi gwiazdorstwa zespół zakrywał na koncertach twarze maskami, co czyni zresztą do dzisiaj. Ponadto skutecznie ukryła tożsamość swoich członków, do tego stopnia, że nikt nie znal nich nazwisk i imion.

Na przełomie lat 70. i 80 grupa przygotowała trzy albumy stanowiące trylogię: „Mark Of The Mole” (1981), „The Tunes Of Two Cities” (1982) i „The Big Bubble” (1985). Szczególnie udana była zwłaszcza pierwsza z tych płyt. Albumy te były intensywnie promowane na koncertach dzięki czemu znacznie poszerzono krąg odbiorców muzyki tej grupy.

Na tej fali zespół ten stal się także bardziej znany w Polsce, a tak dokładniej znany tylko dla niewielkiej liczby najbardziej oddanych koneserów wśród których byli m.in: Henryk Palczewski i Kamil Sipowicz.

Artykuł o zespole The Residents dla magazynu „Razem” przygotowali wspólnie Karol Majewski i Henryk Palczewski. Nawet obecnie trudno dostać płyty tego zespołu, w czasach PRL było to szczególnie trudne, więc chwała im za przygotowany wówczas opis tej grupy i okładki płyt.

Jak już to wspomniałem przy opisie albumu „Mark Of The Mole” na CD poznałem ten zespół właśnie dzięki temu artykułowi. Mniej więcej w tym samym czasie, a dokładniej w lutym 1984 r. album ten nagrałem w dwóch audycjach „Studio Nagrań” Jerzego Kordowicza.

wtorek, 3 października 2023

Zmiana formuły [This Heat / Camberwell Now] – artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.?

 

W latach 80. XX w. przez pewien czas, w ramach rubryk muzycznych w magazynie „Razem”, drukowano artykułu poświęcone wykonawcom awangardowym. Dział poświęcony tej muzyce nosił nazwę „Awangarda rocka” i przygotowywany był najczęściej przez Karola Majewskiego i Henryka Palczewskiego.

W jednym z numerów pisma z 1984 r,. ukazał się obszerny artykuł poświęcony omówieniu historii i dokonań brytyjskiego zespołu awangardowego This Heat. Grupa ta istniała w latach 1976-1982 i tworzyła muzykę klasyfikowaną jako rock eksperymentalny. Najbardziej ceni się jej dwa pierwsze albumy: „This Heat”(1979) a zwłaszcza „Deceit” (1981). Jej muzyka była trudna w odbiorze, stąd nigdy nie zyskała szerszego uznania, ale cieszyła się szacunkiem ze strony krytyków i bardziej wyrobionych fanów.

Obecnie twórczość tego zespołu uznaje się za brakujące ogniowo pomiędzy dokonaniami grup z kręgu krautrocka a muzycznymi eksperymentatorami spod znaku post punku, industrialu, noise rocka itp. stylów. Oczywiście w chwili gdy czytałem po raz pierwszy ten tekst, to nawet nie mogłem marzyć o tym, że kiedykolwiek posłucham muzyki tego zespołu.

Kontynuatorem muzycznych poszukiwań tego zespołu była grupa Camberwell Now działająca w latach 1982-1987 i stworzona przez niektórych byłych członków This Heat.

poniedziałek, 4 września 2023

Melancholia i zagrożenie (historia zespołów Wire i Dome) – artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.

 

Jednym z najbardziej twórczych i konsekwentnych dziennikarzy promujących w latach 80. w magazynie „Razem” bardziej niekomercyjne odmiany muzyki był Kamil Sipowicz (późniejszy mąż Kory, czyli Olgi Ostrowskiej vel Jackowska, byłej wokalistki zespołu Maanam).

Artykuł przybliża historię i twórczość dwóch bardzo dobrych, ale wciąż mało znanych w Polsce grup Wire i Dome. Obie grały muzykę wyrastającą z punku czy post punku, którą dzisiaj określilibyśmy alternatywnym rockiem. Wówczas takiego terminu nie używano, stąd określało się ich jako grupy nowej fali, poszukujące czy awangardowe.

