środa, 4 grudnia 2024

Locomotive GT - plakat i historia zespołu w magazynie "Razem" z 1982 r.

 



Węgierski zespół Locomotiv GT działał w latach 1971-1987, a po reaktywacji 1996-2016. Założyli go dwaj byli członkowie zespołu Omega: Gábor Presser (organy) i József Laux (perkusja). Laux był także menadżerem, a jego żona Anna Adamis autorką tekstów w Omega. Wydawało się więc, ze grupa Omega nie przetrwa ich odejścia i nie stworzy już dobrej muzyki. Okazało się jednak, że nie tylko przetrwała, ale i w nowym składzie stworzyła najbardziej udane płyty w dziejach węgierskiego rocka.

Z kolei nowo powstała grupa Locomotiv GT której skład uzupełnili dwaj nowi muzycy (Tamás Barta (gitara) i Károly Frenreisz (bass, saxofon śpiew), wychodząc od blues rocka zaczęła tworzyć muzykę w stylu jazz rockowym a także progresywnym. W latach 70. faktycznie nagrała kilka dobrych albumów, z których najlepsze powstały w pierwszym pięcioleciu tej dekady, ale żaden z nich nie osiągnął takiego sukcesu jak płyty zespołu Omega.

Płyty Locomotiv GT lepiej niż na Węgrzech sprzedawały się na Zachodzie, gdzie zespół intensywnie koncertował nagrywając też udane albumy koncertowe (jeden z nich „In Warsaw” ukazał się potem też w Polsce). Te najlepsze albumy studyjne to: debiutancki „Locomotiv GT” (1971), „Ringasd el magad” (1972), „Bummm!” (1973) i nagrany wspólnie z Kati Kovács „Kovács Kati és a Locomotiv GT” (1974). Kati Kovacs grupą LGT nagrała jeszcze następujące albumy: „Rock and roll” (1976), „Close to the Sun” (1976), „Kati” (1976).

W maju 1972 roku LGT był jedynym zespołem z kontynentu, który wystąpił na Great Western Express Festival w Lincoln w Anglii, gdzie węgierscy muzycy zagrali u boku takich gwiazd jak: Genesis, The Beach Boys, Joe Cocker i The Faces. W 1973 r. grupa ponownie koncertowała w Wielkiej Brytanii, a także występowała w programach telewizyjnych. W 1974 r. zespół odbył udaną trzymiesięczną trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Płyty nagrywane za granicą i odnoszone tam sukcesy, a także tematyka niektórych utworów zaniepokoiła komusze władze na Węgrzech, które zaczęły utrudniać grupie dalszą karierę. W takich okolicznościach na odejście i przeniesienie się na stałe do Kanady a potem do USA zdecydował się w 1976 r. jeden z jej założycieli perkusista József Laux. Ostatnią płytą z jego udziałem był podwójny album „Locomotiv GT V” (1976) z elementami funku i psychodelicznego rocka zakazany jednak w kraju muzyków.

Z późniejszych płyt grupy za najciekawszy należy uznać podwójny koncepcyjny album „Loksi” (1980) podzielony na cztery strony: Sen, Życie, Gra i Strona IV. Także tym razem dała o sobie znać cenzura, która nie pozwoliła na wydrukowanie tekstów we wkładce tego albumu. Był to też pierwszy album, za który zespół otrzymał tantiemy.

Prezentowany powyżej plakat i opis historii grupy przygotowany przez Wiesława Królikowskiego prezentuje stan polskiej wiedzy o tym zespole z początku lat 80. XX w.




sobota, 5 października 2024

Awangarda rocka. W poszukiwaniu... (muzyczny dorobek Freda Fritha) - artykuł w magazynie "Razem" z 1983 r.?

 

Fred Frith, a właściwie Jeremy Webster „Fred” Frith (ur. 17 II 1949 w Heathfield w Anglii (66 km na południowy-wschód od Londynu), to angielski gitarzysta, ale także multiinstrumentalista, kompozytor i kierownik awangardowych grup muzycznych z terenu Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.

Pomimo tego, że obecnie wiedzą o muzyce za sprawą Internetu uległa znacznej trywializacji, bo jego biografie można znaleźć m.in. w Wikipedii, to jednak Fred Frith i jego dorobek muzyczny pozostaje praktycznie nieznany większości tzw. zwykłych fanów muzyki. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest fakt, że przez całe swe życie artysta ten koncentrował się na poszukiwaniu nowych form w muzyce, co przynosiło dzieła ważkie artystycznie, ale mało komercyjne. Tak więc pomimo liderowania kilkoma wyjątkowymi grupami, np. Henry Cow czy Skeleton Crew i nagrania z nimi, bądź solo, kilkudziesięciu płyt, z których przynajmniej 10 należałoby nazwać wybitnymi w dziejach muzyki (nie tylko popularnej), jego osoba i dokonania wciąż pozostają praktycznie nieznane szerszemu kręgowi odbiorców.

W jednym z wywiadów z lat 70. XX w., Fred Frith podkreślił, że nie interesuje go sukces komercyjny w interpretacji muzycznego show biznesu, a wyłącznie działalność artystyczna. Wspomniana działalność, czyli nagrywanie nowatorskiej muzyki rockowej będącej nową sztuką, a także lewicowe poglądy naszego bohatera skutecznie odstraszały od niego potencjalnych wydawców i złaknionego tandetnej muzyki rozrywkowej masowego odbiorcy.

