niedziela, 2 czerwca 2024

Jimi Hendrix - plakat i opis w magazynie "Razem" z 1980 r. (lub 1981 r.?)

 



Jimi Hendrix (27 XI 1942 - 18 IX 1970) uważany jest powszechnie za najwybitniejszego gitarzystę w dziejach muzyki rockowej, wręcz utożsamianego z tym gatunkiem muzyki. W jednym z wywiadów pewien inny wybitny gitarzysta wspomniał, że gdy był młody intensywnie uczył się gry na gitarze. Był bardzo zadowolony z efektów do czasu aż usłyszał Hendrixa.
 
Był w szoku, bo choć tamten nie znał nut i nie poznał wymyślnych technik gry na gitarze, to w jego ręku ten instrument zyskiwał nadludzkie moce, zwłaszcza gdy w jednym z nagrań osiągnął efekt podwodnego brzmienia gitary.
 
W szoku byli też muzycy, którzy z nim współpracowali, a zwłaszcza dwaj pozostali członkowie Jimi Hendrix Experience: Mitch Mitchell i Noel Redding. Zachowania nagrania na wideo, a także wspomnienia dowodzą, że obaj ci muzycy, choć byli bardzo dobrzy w swej klasie, ledwo nadążali za rozpędzoną gitarową kanonadą Hendrixa. Ale też nie było takiego muzyka, który mógł wówczas i obecnie Hendrixowi dorównać.
 
Podobnie do Erica Claptona, Hendrix nie miał łatwego dzieciństwa, choćby z powodu biedy i porzucenia przez małoletnią matkę. Jego rodzice rozwiedli się, gdy Hendrix miał dziewięć lat. Jego wychowaniem zajmowały się obie babcie, a także siostra matki. Był afroamerykaninem, ale w jego żyłach płynęła też krew irlandzka i indiańska (z plemienia Czirokezów).
 
W tolerancyjnych Stanach lat 50. i 60. nie było z tym problemu, bo była prawnie zalegalizowana segregacja rasowa i nie trzeba się było martwić tym, że czarny, czy inny mieszaniec, wejdzie do pomieszczeń zarezerwowanej dla białych - wiadomo było że psów i czarnych się nie wpuszcza.
 
Podobnie do wielu innych czarnych w tamtym czasie, Hendrix szybko popadł w konflikt z prawem, za usiłowanie kradzieży samochodu. Dano mu jednak wybór: więzienie, albo służba wojskowa, wybrał to drugie. Rozpoczął ją w 1961 r. ale już w lipcu 1962 r. został zwolniony z wojska po urazie kręgosłupa jakiego doznał podczas skoku spadochronowego. O tych jego służby wojskowej dowiedziałem się dopiero po latach.

Gdy w młodości czytałem dostępne mi jego życiorysy nie mogłem zrozumieć jak ktoś taki jak Hendrix, grający hymny antywojenne, sam zgłosił się do wojska, którego szczerze zawsze nienawidziłem (zwłaszcza mając na uwadze realia służby w wojsku Polski Ludowej).
 
Po wyjściu z wojska razem z poznanym tam przyjacielem Billy Coxem założył swój pierwszy zespół, ale nie przynosił on spodziewanych dochodów, więc Hendrix z konieczności został nisko opłacanym muzykiem sesyjnym. Jak więc widać jego wczesna kariera daleka była od ideału i "amerykańskiego snu" i nie wróżyła mu wielkich sukcesów.
 
Jego prawdziwa kariera rozpoczęła się z chwilą, gdy na początku 1966 r. Hendrixem zainteresował się Chas Chandler. W tym czasie ten basista zespołu The Animals był już głównie producentem i poszukiwał nowych talentów. Szansę na swój sukces dostrzegł w wypromowaniu nieziemsko zdolnego czarnego amerykańskiego gitarzysty.

We wrześniu 1966 r. Hendrix przybył do Londynu. Jednocześnie odbywały się przesłuchania muzyków do jego zespołu. Wybrano do niego ostatecznie gitarzystę Noela Reddinga, który miał odtąd grać na basie i perkusistę Mitcha Mitchella. W ten sposób narodził się zespół The Jimi Hendrix Experience istniejący od IX 1966 r. do VI 1969 r.
 
Jednak oczekiwania Hendrixa i Chandlera co do nowego zespołu były inne. Hendrix myślał raczej o wieloosobowym składzie z instrumentami klawiszowymi i dętymi, a Chandlerowi chodziło o typowy rockowy skład, najlepiej trio wzorowane na The Cream. Nie przypadkiem więc podczas koncertu tego ostatniego zespołu w Londynie w dniu 1 X 1966 r., a za zgodą jego członków, Hendrix wszedł na scenę i odegrał z nim swą wersję utworu "Killin' Floor" Howlina Wolfa.
 
Eric Clapton i jego kompani byli podwójnie zszokowani, po pierwsze, bo znalazł się ktoś, kto nie bał się stanąć w szranki z członkami The Cream uważanymi wówczas za najlepszych instrumentalistów w Wielkiej Brytanii, po drugie, że ów gość, czyli Hendrix okazał się być tak dobry, że wszystkim dosłownie opadła szczęka.
 
