poniedziałek, 9 listopada 2020

Black Sabbath – „Heaven And Hell”, recenzja w magazynie „Razem” z 1980 r.

Brytyjski zespół Black Sabbath, obok Led Zeppelin i Deep Purple, jest jednym z twórców hard rocka i heavy metalu. Od początku grał znacznie bardziej ciężko i mrocznie stąd nie przypadkowo to od niego wywodzi się większość współczesnych nurtów heavy metalu, black metalu itp. stylów.

Klasyczny skład grupy tworzyli: Tony Iommi (gitara), Ozzy Osbourne (śpiew), Terry Geezer Butler (gitara basowa) i Bill Ward (perkusja). Pierwsze pięć albumów tego zespołu: „Black Sabbath” (1970), „Paranoid” (1970), „Master of Reality” (1971), „Vol 4” (1972) i „Sabbath Bloody Sabbath” (1973) uważane jest za absolutny kanon gatunku zwanego hard rockiem.

Kolejne trzy albumy nagrane z Ozzy Osbournem, czyli „Sabotage” (1975), „Technical Ecstasy” (1976) a zwłaszcza „Never Say Die!” (1978) powszechnie uważane są za mniej udane, choć – moim zdaniem – ich totalna krytyka jest wysoce niesprawiedliwa.

Konflikt pomiędzy pogrążającym się w nałogach Osbournem a Iommim i resztą zespołu doprowadził w końcu do jego odejścia z grupy. W innym gatunkach muzyki zmiana wokalisty nie jest aż takim problemem jak w muzyce rockowej, gdzie charakterystyczne brzmienie muzyczne danej grupy tworzone jest przez wszystkich członków danego zespołu, a już w szczególności przez śpiew wokalisty.

Pomimo tej straty grupa Black Sabbath nie poddała się, znalazła nowego zdolnego wokalistę w osobie Ronnie Jamesa Dio z którym nagrała nie tylko bardzo udany album „Heaven And Hell” (1980), ale który także stał się wyznacznikiem nowego i nowatorskiego wówczas heavy metalowego brzemienia zespołu. W sesji do albumu „Heaven And Hell” wziął także udział niedawno zmarły Geoff Nicholls obsługujący instrumenty klawiszowe.

W składzie z Dio zespół nagrał jeszcze dwie bardzo udane płyty: „Mob Rules” (1981) i koncertową „Live Evil” (1982) po czym ten skład zespołu także się rozpadł. Przez pozostałą część lat 80. Black Sabbath nagrywał albumy, których praktycznie nie dało się słuchać, poza może płytą „Born Again” (1983) nagraną z Ianem Gillanem z Deep Purple w roli wokalisty.

Przygotowana przez Karola Majewskiego recenzja tego albumu w „Razem” jest bardzo wnikliwa i obszerna i dobrze świadczy o dziennikarskich umiejętnościach Autora.

W roku w którym ukazał się ta recenzja byłem nastolatkiem i oczywiście prawie nic nie wiedziałem o zespole Black Sabbath ani też nie znałem jego płyt. Ten album kupiłem na tzw. czarnym rynku w Katowicach, czyli tamtejszym bazarze jesienią 1980 r. tylko i wyłącznie dzięki dwóm okolicznościom: okładce, która mi się od razu spodobała i namowom Kolegi - starego rockowego wyjadacza, czyli w sumie chłopaka o rock starszego ode mnie, ale już wcześniej interesującego się muzyką. Genek był  "spadochroniarzem" w naszej klasie w szkole zawodowej w Żorach, bo został relegowany z technikum w rodzinnym Rybniku.