Ja jestem od lat miłośnikiem twórczości Freda Fritha i jego zespołów, ale nie jakimś tam fanatykiem, który wyłącznie słucha i fascynuje się awangardą muzyczną, a jedynie osobnikiem otwartym na inne brzmienia w muzyce. Z drugiej strony nigdy nie było łatwo interesować się tego rodzaju muzyką z powodu wyjątkowych trudności w dostępie do płyt.

Początki mojego zainteresowania twórczością Freda Fritha i jego zespołów przypadają na 1983 r. (lub 1982?, bo nie jestem pewien daty publikacji tego materiału), kiedy to w magazynie "Razem" w serii "Awangarda rocka" ukazał się tekst pt. "W poszukiwaniu..." poświęcony dorobkowi Freda Fritha  z naciskiem na okres gdy działał w grupie Henry Cow (publikowany tym wpisem). W przeciwieństwie do innych tekstów o muzyce w tym magazynie, których autorem w większości był Karol Majewski, tym razem jego współautorem był także Henryk Palczewski. Ten ostatni był zresztą osobą, która udzielała się także w innych pismach muzycznych okresu PRL, wszędzie specjalizując się w opisach muzyków i muzyki z kręgu awangardy rocka.

Przygotowanie wówczas takiego tekstu, a wcześniej zdobycie płyt do przesłuchania i sfotografowania okładek, graniczyło prawie z cudem, zwłaszcza że mówimy o wydawnictwach niszowych wydawanych w bardzo małych nakładach i znanych jedynie garstce krytyków i najbardziej oddanych fanów. Tym bardziej zachęcam do przypomnienia sobie tego tekstu.

Na zakończenie trzeba dodać, że od tego czasu przez kolejne ponad 30 lat, Fred Frith nagrał dziesiątki innych, nie ujętych tym opracowaniem płyt, a także stworzył wiele oryginalnych projektów muzycznych, w tym tzw. Nowojorską Śródmiejską Scenę Jazzową (New York Downtown Jazz Scene). Przez lata współpracował też z innymi równie awangardowymi muzykami, m.in. z Johnem Zornem.

Widać, że rodzina musiała być sama z siebie zdolna, bo jego brat Simon Frith (ur. 1946 r.) to jeden z pierwszych poważnych badaczy muzyki i kultury popularnej związany w przeszłości z Uniwersytetem w Edynburgu, a obecnie z Uniwersytetem Strathclyde w Glasgow. Jego najsłynniejszym dziełem jest pionierska praca pt. "The Sociology of Rock" wydana w 1978 r. Inna jego znana książka pt.: "Performing Rites: On the Value of Popular Music" z 1996 r. została wydana także w Polsce pt.: "Sceniczne rytuały. O wartości muzyki popularnej" w 2011 r.

środa, 4 września 2024

Queen – „Hot Space” (1982), Paul McCartney – „Tug Of War” (1982), Robert Plant – „Pictures At Eleven” (1982) – recenzje płyt z magazynu „Razem” z 1982 r.

 

Wszystkie trzy recenzje przygotował Karol Majewski. To teksty pisane na „gorąco”, więc nie wszystkie przedstawione tutaj poglądy np. o wysokim poziomie artystycznym albumu „Hot Space” grupy Queen przetrwały próbę czasu. Ale i tak całość zadziwiająco dobrze przetrwała próbę czasu.

Kiedy czytałem te recenzje mogłem tylko pomarzyć o tym, aby kiedyś móc kupić sobie te płyty (albumu „Hot Space” nie mam zresztą do dzisiaj – ale to już z innych powodów). Myślę, że podobnie było z innymi Czytelnikami magazynu „Razem”, wówczas nastolatkami, a obecnie ludźmi co najmniej w średnim wieku.

Przypominam tutaj po raz kolejny, że w tym czasie w Polsce nowo wydana zachodnia płyta winylowa kosztowała pełną miesięczną pensję ówczesnego statystycznego Polaka, czyli ok. 20 dolarów. Dzisiejsza młodzież w naszym kraju nie ma pojęcia jak biednie i trudno się żyło w okresie PRL.

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Wishbone Ash – „Just Testing” oraz Nazareth – „Malice In Wonderland” – recenzje z magazynu „Razem” z 1980 r.

 

Oba to zespoły brytyjskie, dość popularne, ale nie na masową skalę, a także oba istniejące do chwili obecnej. Jednak teraz znane są już tylko zagorzałym fanom, gdyż lata swych największych sukcesów miały w latach 70. poprzedniego stulecia.

Recenzowany w rubryce muzycznej „Razem” album „Just Testing” był dziesiątą płytą studyjną zespołu Wisbone Ash. Nagrano ją w składzie: Martin Turner – gitara basowa, wokal, Andy Powell – gitara, wokal, Steve Upton – perkusja, Laurie Wisefield – gitara, wokal – ten ostatni grał w grupie w latach 1974-1980.