Brytyjski zespół Wire powstał w 1976 r. i do chwili obecnej nagrał kilkanaście albumów. Szczególnie ceni się kilka jego pierwszych albumów, a zwłaszcza debiutancki „Pink Flag” z 1977 r. Jednak niczego nie brakowało też drugiej płycie „Charis Missing” (1978) czy wydanemu dziesięć lat później albumowi „A Bell Is a Cup...Until It Is Struck” (1988). Grupa ta przetrwała na rynku muzycznym, bo umiała połączyć ambicje muzyczne i sukcesem komercyjnym.

Znacznie bardziej hermetyczną grupą, tzn. mniej komercyjną i przyswajalną dla przeciętnego słuchacza był brytyjski zespół Dome. Jego muzyka wywodziła się z post punku, ale była bardziej eksperymentalna i nakierowana w kierunku elektronicznym i industrialnym, a przez to znacznie mniej komercyjna. W latach 80. i 90 zespół wydał tylko cztery albumy studyjne, z których najwyżej ceni się trzeci z nich pt. „Dome 3” wydany w 1981 r. W epoce zespół ten był mało znany nawet na Zachodzie. W Polsce mało kto o nim słyszał, a już szczególnie jego muzykę, a obecnie jest prawie całkowicie zapomniany. Jego trzy pierwsze klasyczne albumy nigdy nie zostały wznowione na CD.

piątek, 4 sierpnia 2023

Eduard Artiemjew (Эдуа́рд Арте́мьев), Nikołaj Gnatiuk (Nikolay Hnatiuk, Gnatyuk), Arsenał (Арсенал, Arsenal), Ariel (Ариэль), Grupa Stasa Namina (Группа Стаса Намина) – biografie artystów radzieckich w magazynie „Razem” z lat 1980-1982

 


Obok biografii najbardziej pożądanych wtedy w Polsce twórców muzyki popularnej, głównie rocka, z Wielkiej Brytanii i USA co pewien czas w magazynie „Razem” ukazywały się także biografie muzyków z krajów socjalistycznych, w tym radzieckich. Pomimo iż w krajach socjalistycznych uczono się obowiązkowo języka rosyjskiego, skądinąd bardzo ładnego, to ludzie wciąż go dobrze nie umieli i nie lubili się nim posługiwać. Z tego powodu w zapisie wykonawców radzieckich w polskiej prasie konwertowano cyrylicę na zapis w języku polskim.

Wbrew temu, co ktoś obecnie mógłby myśleć, wykonawcy ci nigdy nie byli popularni ani nawet szerzej znani w Polsce. Wynikało to choćby z faktu silnie antyrosyjskich nastrojów w naszym kraju. Trudno mi powiedzieć jaki prezentowali poziom, bo nigdy nie słyszałem płyt żadnego z nich, choć przynajmniej o kilku z nich słyszałem, a nawet czytałem.

Pomimo, że Polska była w Bloku Wschodnim, to ich płyty nie były łatwo dostępne w Polsce okresu PRL, a obecnie mało kto się takimi wykonawcami w naszym kraju interesuje. A to błąd, bo rosyjscy muzycy, zwłaszcza jazzowi, byli bardzo cenieni na Zachodzie, o czym się w Polsce niechętnie mówi.

środa, 5 lipca 2023

Roy Harper, Hot Tuna, Generation X, Iggy Pop – biografie w magazynie „Razem” z lat ok. 1980-1982

 

Brytyjski gitarzysta, wokalista i kompozytor Roy Harper (ur. 1941) uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców folkowych i rockowych w dziejach muzyki popularnej. W ciągu swej kariery nagrał kilkadziesiąt płyt. Pierwsza z jego płyt studyjnych, „Sophisticated Beggar” ukazała się w 1966 r, a ostania, „Man and Myth” w 2013 r. Pomimo dużego uznania w Wielkiej Brytanii i innych krajach zachodnich, a zwłaszcza w środowisku muzycznym, twórca ten wciąż pozostaje dość mało znany w Polsce. Trzy jego najlepsze albumy to: „Stormcock” (1971), „Lifemask” (1973) i „HQ” (1975). 