Zespół The Jimi Hendrix Experience wydał za swego istnienia tylko trzy płyty studyjne: "Are You Experienced" (V 1967), "Axis: Bold as Love" (XII 1967) i podwójny "Electric Ladyland" (25 X 1968) oraz składankę "Smash Hits" (IV 1968). Przy tej okazji trzeba zwrócić uwagę na fakt, że debiutancki album grupy w wydaniu brytyjskim i amerykańskim różnił się nie tylko okładką, ale także układem i doborem utworów.
 
Za życia Hendrix wydano jeszcze tylko jedną płytę studyjną z jego udziałem, album "Band of Gypsys" (VI 1970) z zespołem o tej samej nazwie, a także nagrania umieszczone na składankowych albumach dokumentujących jego udział w koncertach na festiwalu w Woodstock (Woodstock: Music from the Original Soundtrack and More, wyd. V 1970) i w Monterey (Historic Performances Recorded at the Monterey International Pop Festival, wyd. VIII 1970).
 
Pomimo krótkiego życia i jeszcze krótszego okresu aktywności twórczej, Hendrix pozostawił po sobie ogromną ilość nagrań, które zostały następnie wydane po jego śmierci. Liczy się je jako osobną dyskografię tzw. pośmiertną. Niektóre z tych nagrań to inne wersje jego znanych utworów, ale zdarzają się też utwory nieznane. Wśród nich przeważają jednak różnego rodzaju improwizacje zarejestrowane podczas licznych koncertów Hendrixa. Niektóre z tych płyt uważa się nie tylko za bardzo dobre, ale wręcz wybitne.
 
Po latach, na płytach kompaktowych, wydano też pełne wersje jego koncertów z Woodstock ("Live at Woodstock", wyd. VI 1999) i Monterey ("Jimi Plays Monterey", wyd. II 1986), a także innych np. z występów w Hendrixa w Royal Albert Hall w Londynie (24 II 1969) i San Diego Sports Arena (24 V 1969) opublikowanych na albumie "Hendrix In The West" (I 1972).
 
Wśród albumów wydanych po śmierci Hendrixa za najwartościowsze uważam: "The Cry of Love" (III 1971) lub jego poszerzoną wersję pt.: " First Rays of the New Rising Sun" (IV 1997), "Rainbow Bridge" X 1971), "Nine to the Universe" (III 1980), podwojny " The Jimi Hendrix Concerts" (VIII 1982), "Blues" IV 1994).
 
Często się mówi, że w jakimś kraju nie doceniają człowieka i dopiero gdy docenią go obcy, to w swoim kraju jest on także doceniony. Jimi Hendrix jest doskonałym przykładem takiej osoby. Szokujące jest tylko to, że nie doceniono go w tym wzorcowym inkubatorze kapitalizmu i wszelkich talentów za jakie chcą uchodzić Stany Zjednoczone.
 
Obecnie wszyscy członkowie zespołu Jimi Hendrix Experience już nie żyją: Jimi Hendrix zmarł przedwcześnie w wieku 27 lat udusiwszy się własnymi wymiocinami w dniu 27 XI 1970 r., Noel Redding zmarł 11 V 2003 r. , a Mitch Mitchell 12 XI 2008 r. Życie tych muzyków zgasło, ale muzyka jaką stworzyli wciąż świeci jasnym blaskiem i - jak przypuszczam - długo jeszcze jej płomień nie wygaśnie.
 
Marzeniem każdego nastolatka interesującego się muzyką z mojego pokolenia było posiadanie nagrań i plakatu Jimi Hendrixa. Opublikowany w tygodniku "Razem" w 1980 r. lub w 1981 r. plakat i opis tego muzyka był więc spełnieniem marzeń fanatyków takich jak ja. Przypuszczam, że przygotowano go najpewniej z okazji 10 rocznicy śmierci artysty w 1980 r.
 
Plakat po obu stronach był czarno-biały. Na jego stronie A była sylwetka Hendrixa wchodzącego po drewnianych schodach od strony zaplecza na scenę, a także 12 tytułów jego najsłynniejszych utworów z początkowymi partiami tekstu i zapisu nutowego. Na stronie B przedstawiono krótki życiorys muzyka autorstwa Karola Majewskiego, co uzupełniała publikacja okładek i spisów treści wszystkich jego ważniejszych płyt wydanych do tego czasu za życia i po jego śmierci.
 
Znaczną cześć opisu poświęcono na przedstawienie korzeni kulturalno-muzycznych z jakich wyrosła muzyka Hendrixa, a więc ruchu i muzyki hipisowskiej końca lat 60. Tę część opisu znacznie uatrakcyjniały fragmenty dzieł Allena Ginsberga i Arthura Rimbauda. Całości dopełniała bardzo ciekawa relacja-wspomnienie Cezarego Gumińskiego z jego pobytu na koncercie Hendrixa w KB Hallen w Kopenhadze w 1970 r.
 
Pamiętam, że gdy czytałem tę relację, to zastanawiałem się nad tym, jakim cudem Ktoś z państwa socjalistycznego, z którego praktycznie nie można było wyjechać, i w którym ludzie żyli w większości w biedzie, mógł i było go stać, na wyjazd za granicę i pójście na koncert gwiazdy muzyki, co wówczas i obecnie raczej nie było tanie. Jeszcze wówczas nie znałem dzieła Orwella i bajki o zwierzętach równych i równiejszych.