Album jest próbą połączenia dawnego stylu grupy z nowymi elementami nakierowanymi na nowe pokolenia fanów. Do moich ulubionych nagrań z tego albumu należą: „Living Proof” - przebojowa gitarowa melodia z jakich znany był zespół, "Insomnia" - nowatorska syntezatorowa gitara i "Helpless" - nawiązujący do klasycznego gitarowego brzmienia grupy.

Niestety, te kilka dobrych nagrań nie było w stanie zatrzeć niekorzystnego wrażenia całości albumu. Z tego powodu na kapryśnym rynku muzyki pop i rock płyta ta przepadła zwłaszcza, że nie osiągnęła zakładanych wysokich pozycji na brytyjsko-amerykańskim listach sprzedaży. Doprowadziło to do uczynienia z Wishbone Ash zespołu niszowego i marginalnego. Stało się tak tym bardziej, że dwie kolejne dwie płyty : “Number of The Brave” (1981) i “Twin Barrels Burning” (1982) były jeszcze gorsze.

Z perspektywy czasu także album “Malice in Wonderland” grupy Nazareth był próbą stworzenia nowego repertuaru nawiązującego jednak do dawnego brzmienia muzyki zespołu. Była to w sumie jego dwunasta płyta studyjna a jej wyjątkowo miłe dla ucha brzmienie było dziełem producenta Jeffa Baxtera, a wcześniej gitarzysty i członka grupy Steely Dan.

Postanowił on uwypuklić tę bardziej popową, ale w szlachetnym rozumieniu tego słowa, stronę muzyki Nazareth, a dzięki temu dotrzeć z jego repertuarem do szerszego kręgu odbiorców. Można powiedzieć, że w dużym stopniu mu się to udało, ale odbiór albumu wśród fanów spotkał się z krytyką.

Własne pop rockowe kompozycje grupy okazały się dość słabe i nie przekonywały oryginalnością, a co za tym idzie nie znalazły poklasku na listach przebojów. Z kolei dawni fani nie kupowali płyty, bo p

oczuli się oszukani zdradą hard rockowych korzeni grupy. Oczywiście prawda była bardziej skomplikowana, gdyż od początku swej kariery przynajmniej połowa repertuaru Nazareth stanowiły zawsze dość nijakie kompozycje pop rockowe.

Album ten nagrano w składzie: Dan McCafferty – śpiew, Manny Charlton – gitara, Pete Agnew – gitara basowa, Darrell Sweet – perkusja i Zal Cleminson – gitara. Ten ostatni był członkiem grupy w latach 1978-1980.

Jednak w przeciwieństwie do Wisbone Ash, zespół Nazareth zdołał się podźwignąć z tego niepowodzenia i w następnych latach nagrał jeszcze kilka ciekawych i w miarę dobrze ocenionych przez krytyków oraz publiczność płyt, np. “2 XS” (1982) czy ”Snakes ‘N’ Ladders” (1989).

Oba albumu miały bardzo ciekawe pod względem wizualnym okładki intrygujące a zarazem zachęcające do zapoznania się z ich zawartością.

W epoce oba albumy zaprezentowano w audycjach z cyklu "Nowa Płyta" nadawanych w Polskim Radiu: album "Just Testing" zespołu Wishbone Ash 29 VI 1980 r, natomiast album "Malice in Wonderland" 6 VII 1980 r.

Pamiętam, że przez wiele następnych lat nie mogłem nigdzie zdobyć nagrań z tych płyt, bo z powodu porażki rynkowej nie nadawano ich w radio (a jak już to ja o tym nie wiedziałem), a potem nie mogłem ich zdobyć na wznowieniach kompaktowych.

Obie recenzje przygotował Karol Majewski.

sobota, 6 lipca 2024

Gordon Lightfoot, Little Feat, The Kinks, Kool and the Gang – biografie wykonawców z rubryki „rock lat 70” z magazynu „Razem” z lat 1982-1983

 

Gordon Lightfoot, a właściwie Gordon Meredith Lightfoot Jr., to kanadyjski muzyk folkowy i country bardzo znany w Kanadzie i USA, ale raczej kompletnie nie znany w Polsce. Obecnie muzyk ten wciąż pozostaje aktywny, pomimo swych 78 lat (ur. 1938 r.). Miał duży wkład w zdefiniowanie brzmienia pop-folku w latach 60. i 70. XX w.

Najbardziej cenione są jego następujące albumy: „Lightfoot!” (1966), „The Way I Feel” , (1967), „Did She Mention My Name” (1968), „Sit Down Young Stranger (1970), „If You Could Read My Mind” (1970), „Sundown” (1974).

Little Feat to amerykański zespół rockowy odnoszący największe sukcesy w latach 70. XX w. Jego założycielami byli: Lowell George (zm. 1979) - kompozytor, wokalista i gitarzysty oraz Bill Payne – klawiszowiec. W 1987 grupa reaktywowała się i funkcjonuje do chwili obecnej.

Jego styl był mieszanką rock, rolla, bluesa, rythm and bluesa, boogie, country, folku, a także gospel, soulu, funku i jazzu. W pewnym stopniu charakter ich muzyki poprzedzał słynne pop-rock-jazzowe brzmienie znane później z albumów Stinga. Jego twórczość można też opisać jako taki bardziej komercyjny The Allman Brothers Band.