Równie mało znany w Polsce jest amerykański zespół Hot Tuna. Powstał w 1969 r. z inicjatywy dwóch muzyków grupy Jefferson Airplane: Jormy Kaukonena (gitara) i Jacka Cassady (bass). W ciągu trwającej kilkadziesiąt lat kariery nagrał i wydał siedem płyt studyjnych i tyle samo koncertowych. Wszystkie reprezentowały styl mocno akustyczny z pogranicza blues rocka i amerykańskiego folk rocka. Najbardziej cenione jego albumy to: „Hot Tuna” (1970), „The Phosphorescent Rat” (1973) i „America's Choice” (1975). W Polsce jego twórczość jest raczej mało znana.

Generation X to brytyjski zespół punkowy działający w latach 1976-1981 z epizodem w 1993 r. Jego liderem był wokalista Billy Idol (właściwie William Broad ur. 1950 r.). Grupa ta nagrała cztery albumy studyjne z których najwyżej ceni się pierwszy „Generation X” (1978). Dla wyznawców punk rocka to jeden z ważniejszych zespołów, dla innych mniej istotny.

Z kolei Iggy Pop (właściwie James Newell Osterberg, Jr. ur. 1947 r.) to jeden z najbardziej znanych muzyków rockowych w dziejach tego gatunku. Karierę rozpoczął z proto punkową grupą The Stooges, z którą nagrał trzy klasyczne albumy: „The Stooges” (1969), „Fun House” (1970) i „Raw Power” (1973). W jej twórczości pobrzmiewały jednak także echa psychodelicznego rocka. Jego solowy dorobek obejmuje 17 albumów studyjnych utrzymanych w klimacie post punku i brzmień alternatywnych. Najbardziej cenione w jego dorobku są następujace albumy: „The Idiot” oraz „Lust For Life” (oba z 1977 r.), „Brick By Brick” (1990) i „Amercian Caesar” (1993). Przez wielu Iggy Pop uważany jest za symbol bezkompromisowej muzyki rockowej i rock and rollowego stylu życia.

Biografie Roya Harpera i Hot Tuna przygotował Krzysztof Domaszczyński, a Generation X oraz Iggy Popa – Marek Wiernik. Oprócz Hot Tuna, wszystkie trzy pozostałe biogramy wykonawców opatrzono niewielkimi ich fotografiami.

piątek, 9 czerwca 2023

Iron Maiden – plakat i historia zespołu w magazynie „Razem” z 1982 r.

 


Grupa Iron Maiden to jeden z klasyków Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu (NWOBHM), a także jeden czołowych twórców heavy metalowych. Znają go i lubią nawet ludzie, którzy na co dzień nie przepadają za tego rodzaju stylem, w muzyce.


Fakt, że tak wielu ludzi w średnim wieku jest obecnie w Polsce fanami tego zespołu ma swoje korzenie w mrocznych początkach lat 80. Wówczas po raz pierwszy zaprezentowano nagrania tej grupy w Polskim Radiu a także nieliczni najbardziej fanatyczni wybrańcy mogli je kupić na bazarach za wartość odpowiadającą miesięcznym zarobkom.

Zrodzone w takich okolicznościach zainteresowanie tym zespołem (a także całym nurtem NWOBHM) zaowocowało pierwszymi recenzjami jego płyt na łamach polskiej prasy młodzieżowej, a także – jak w tym przypadku – także chyba pierwszym plakatem Iron Maiden jaki ukazał się w Polsce okresu PRL.

Podobnie jak w innych przypadkach plakat ten a także dość obszerny tekst o zespole został przygotowany przez redakcję muzyczną czasopisma ”Razem” a konkretnie przez Karola Majewskiego. Opisano tutaj historię zespołu do czasu najnowszego wówczas albumu „The Number Of The Best” wydanego w marcu 1982 r. Pod wieloma względami była to płyta przełomowa, nie tylko była jeszcze lepsza niż jej dwie pełnoprawne studyjne poprzedniczki, po raz pierwszy zaśpiewał na niej Bruce Dickinson, ale także był to album, który ostatecznie otworzył temu zespołowi drogę do międzynarodowej sławy. Oczywiście od początku cieszył się wielkim uznaniem także w naszym kraju.

Wydany przez „Razem” plakat Iron Maiden był wielką atrakcją dla złaknionych muzyki i związanych z nią gadżetów fanów w Polsce. To m.in. dzięki temu plakatowi polscy fani tak tłumnie podążyli na pierwsze koncerty tego zespołu w Polsce w sierpniu 1984 r.

niedziela, 7 maja 2023

Art Ensamble of Chicago - recenzje albumów: "Nice Guy" (1979) i "Full Force" (1980) w magazynie "Razem" z 1980 r.

