wtorek, 12 października 2021

Joy Division - nowa era lodowcowa, "Razem" z 1983 r.


 Jednym z artykułów o muzyce jakie zrobiły na mnie największe wrażenie w czasach młodości, był tekst o Joy Division w magazynie "Razem" z 1983 r. Opublikowano go w ramach serii "Awangarda rocka", a przygotował go Kamil Sipowicz. Opracowanie to zrobiło na mnie ogromne wrażenie z dwóch powodów: 1) filozoficznego wprowadzenia, 2) opisu wykonawców tzw. zimnej fali, a zwłaszcza ich głównego przedstawiciela grupy Joy Divison.

Obecnie dzieje zespołu Joy Division są prawie powszechnie znane dzięki licznym monografiom i wspomnieniom, ale przede wszystkim dzięki filmowi fabularnemu "Control" w reż. Antona Corbijna z 2007 r. Jednak w czasach mojej młodości, a więc na początku lat 80. XX w. był to zespół praktycznie nieznany w Polsce.

Według pewnych nie w pełni sprawdzonych danych po raz pierwszy jego album "Closer" zaprezentował na antenie radiowej znany dziennikarz i podróżnik Marek Garztecki. Miało to miejsce już w 1980 lub 1981 r. Garztecki, podobnie jak Sipowicz, był weteranem ruchu hipisowskiego w PRL i wyszukanym propagatorem rzadkiej i dobrej muzyki. Jednak brak źródeł nie pozwala na w pełni wiarygodne weryfikowanie tej informacji, choć wydaje się ona bardzo prawdopodobna.

Po raz pierwszy usłyszałem nagrania zespołu Joy Divison w jednym z programów muzycznych Polskiego Radia, a dokładniej w audycji "Dokąd zmierza rock" nadanej 21 IV 1982 r. i prowadzonej przez Włodzimierza Kleszcza. Zaprezentowano wówczas obszerne fragmenty albumu "Closer" z 1980 r., głównie utwory z drugiej strony tej płyty.

Jak więc widać osobą, która pierwsza prezentowała ten album nie był wcale słynny Tomasz Beksiński, który w tym czasie był dopiero przyjmowany do PR, ani też równie czczony jako guru dziennikarstwa muzycznego Piotr Kaczkowski, który zaprezentował ją dopiero 12 XII 1983 r. w swej audycji "Kanon muzyki rockowej".

Z kolei Roman Rogowiecki nadał w całości album "Unknown Pleasures" w dniu 20 XII 1983 r. w jednej z audycji z cyklu "Cały ten rock". Natomiast Marek Wiernik, w tym samym cyklu audycji nadal album "Closer" w dniu 9 X 1984 r.

Pod względem czysto muzycznym Joy Division było jako bardziej nowoczesną, czy raczej mroczną, emanacją zespołu The Doors. A więc prym wiódł lider piszący poetyckie dość pesymistyczne teksty, które następnie wykonywał beznamiętnym ale mającym ogromną siłę wyrazu głosem, a towarzysząca mu grupa instrumentalną uzupełniała to muzyką będącą połączeniem tradycji rock and rolla z jego melodyjnością i rytmiką oraz nowym oryginalnym brzmieniem wykreowanym za pośrednictwem klasycznego rockowego instrumentarium i wyrafinowanej obróbki studyjnej.

Przy tej okazji warto wspomnieć, że rewolucja punk nie tylko zmiotła z powierzchni ziemi dotychczasową skostniałą formułę progresywnego rocka, ale też stworzyła całą nową post punkową muzykę. Ta ostatnia miała różne oblicza, dobrze opisane przez Simona Reynoldsa w jego monografii pt. "Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. Postpunk 1978-1984" (wydanie polskie (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2015).

Wśród wielu opisanych w tej książce nurtów i wykonawców znalazł się też oczywiście opis dokonać grupy Joy Division w rozdziale pt.: Uwaga, objazd: The Fall, Joy Division i scena Manchesteru". Reynolds wskazuje, że zespół Joy Division, obok Cabaret Voltaire z w Wielkiej Brytanii i Pere Ubu ze Stanów Zjednoczonych, był jedną z grup, których muzyka ukazywała wyobcowanie i pustkę człowieka w stechnicyzowanym świecie przemysłowych miast zachodniego świata.

Ja to ujął Reynolds: "Brzmienie Joy Division jest pochodną ponurej ballardowskiej atmosfery Manchesteru lat 70. Ich muzyka tkwi gdzieś w zawieszeniu między lokalnym a uniwersum, między konkretem czasu i miejsca a odwieczną ludzką obawą i tęsknotą". W tym miejsce trzeba wyjaśnić, że James Graham Ballard (zm. 2009) był znanym brytyjskim powieściopisarzem w którego dziełach zaczytywali się członkowie Joy Divison itp. grup z rejonu Manchesteru i Sheffield.

Na literackie konotacje muzyki Joy Division i innych grup tzw. zimnej fali po raz pierwszy w polskiej publicystyce muzyczne zwrócił uwagę właśnie Kamil Sipowicz w powyższym tekście, który teraz przywołuję z niepamięci dla dobra fanów. Przy okazji dokonał także analizy twórczości tego zespołu i opisał po części całe środowisko tzw. zimnej fali, czy jako kto woli pokolenia super śmierci jak ich niekiedy pogardliwie nazywano.