Najbardziej cenione są jego pierwsze albumy: „Little Feat” (1971), „Sailin' Shoes” (1972), „Dixie Chicken” (1973), „Feats Don't Fail Me Now” (1974) oraz koncert „Waiting for Columbus:” (1978).

The Kinks to zespół brytyjski, ale bardziej popularny w Stanach Zjednoczonych niż w rodzinnym kraju. Zaliczany do ścisłej czołówki klasyków rocka lat 60. i często stawiany na równi z konkurują z nim grupą The Who. Grupa działała w latach 1963-1996, ale swe najważniejsze albumy nagrała w latach 60.

Do legendy przeszły riffy gitarowej jej lidera Raya Davisa np. do piosenki „You Really Got Me” będące impulsem do powstania hard rocka. Jego styl był mieszanką surowego rock and rolla i popu wywodzącego się z klasycznego angielskiego wodewilu, co w ostatecznym wypadku stworzyło styl nazywany później barok popem a po dalszej modyfikacji - brytyjskim country.

Najbardziej cenione są jego wczesne przeboje (tutaj sprawdza się dobrze składanka) oraz następujące albumy: „The Kink Kontroversy” (1965), „Face to Face” (1966), „Something Else by the Kinks” (1967), „The Kinks Are the Village Green Preservation Society” (1968), „Arthur (Or the Decline and Fall of the British Empire)” (1969), „Lola Versus Powerman and the Moneygoround, Part One” (1970) oraz „Muswell Hillbillies” (1971).

Kool and the Gang, to zespół amerykański pamiętany głównie ze złotej ery disco. ale tworzył także muzykę w innych stylach: rhythm and bluesie, soulu, funku i jazzie. Nie było to przypadkowe, gdyż wszyscy tworzący go muzycy byli czarni i mieli doskonałe wyczucie rytmu. Grupa istnieje nieprzerwanie do 1964 r., ale największe sukcesy odnosiła w latach 70.

Do jej największych osiągnięć zalicza się następujące albumy: „Kool and the Gang” (1969), „Live at PJ's (1971), „Live at the Sex Machine” (1971), „Wild and Peaceful” (1973), „Spirit of the Boogie” (1975), „Something Special” (1981).

Biografie: zespołów Little Feat i The Kinks, a także przypuszczalnie Gordona Lightfoota opracował Krzysztof Domaszczyński, a biografię grupy Kool and the Gang przygotował Marek Wiernik.

niedziela, 2 czerwca 2024

Jimi Hendrix - plakat i opis w magazynie "Razem" z 1980 r. (lub 1981 r.?)

 



Jimi Hendrix (27 XI 1942 - 18 IX 1970) uważany jest powszechnie za najwybitniejszego gitarzystę w dziejach muzyki rockowej, wręcz utożsamianego z tym gatunkiem muzyki. W jednym z wywiadów pewien inny wybitny gitarzysta wspomniał, że gdy był młody intensywnie uczył się gry na gitarze. Był bardzo zadowolony z efektów do czasu aż usłyszał Hendrixa.
 
Był w szoku, bo choć tamten nie znał nut i nie poznał wymyślnych technik gry na gitarze, to w jego ręku ten instrument zyskiwał nadludzkie moce, zwłaszcza gdy w jednym z nagrań osiągnął efekt podwodnego brzmienia gitary.
 
W szoku byli też muzycy, którzy z nim współpracowali, a zwłaszcza dwaj pozostali członkowie Jimi Hendrix Experience: Mitch Mitchell i Noel Redding. Zachowania nagrania na wideo, a także wspomnienia dowodzą, że obaj ci muzycy, choć byli bardzo dobrzy w swej klasie, ledwo nadążali za rozpędzoną gitarową kanonadą Hendrixa. Ale też nie było takiego muzyka, który mógł wówczas i obecnie Hendrixowi dorównać.
 
Podobnie do Erica Claptona, Hendrix nie miał łatwego dzieciństwa, choćby z powodu biedy i porzucenia przez małoletnią matkę. Jego rodzice rozwiedli się, gdy Hendrix miał dziewięć lat. Jego wychowaniem zajmowały się obie babcie, a także siostra matki. Był afroamerykaninem, ale w jego żyłach płynęła też krew irlandzka i indiańska (z plemienia Czirokezów).
 
W tolerancyjnych Stanach lat 50. i 60. nie było z tym problemu, bo była prawnie zalegalizowana segregacja rasowa i nie trzeba się było martwić tym, że czarny, czy inny mieszaniec, wejdzie do pomieszczeń zarezerwowanej dla białych - wiadomo było że psów i czarnych się nie wpuszcza.
 
Podobnie do wielu innych czarnych w tamtym czasie, Hendrix szybko popadł w konflikt z prawem, za usiłowanie kradzieży samochodu. Dano mu jednak wybór: więzienie, albo służba wojskowa, wybrał to drugie. Rozpoczął ją w 1961 r. ale już w lipcu 1962 r. został zwolniony z wojska po urazie kręgosłupa jakiego doznał podczas skoku spadochronowego. O tych jego służby wojskowej dowiedziałem się dopiero po latach.

Gdy w młodości czytałem dostępne mi jego życiorysy nie mogłem zrozumieć jak ktoś taki jak Hendrix, grający hymny antywojenne, sam zgłosił się do wojska, którego szczerze zawsze nienawidziłem (zwłaszcza mając na uwadze realia służby w wojsku Polski Ludowej).
 