 

Najliczniejszymi tekstami o muzyce, w dziale recenzji magazynu "Razem" były te, które dotyczyły muzyki pop i rok. Ale całkiem sporo miejsca zajmowały tutaj także recenzje najnowszych płyt jazzowych, i to nie byle jakich, bo często dotyczących niszowych awangardowych wykonawców.

Powodem tego stanu rzeczy były osobiste preferencje Karola Majewskiego, jednego z dziennikarzy współpracujących z tygodnikiem "Razem", a przy okazji miłośnika jazzu i szefa rady programowo-artystycznej studenckiego klubu "Hybrydy" w Warszawie. Obecnie Majewski od lat nie zajmuje się już zawodowo muzyką, za to jest właścicielem firmy "Nalewki Staropolskie" w podwarszawskich Łomiankach.

Art Ensemble of Chicago, to amerykański zespół jazzowy. Powstał w 1966 r. w Chicago i przez większość swej kariery występował w niezmienionym składzie, który tworzyli: Lester Bowie (trąbka), Roscoe Mitchell (saksofony, flety), Joseph Jarman (saksofon altowy), Malachi Favors (bass) i Famoudou Don Moye (perkusja).

Formalnie grupa nie miała lidera i wszystkie decyzje podejmowała kolektywnie. Za takiego wielu jednak uważało trębacza i kompozytora znacznej części jej repertuaru Lestera Bowie (zm. 1999). Był to muzyk, który chętnie współpracował także z wieloma innymi wykonawcami reprezentującymi inne stule muzyczne np. polską grupą jassową Miłość, czy Davidem Bowie.

Był to zespół, który nie szedł na łatwiznę i poszukiwał nowych form języka muzycznego, stąd jego twórczość nawet w ramach nowoczesnego jazzu była ograniczona do dość hermetycznej grupy odbiorców otwartych na eksperymenty dźwiękowe. Jego twórczość ogólnie klasyfikowana jest jako jazz awangardowy czy eksperymentalny. Grupa zresztą swobodnie poruszała się w stylistyce pomiędzy współczesną muzyką klasyczną, free jazzem i muzyką etniczną, głównie afrykańską, ale zawsze była bliska jazzowi.

Oryginalny styl muzyczny zespołu w dużym stopniu wynikał nie tylko z poruszania się po różnych stylistykach, ale także z powodu używania nietypowego instrumentarium, tworzonego oprócz klasycznych instrumentów jazzowych, a więc saksofonów, basu i perkusji, także przez cały szereg drobnych instrumentów perkusyjnych, dzwonkowych i innych. Zespół często wykorzystywał ich nawet kilkaset podczas jednego koncertu.

Wszystkie ich występy na żywo były bardzo oryginalne i niepowtarzalne, stąd w swym dorobku posiadają wiele wysoko ocenianych albumów koncertowych. Do legendy przeszedł też wizerunek sceniczny muzyków, którzy używali wymyślnych kostiumów i malowali swoje twarze (dały się tutaj zauważyć silne nawiązania do sztuki afrykańskiej).

W latach 1969-2007 zespół ten wydał 29 płyt studyjnych (ostatnia z nich ukazała się w 2004 r.) i 18 płyt z nagraniami koncertowymi (ostatnia w 2007 r.). Charakter jego twórczości sprawił, że grupa współpracowała z kilkudziesięcioma wytwórniami płytowymi, ale z żadną z nich nie związała się na dłużej, bo zniechęceni brakami zysków wydawcy zrywali z nią kontrakty.

Obie recenzowane przez Karola Majewskiego płyty pochodzą z okresu, gdy grupa współpracowała z niemiecką wytwórnią jazzową ECM, co miało miejsce w latach 1979-1984. Wytwórnia ta wydała w sumie cztery ich płyty. Oba opisywane albumy: "Nice Guys" i "Full Force" należą do najlepszych w dorobku zespołu.