Po wyjściu z wojska razem z poznanym tam przyjacielem Billy Coxem założył swój pierwszy zespół, ale nie przynosił on spodziewanych dochodów, więc Hendrix z konieczności został nisko opłacanym muzykiem sesyjnym. Jak więc widać jego wczesna kariera daleka była od ideału i "amerykańskiego snu" i nie wróżyła mu wielkich sukcesów.
 
Jego prawdziwa kariera rozpoczęła się z chwilą, gdy na początku 1966 r. Hendrixem zainteresował się Chas Chandler. W tym czasie ten basista zespołu The Animals był już głównie producentem i poszukiwał nowych talentów. Szansę na swój sukces dostrzegł w wypromowaniu nieziemsko zdolnego czarnego amerykańskiego gitarzysty.

We wrześniu 1966 r. Hendrix przybył do Londynu. Jednocześnie odbywały się przesłuchania muzyków do jego zespołu. Wybrano do niego ostatecznie gitarzystę Noela Reddinga, który miał odtąd grać na basie i perkusistę Mitcha Mitchella. W ten sposób narodził się zespół The Jimi Hendrix Experience istniejący od IX 1966 r. do VI 1969 r.
 
Jednak oczekiwania Hendrixa i Chandlera co do nowego zespołu były inne. Hendrix myślał raczej o wieloosobowym składzie z instrumentami klawiszowymi i dętymi, a Chandlerowi chodziło o typowy rockowy skład, najlepiej trio wzorowane na The Cream. Nie przypadkiem więc podczas koncertu tego ostatniego zespołu w Londynie w dniu 1 X 1966 r., a za zgodą jego członków, Hendrix wszedł na scenę i odegrał z nim swą wersję utworu "Killin' Floor" Howlina Wolfa.
 
Eric Clapton i jego kompani byli podwójnie zszokowani, po pierwsze, bo znalazł się ktoś, kto nie bał się stanąć w szranki z członkami The Cream uważanymi wówczas za najlepszych instrumentalistów w Wielkiej Brytanii, po drugie, że ów gość, czyli Hendrix okazał się być tak dobry, że wszystkim dosłownie opadła szczęka.
 
Zespół The Jimi Hendrix Experience wydał za swego istnienia tylko trzy płyty studyjne: "Are You Experienced" (V 1967), "Axis: Bold as Love" (XII 1967) i podwójny "Electric Ladyland" (25 X 1968) oraz składankę "Smash Hits" (IV 1968). Przy tej okazji trzeba zwrócić uwagę na fakt, że debiutancki album grupy w wydaniu brytyjskim i amerykańskim różnił się nie tylko okładką, ale także układem i doborem utworów.
 
Za życia Hendrix wydano jeszcze tylko jedną płytę studyjną z jego udziałem, album "Band of Gypsys" (VI 1970) z zespołem o tej samej nazwie, a także nagrania umieszczone na składankowych albumach dokumentujących jego udział w koncertach na festiwalu w Woodstock (Woodstock: Music from the Original Soundtrack and More, wyd. V 1970) i w Monterey (Historic Performances Recorded at the Monterey International Pop Festival, wyd. VIII 1970).
 
Pomimo krótkiego życia i jeszcze krótszego okresu aktywności twórczej, Hendrix pozostawił po sobie ogromną ilość nagrań, które zostały następnie wydane po jego śmierci. Liczy się je jako osobną dyskografię tzw. pośmiertną. Niektóre z tych nagrań to inne wersje jego znanych utworów, ale zdarzają się też utwory nieznane. Wśród nich przeważają jednak różnego rodzaju improwizacje zarejestrowane podczas licznych koncertów Hendrixa. Niektóre z tych płyt uważa się nie tylko za bardzo dobre, ale wręcz wybitne.
 
Po latach, na płytach kompaktowych, wydano też pełne wersje jego koncertów z Woodstock ("Live at Woodstock", wyd. VI 1999) i Monterey ("Jimi Plays Monterey", wyd. II 1986), a także innych np. z występów w Hendrixa w Royal Albert Hall w Londynie (24 II 1969) i San Diego Sports Arena (24 V 1969) opublikowanych na albumie "Hendrix In The West" (I 1972).
 
Wśród albumów wydanych po śmierci Hendrixa za najwartościowsze uważam: "The Cry of Love" (III 1971) lub jego poszerzoną wersję pt.: " First Rays of the New Rising Sun" (IV 1997), "Rainbow Bridge" X 1971), "Nine to the Universe" (III 1980), podwojny " The Jimi Hendrix Concerts" (VIII 1982), "Blues" IV 1994).
 
Często się mówi, że w jakimś kraju nie doceniają człowieka i dopiero gdy docenią go obcy, to w swoim kraju jest on także doceniony. Jimi Hendrix jest doskonałym przykładem takiej osoby. Szokujące jest tylko to, że nie doceniono go w tym wzorcowym inkubatorze kapitalizmu i wszelkich talentów za jakie chcą uchodzić Stany Zjednoczone.
 
Obecnie wszyscy członkowie zespołu Jimi Hendrix Experience już nie żyją: Jimi Hendrix zmarł przedwcześnie w wieku 27 lat udusiwszy się własnymi wymiocinami w dniu 27 XI 1970 r., Noel Redding zmarł 11 V 2003 r. , a Mitch Mitchell 12 XI 2008 r. Życie tych muzyków zgasło, ale muzyka jaką stworzyli wciąż świeci jasnym blaskiem i - jak przypuszczam - długo jeszcze jej płomień nie wygaśnie.
 
Marzeniem każdego nastolatka interesującego się muzyką z mojego pokolenia było posiadanie nagrań i plakatu Jimi Hendrixa. Opublikowany w tygodniku "Razem" w 1980 r. lub w 1981 r. plakat i opis tego muzyka był więc spełnieniem marzeń fanatyków takich jak ja. Przypuszczam, że przygotowano go najpewniej z okazji 10 rocznicy śmierci artysty w 1980 r.
 
Plakat po obu stronach był czarno-biały. Na jego stronie A była sylwetka Hendrixa wchodzącego po drewnianych schodach od strony zaplecza na scenę, a także 12 tytułów jego najsłynniejszych utworów z początkowymi partiami tekstu i zapisu nutowego. Na stronie B przedstawiono krótki życiorys muzyka autorstwa Karola Majewskiego, co uzupełniała publikacja okładek i spisów treści wszystkich jego ważniejszych płyt wydanych do tego czasu za życia i po jego śmierci.
 
Znaczną cześć opisu poświęcono na przedstawienie korzeni kulturalno-muzycznych z jakich wyrosła muzyka Hendrixa, a więc ruchu i muzyki hipisowskiej końca lat 60. Tę część opisu znacznie uatrakcyjniały fragmenty dzieł Allena Ginsberga i Arthura Rimbauda. Całości dopełniała bardzo ciekawa relacja-wspomnienie Cezarego Gumińskiego z jego pobytu na koncercie Hendrixa w KB Hallen w Kopenhadze w 1970 r.
 
Pamiętam, że gdy czytałem tę relację, to zastanawiałem się nad tym, jakim cudem Ktoś z państwa socjalistycznego, z którego praktycznie nie można było wyjechać, i w którym ludzie żyli w większości w biedzie, mógł i było go stać, na wyjazd za granicę i pójście na koncert gwiazdy muzyki, co wówczas i obecnie raczej nie było tanie. Jeszcze wówczas nie znałem dzieła Orwella i bajki o zwierzętach równych i równiejszych.
 

piątek, 3 maja 2024

Awangarda rocka. W poszukiwaniu [Fred Frith] – artykuł w magazynie „Razem” z 1983 r.

 


We wczesnych latach 80. pisanie o muzyce rockowej w Polsce było nie lada wyzwaniem, gdyż byliśmy krajem odciętym od zachodnich źródeł tej muzyki oraz informacji o niej. Jeszcze trudniej było pisać o awangardzie rocka, która nawet na Zachodzie nie cieszyła się nigdy zbyt dużą popularnością, a w Polsce była praktycznie nieznana.

Wyjątkiem od tej reguły była seria artykułów przygotowanych przez Karola Majewskiego i Henryka Palczewskiego dla działu muzycznego magazynu „Razem” w których opisali oni wspólnie lub każdy samodzielnie najważniejszych przedstawicieli tego nurtu. Oczywiście gdy czytałem te artykuły to nie słyszałem jeszcze opisywanej w nich muzyki, ale już same jej opisy bardzo mnie intrygowały i zapewne przez to zainteresowałem się akurat tym nurtem muzyki rockowej.

Prezentowany tutaj artykuł przedstawia sylwetkę brytyjskiego gitarzysty i kompozytora Freda Frita (ur. 1949 r.) od lat na stałe mieszkające w Stanach Zjednoczonych. Artykuł opisuje jego dorobek twórczy do 1982 r., a więc z okresu gdy grał głównie awangardowego rocka przemieszanego z elementami progresywnego i art rocka. Zawsze jednak podstawą jego muzyki był eksperyment i swobodna improwizacja, często kolektywna. W późniejszym okresie doszły do tego coraz śmielsze wyprawy w kierunku nawiązującym i rozwijającym dokonania wielkich awangardzistów muzyki klasycznej XX w., a więc w stylu tzw. modern classical.

Od początku swej aktywnej działalności twórczej Fred Frith zawsze był na pierwszej linii awangardy przecierającej szlak do innych podobnych wykonawców. Z biegiem czasu stał się takim Frankiem Zappa awangardy i jednym z jej głównych koryfeuszy. Jego główną zasługą było uczynienie z muzyki rockowej prawdziwej autonomicznej sztuki, a nie jedynie muzyki popularnej powielającej własne schematy, np. bluesowe, jazzowe czy proste nawiązania do europejskiej muzyki klasycznej.

W ciągu swej długiej kariery był twórcą lub współtwórcą kilku wyjątkowo nowatorskich i twórczych zespołów, m.in. Henry Cow, Art. Bears, Massacre, Skeleton Crew, Naked City. Ponadto nagrywał i wydawał także płyty samodzielnie. Pierwszą z nich pt. „Guitar Solo” wydał w 1974 r. Jego dorobek płytowy jest tak duży i tak znaczący artystycznie, że nie sposób go opisać w paru zdaniach.