Gdy jako mody chłopak czytałem te recenzje, to byłem ciekaw jak w ogóle gra ten cały Art Ensamble of Chicago, bo przecież nikt mi znany nie miał ich płyt, a w radio ich nie grano. Jak wszystko co zakazane albo niedostępne, grupa ta zwróciła wówczas moją uwagę, i tak stałem się jej cichym i wiernym fanem. Ale myślę, że nawet obecnie należę do nielicznych, którzy lubią taką muzykę.

sobota, 8 kwietnia 2023

Stones Story, cz. 2. Lata szaleństw. Historia zespołu The Rolling Stones – magazyn „Razem” 1983

 

Prezentowany tutaj artykuł, to popularny zarys dziejów zespołu The Rolling Stones. Dzisiaj taki tekst nie jest już żadną atrakcją, bo w dobie dostępu do Netu można bez problemu znaleźć bardzo dokładne opisy dziejów tego zespołu choćby w Wikipedii, ale w tamtym czasie to była wielka atrakcja. Polska znajdowała się ciągle w szponach systemu komunistycznego, a dostęp ludności do niezależnej kultury i wiedzy o niej był ściśle reglamentowany. Dzięki takim tekstom wielu zwykłych ludzi mogło się dowiedzieć czegoś więcej o jednym z czołowych brytyjskich zespołów rockowych. 

poniedziałek, 6 marca 2023

The Eagles / Earth Wind & Fire / Eddie and The Hot Rods / Dave Edmunds - notatki z magazynu "Razem" nr 1 z 25 IV 1982 r

 

W Polsce okresu PRL dostęp do informacji o zachodniej muzyce popularnej, w tym rockowej, był bardzo utrudniony. Nie licząc pewnych namiastek, np. pracy Roma Waschko, w zasadzie nie było ani jednej nowoczesnej encyklopedii gromadzącej wiedzę o całości muzyki aktualnie istniejącej muzyki popularnej. Teoretycznie można było poczytać wybrane tytuły z zachodniej prasy muzycznej w sieci księgarń "KMPiK", ale najczęściej były one dostępne tylko w większych miastach. Podobnie było także z zachodnimi encyklopediami muzycznymi, były dostępne tylko w czytelniach największych bibliotek lub w ambasadach Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w Polsce.

W takiej sytuacji szczególnego znaczenia nabierały wszystkie teksty o muzyce publikowane w prasie polskiej. Niestety ówczesna polska prasa muzyczna była bardzo niedbale wydawana i mało aktualna. Z tego względu szczególna rola przypadała czasopismom młodzieżowym, na łamach których publikowano najnowsze recenzje muzyczne, a przy okazji także biografie poszczególnych wykonawców. Jednym z takich czasopism, czy raczej głównym takim czasopismem był tygodnik "Razem". Wygłodniali wiedzy polscy fani rocka mogli tutaj do zapoznać się z recenzjami najnowszych płyt, zobaczyć reprodukcję ich okładek, a także poznać pewne szczegóły dotyczące biografii poszczególnych twórców.

Nie były to jednak w pełni wyczerpujące informacje, stąd redakcja muzyczna "Razem" już w końcu lat 70. XX w. postanowiła stworzyć specjalną rubrykę przeznaczoną na prezentację najważniejszych wykonawców muzyki popularnej. W praktyce była to encyklopedia rocka w odcinakach, którą dla niepoznaki władz nazwano "Rock lat 70-tych". Jej głównym redaktorem był Krzysztof Domaszczyński, który przygotowywał do niej większość tekstów, ale pisali tutaj także inni dziennikarze muzyczni.

Poniżej przedstawiam odcinek 30 tej encyklopedii z biografiami czterech wykonawców: The Eagles - amerykańskiego zespołu grającego country-rocka, Earth Wind & Fire - amerykańskiej grupy grającej początkowo rozbudowane utwory zwane "czarnym rockiem progresywnym", a następnie piosenki rhythm and bluesowe, soulowe, jazz-rockowe, funkowe i disco, Eddie And The Hot Rods - brytyjski zespół punk rockowy i nowo falowy, wreszcie Dave'a Edmundsa - walijskiego wokalistę i gitarzystę grającego głównie rocka, rockabilly i pub rocka. Trzy z tych tekstów przygotował Krzysztof Domaszczyński, a jednej, ten z biografią Eddie And Teh Hot Rods, napisał Marek Wiernik.