Fred Frith, choć nie jest powszechnie znany, należy do najważniejszych twórców muzyki XX wieku. Napisałem muzyki, bo choć generalnie jego twórczości przynależy do rocka, to jednak w jego wypadku nigdy nie były to skoczne piosenki bez głębszych treści zdobywające masowe uznanie na listach przebojów.

Bratem Freda Frita jest Simon Frith, znany kulturoznawca, a zarazem profesor i autor książek o socjologii muzyki popularnej. Jego ksiązki są na tym samym poziomie intelektualnym co muzyka brata, - a więc nie dla każdego.

czwartek, 4 kwietnia 2024

Genesis i King Crimson - biografie zespołów z magazynu "Razem" z 1982 i 1983 r.

 

Genesis i King Crimson to giganci progresywnego rocka (ten pierwszy także pop rocka), a dzieje tych zespołów są obecnie powszechnie znane przede wszystkim za sprawą licznych monografii książkowych jakie ukazały się jeszcze w okresie przedinternetowym.

Jednak w okresie PRL losy i dorobek tych zespołów był w Polsce wciąż mało znany. Stąd oczywiście ich monografie ukazały się w ramach rubryki muzycznej magazynu "Razem" i serii "Rock lat 70-tych". Oba teksty o bardzo zwięzłym encyklopedycznym charakterze przygotował Krzysztof Domaszczyński.

Wcześniej o zespole Genesis w PRL pisał m.in. K. Piekutowski, który przygotował artykuł o jego losach opublikowany na łamach miesięcznika "Jazz. Rytm i Piosenka" nr 7-8 z 1976 r. Miało to miejsce przy okazji wydania nowego wówczas albumu "A Trick Of The Tail", i jako to nazywano, "wyjścia z cienia" tej grupy po odejściu Petera Gabriela. Bardziej pełny i rzeczowy charakter miało opracowanie o tej grupie Wiesława Weissa opublikowane w nr 2 miesięcznika "Jazz. Magazyn Muzyczny" w 1981 r.

Z kolei o zespole King Crimson pierwszy tekst w j. polskim przygotował Grzegorz Boguta pt.: "W zamku rumianego króla" opublikowany na łamach "Jazz. Rytm i Piosenka" w nr 7-8 z 1970 r. Nawiązywał on bezpośrednio do wielkiego sukcesu debiutanckiego albumu tej grupy. Jednak jak widać problemem było już samo przetłumaczenie tytułu tego albumu.

W jednym z wydań magazynu "Razem" z 1980 r. (lub 1979 r.) przygotowano i opublikowano niewielki popularny opis dziejów tej grupy. Pamiętam go dobrze, bo otrzymałem go w prezencie od kolegi Eugeniusza K, ale niestety ten wycinek gdzieś mi się już dawno temu zawieruszył.

Pierwszą w pełni rzeczową monografię tego zespołu opracował Wiesław Weiss i opublikował w magazynie "Jazz. Magazyn Muzyczny" nr 5 z 1981 r. Szczególną wartość analityczną i poznawczą posiada dwuczęściowa monografia zespołu przygotowana przez Andrzeja Dorobka opublikowana w dwóch numerach "Magazynu Muzycznego" nr 1 i 3 w 1987 r.

Już w okresie po upadku PRL szczególne znaczenie mają aż trzy tzw. wkładki o King Crimson. Pierwsze dwie przygotowała redakcja magazynu "Tylko Rock" i opublikowano je w nr. 11 z 1992 r. i 12 z 1997 r. Natomiast trzecią przygotowała redakcja miesięcznika "Teraz Rock", będącego mutacją tego ostatniego, i opublikowała w nr 8 tego pisma z 2005 r.?

piątek, 1 marca 2024

Techno-Rock. Tangerine Dream i muzyka elektroniczna – artykuł w magazynie „Razem” z 1984 r.?

 

Pierwsze albumu z popularną muzyką elektroniczną pojawiły się już w końcu lat 60. (Walter Carlos), ale na dobre muzyka elektroniczna jako styl znaczący styl rokowy zagościła na światowym rynku muzycznym dopiero w latach 70.

Początkowo płyty z tą muzyką miały charakter niszowy (pierwsze albumu Tangerine Dream i Klausa Schulze, Ash Ra Tempel), ale z chwilą wielkiego sukcesu albumu „Phaedra” zespołu Tangerine Dream wydanego przez Vigrin Records w 1974 r. stopniowo weszły do głównego nurtu tego gatunku muzyki. Obok wspomnianych do grona twórców klasycznego elektronicznego rocka weszli także wówczas m.in. następujący wykonawcy: Vangelis, Synergy, Kraftwerk, Jean-Michelle Jarre, Heldon, Isao Tomita.

Przełom lat 70. i 80. to okres największych sukcesów komercyjnych tradycyjnego elektronicznego rocka (mam tutaj na myśli nie popową jego wersję). Prezentowany tutaj artykuł Karola Majewskiego przypomina historię tej muzyki i jej głównych przedstawicieli w chwili ich największych sukcesów rynkowych w pierwszej połowie lat 80.

sobota, 10 lutego 2024

Elton John, Art Garfunkel, Harpo, Janis Ian, Yvonne Elliman – notki biograficzne w magazynie „Razem” z lat 1981-1983

 

Tym razem przypominam kolejny zestaw notek biograficznych poświęconych zachodnioeuropejskim wykonawcom muzyki popularnej. Drukowano je w magazynie „Razem” w latach 80. XX w. Było to pismo pod patronatem ZSMP, ale obok treści typowo propagandowych zwierało też dużo treści bliskich młodzieży, w tym materiały muzyczne.