Teksty te zawierały najczęściej podstawowe dane o danym wykonawcy, czyli kim jest, kiedy się urodził, jaki styl muzyczny prezentuje, jakie były jego losy muzyczne, a także dyskografię. Wszystko to było napisane w zwięzły encyklopedyczny sposób najpewniej w oparciu o zachodnie encyklopedie muzyczne i tamtejszą prasę. Warto zwrócić uwagę na to, że w tamtym czasie była to wiedza na wagę złota. Nawet obecnie ta wiedza nie jest znowu taka banalna, bo raczej mało jest osób, które w Polsce znają grupę i dorobek muzyczny grupy Eddie And The Hot Rods. Biografiom towarzyszyło najczęściej zdjęcie danego wykonawcy lub jego najważniejsza lub najbardziej charakterystyczna płyta.

Niektóre z tych biogramów były dostatecznie długie i wyczerpujące, a inne dość pobieżne i zbyt krótkie. Najpewniej wynikało to z dostępu do źródeł, a także sympatii muzycznych danego Autora.

Po lewej stronie reprodukowanej kartki z "Razem" widać kilka aktualnych wówczas recenzji płytowych albumów jakie ukazały się wówczas w Polsce, w tym płyt: zespołu Krzak i Arta Sullivana.

Od dawna też publikuję wycinki z tą serią, którą udało mi się przez lata zgromadzić, ale większość  z nich nie ma charakteru zwartego, bowiem część z nich wyciąłem i pogrupowałem w ramach własnej mini encyklopedii, którą sobie dawno temu zrobiłem jeszcze przed erą rock encyklopedii W. Weissa.

poniedziałek, 6 lutego 2023

„Muzyka jutra” – artykuł z magazynu „Razem” z ok. 1984 r. (?)

 

Wbrew fotografii sugerującej biografię zespołu Pink Floyd artykuł Dionizego Piątkowskiego poświęcony jest rozwojowi muzyki elektronicznej. Artykuł ten powstał na fali wielkiego zainteresowania masowej publiczności popularną muzyką elektroniczną na przełomie lat 70. i 80. Wydaje się, że tekstowi temu brakuje trochę w pełni przemyślanej formy. 

poniedziałek, 9 stycznia 2023

Cartoon – artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.?

Cartoon, to bardzo mało znany zespół amerykański istniejący na przełomie lat 70. i 80. XX w. Tworzył on muzykę łączącą instrumentarium i wrażliwość rockową z dziedzictwem muzyki klasycznej, podobnie jak europejskie Univers Zero czy Art. Zoyd. W czasie swej dość krótkiej kariery grupa ta wydała tylko dwie płyty studyjne ("Cartoon" w 1982 r. oraz „Music From Left Field” w 1983 r.) oraz kasetę ("Boot-Legged" w 1983 r.). Wszystkie z nich zostały wydane przez małą niezależną firmę Twelve Tone Productions. Z tego co mi wiadomo, nigdy nie wznowiono ich na płycie CD. Jedynymi nagraniami tej grupy dostępnymi na płycie kompaktowej jest składanka „Sortie” wydana przez amerykańską wytwórnię Cuneiform Records w 1994 r.

To także przykład grupy, której próżno szukać w popularnych encyklopediach rockowych. Także w Internecie nie najdzie się o niej za dużo informacji. Tym większy szacunek dla autorów tego opracowania: Karola Majewskiego i Henryka Palczewskiego, że w prahistorycznych czasach przez Internetem zdołali przygotować tak obszerny i wyczerpujący materiał o tym zespole.

Progresywno-awangardowa twórczość tego zespołu świadczy o tym, że pomimo dominacji komercji w tamtejszych mass mediach także w USA były (i są) dobre i niezależne zespoły rockowe tworzące ponadprzeciętne dzieła.



wtorek, 6 grudnia 2022

Paul McCartney – plakat w magazynie „Razem” Nr 1 z 25 IV 1982 r.

 

Tragiczna śmierć Johna Lennona 8 XII 1980 r. w znaczący sposób wpłynęła na odnowienie popularności zespołu The Beatles i twórczości solowej poszczególnych członków tej grupy. Oczywiście grupa ta zawsze cieszy się niesłabnącym uznaniem, ale z powodu kryzysu w przemyśle muzycznym w końcu lat 70. także jej albumy sprzedawały się nieco gorzej niż wcześniej.

Po śmierci Lennona wszystkie albumy The Beatles i jej byłych członków sprzedawały się znakomicie. Przemysł muzyczny kolejny raz zbił więc fortunę na czyimś nieszczęściu i zbiegu okoliczności. Sprzedawały się nie tylko masowe reedycje albumów grupy (wówczas wyłącznie winylowe), ale także różne gadżety z nią z wiązane. Między innymi wydano wówczas serię czterech kolorowych plakatów z wizerunkami członków The Beatles, która także bardzo dobrze się sprzedawała w krajach zachodnich.

Wspomniana seria plakatów stała się także w Polsce podstawą do wydania tych samych plakatów w magazynie „Razem”. Był to organ prasowy ZSMP, a więc młodzieżówki partii komunistycznej. Jednak ówczesna polska poligrafia nie miała jednak takich samych możliwości jak zachodnia, stąd wydane wówczas w naszym kraju reedycje tych zachodnich plakatów były jedynie czarno-białe.

Pretekstem do ich wydania był opis historii zespołu The Beatles przygotowany przez redakcję muzyczną magazynu „Razem”. Całość przygotował i redagował znany ówczesny dziennikarz muzyczny Karol Majewski. Jako pierwszy w serii ukazał się plakat z wizerunkiem Paula McCartneya.

Z trudem kupiłem ten numer magazynu „Razem”. Bo wieść szybko się rozeszła i wszyscy chcieli mieć plakaty Beatlesów, więc pobiegli do kiosków, aby nabyć ten numer tego pisma. Potem sytuacja się powtórzyła, bo wielu chciało mieć u siebie w domu zawsze modne plakaty beatlesów. Mnie udało się kupić tylko dwa numery tej gazety: z plakatami Paula McCartneya i Georga Harrisona.

Plakat ten ukazał się w kwietniu 1982, a więc kilka miesięcy po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, w którym gen. W. Jaruzelski przekształcił nasz kraj w komunistyczną dyktaturę wojskową. Dla mnie i innych młodych był to naprawdę smutny i przygnębiający czas. Muzyka i materiały muzyczne z „Razem” były jednymi z nielicznych atrakcji naszego ówczesnego szarego i ponurego życia.

środa, 9 listopada 2022

Paul McCartney kontra Cyndi Lauper – artykuł w magazynie „Razem” z 1986 r.

 

Paul McCartney (obecnie ma 80 lat) jest jednym z najbardziej znanych kompozytorów i wykonawców muzyki popularnej. Największe sukcesy odnosił wraz z grupą The Beatles, której był współliderem wraz z Johnem Lennonem.

W latach 70. stworzył grupę Wings, z którą nagrał kilka niezapomnianych płyt, z których najbardziej ceni się album „Band on the Run” (1973). Z płyt nagranych przez niego i wydanych wyłącznie pod jego nazwiskiem najwyżej ceni się albumy: „Ram” (1971) i „Tug of War” (1982).

Dla jego dorobku w latach 80. szczególnie ta ostania miała duże znaczenie, bo przyniosła mu popularność wśród nowego pokolenia słuchaczy. Natomiast wydany przez niego w 1986 r. album „Press to Play” uważany jest za jeden ze słabszych w jego dyskografii.

Cyndi Lauper (wł. Cynthia Lauper) to amerykańska piosenkarka i kompozytorka specjalizująca się w muzyce pop, rock i folk. Obecnie ma 69 lat, pierwszą płytę, „She's So Unusual” wydała w 1983 r. Album ten jest do dzisiaj wysoko oceniany przez krytyków i fanów.

I choć nagrywa z powodzeniem płyty do chwili obecnej (jej ostatnim wydawnictwem jest album „Memphis Blues” wydany w 2010 r.), to jednak najlepsze lata kariery ma już na pewno za sobą. W 1986 r. wydała swój drugi album, „True Colours”, także dobrze przyjęty przez krytyków i publiczność. Tę właśnie płytę przedstawiano w tym numerze „Razem”.

Oba teksty przygotował Krzysztof Domaszczyński.