Tym razem w swych wycinkach z różnych lat zebrałem opisy wykonawców bliższych muzyki pop, niekiedy bardzo znanych np. Eltona Johna, ale także prawie zapomnianych np. Harpo.

sobota, 6 stycznia 2024

Phil Lynott, plakat lidera zespołu Thin Lizzy w magazynie "Razem" z 1983 r.

 


Czwartego stycznia bieżącego roku minęła 39 rocznica przedwczesnej śmierci Pila Lynotta, gitarzysty basowego, kompozytora i lidera irlandzkiego zespołu rockowego Thin Lizzy (Chuda Lizzy). Podobnie jak wielu innych muzyków, prowadzących zbyt rock and rollowy tryb życia, Phil Lynott zmarł przedwcześnie z powodu niewydolności serca wywołanego nadużywaniem narkotyków.

W chwili jego śmierci grupa Thin Lizzy nie istniała już od 3 lat i od tylu lat nie nagrywała nowych płyt. Było to spowodowane dwoma przyczynami: znudzeniem się Lynotta muzyczną formułą własnej grupy i skoncentrowaniem się przez niego na karierze solowej. Jednak na krótko przed śmiercią Lynott planował wskrzeszenie zespołu i nagranie z nim nowej płyty. Plany te przerwała nagła śmierć muzyka.

Z okazji kolejnych rocznic śmierci Phila Lynotta w prasie światowej, w tym także polskiej, ukazały się okolicznościowe artykuły podkreślające wielki talent tego muzyka i jego dokonania artystyczne. Obecnie większość albumów zespołu Thin Lizzy, a także jego solowe płyty uważane są za klasykę rocka, co więcej w 2005 r. w Dublinie odsłonięto nawet pomnik muzyka. Wszystko to jest dowodem wielkiego uznania dla jego talentu i dokonań.

Portal allmusic.com bardzo dobrze ocenia większość jego płyt a zwłaszcza płyty studyjne Thin Lizzy nagrane pomiędzy 1974 a 1979 rokiem, a szczególnie płytę "Jailbreak" z 1976 r. Jednak za najlepsze dokonanie w karierze zespołu uważa się podwójny koncertowy album "Live and Dangerous" z 1978 r. - przy okazji jest to także jedna z najlepszych płyt koncertowych w historii rocka.

Jednak w epoce, czyli w latach 70. XX w., kiedy zespół Thin Lizzy działał uważano go, podobnie jak inne pobratymcze mu grupy z Wielkiej Brytanii, np. UFO, za typową grupę "drugiego planu", a więc działającą w cieniu czołówki ówczesnego rocka, czyli zespołów Led Zeppelin, Black Sabbath i Deep Purple. Taka opinia o Thin Lizzy istnaial także w Polsce okresu PRL.

Pamiętam bardzo dobrze jak przy okazji prezentacji jego albumu "Chinatown" (mojego ulubionego) z 1980 r. w Polskim Radio, znany prezenter radiowy Jerzy Janiszewski powiedział, że wszystkie płyty tego zespołu utrzymane są na jednakowym średnim poziomie i brzmią podobnie, stąd w zasadzie trudno je nawet rozróżnić. Trudno by było nie zgodzić się z tą tezą także obecnie, choć oczywiście niektóre z tych klasycznych płyt są lepsze np. "Black Rose: A Rock Legend" z 1979 r., a inne gorsze np. "Renegade" z 1981 r.

Obecnie o grupie Thin Lizzy i jej liderze z łatwością można poczytać w fachowej prasie, notkach biograficznych zamieszczonych w Internecie, a także w polskich i angielskich encyklopediach, ale w czasach mojej młodości nie było takich możliwości. Z tego powodu przygotowany przez redakcję muzyczną magazynu "Razem" w 1983 r. czarno-biały plakat przedstawiający Phila Lynotta, a na drugiej stronie opis dziejów zespołu Thin Lizzy wraz z reprodukcjami okładek jego płyt, a także kariery solowej lidera (autorstwa Krzysztofa Domaszczyńskiego) był wielkim wydarzeniem dla fanów rocka w PRL.

Przy tej okazji warto wskazać, że Phil Lynott, był dzieckiem Irlandki i Gujańczyka, stąd jego nietypowa ciemna karnacja. Młoda matka nie była przygotowana na zajęcie się dzieckiem, stąd go porzuciła, a jego wychowaniem zajęli się jej Rodzice w Dublinie. W katolickiej Irlandii, o jakże podobnej w mentalności do katolickiej Polski, życie ciemnoskórego chłopca, typowego "obcego", nie było łatwe i na pewno miało wpływ na jego osobowość. Wyjątkowe zdolności a także pracowitość sprawiły jednak, że Phil Lynott osiągnął sukces artystyczny i finansowy o jakim mogły jedynie pomarzyć "czystej krwi" irlandzkie dzieci.