środa, 12 maja 2021

Tangerine Dream - plakat w magazynie "Razem" z 1983 r.

 


Lata 60. i 70. w muzyce popularnej na Zachodzie byłe okresem dominacji rocka brytyjsko-amerykańskiego, ale od początku niektóre inne nacje np. Francuzi, Holendrzy, Włosi i Niemcy mieli w tej muzyce coś do powiedzenia. O ile podziwiany obecnie kraut rock istniał to jednak ówczesna brytyjska prasa muzyczna nie traktowała go zbyt poważnie. Inaczej było z niemieckim elektronicznym rockiem. To było coś nowego i niespotykanego w tej formie w Wielkiej Brytanii, dlatego spotkało się tam z zaciekawieniem i uznaniem. Zainteresowanie to znacznie wzrosło wraz z podpisaniem przez TD kontraktu z wytwórnią Polydor, w której wydano album "Athem" (1973), a jeszcze bardziej po związaniu się grupy z wytwórnią Virgin, dzięki której weszła ona do ścisłej czołówki światowego rocka.

Powyższy czarno-biały plakat zespołu Tangerine Dream opublikowano w magazynie "Razem" w 1983 r. Bezpośrednią inspiracją do jego wydania był planowany przyjazd tej grupy do Polski w końcu tegoż roku. Przy tej okazji warto przypomnieć, że począwszy od polowy lat 70. XX w. muzyka elektroniczna cieszyła się w Europie coraz większym uznaniem. Masowa moda na tego rodzaju muzykę dotarła także do komunistycznej Polski na przełomie lat 70. i 80.

Poprzez audycje radiowe muzyka TD dotarła wówczas także do mnie, a im więcej słuchałem nagrań tej grupy, tym bardziej byłem nią zafascynowany. Bardzo lubił ją także mój Ojciec. Jak już przy innej okazji wspomniałem, władze w PRL tolerowały tego rodzaju wykonawców, bo grali oni muzykę instrumentalną bez tekstów, w których można było przemycić ukryte antysocjalistyczne treści. Charakter twórczości zadecydował więc o tym , że władze zgodziły się na przyjazd tego zespołu do PRL.

Obecnie mija ponad 50 lat od chwili powstania i daty jego debiutu płytowego, a także 6 lat od śmierci jego lidera Edgara Froese (zm. 20 I 2015 r. w wieku 70 lat). Zespół TD przetrwał, ale moim zdaniem bez niego to już nie ta sama grupa. Jednak w chwili gdy ukazał się ten plakat w "Razem" w 1983 r. Froese był w pełni sił twórczych, a w dorobku kilkanaście lat działalności scenicznej i wiele udanych płyt. Wciąż był jednak człowiekiem w miarę młodym, bo liczył wówczas zaledwie 39 lat. Przed nim było jeszcze wiele płyt do nagrania i koncertów do przeprowadzenia.

Plakat po obu stronach jest czarno-biały. Na stronie A jest widoczny napis z nazwą zespołu, a także kilka mozaikowo ułożonych fotografii przedstawiających ówczesnych jego członków: Edgara Froesego (z długimi blond włosami i brodą), Chrisa Franke (w okularach), Johannesa Schmoellinga (krótko obcięty) i Klausa Krügera (z brodą i kręconymi ciemnymi włosami).

Na stronie B plakatu znalazł się opis przygotowany przez Krzysztofa Domaszczyńskiego, dyżurnego dziennikarza muzycznego "Razem". Obejmował on dokładny spis wszystkich płyt i utworów TD do albumu "Logos" wydanego w grudniu 1982 r., a także opis historii zespołu. W tym ostatnim szczególną uwagę zwrócono na albumy nagrane dla wytwórni Virgin, kiedy zespół odnosił największe sukcesy komercyjne i artystyczne. W tekście wykorzystano też fragmenty wywiadów z liderem drukowanych pierwotnie w zachodniej prasie muzycznej.

W czasach mojej młodości muzykę jaką grał TD nazywano elektronicznym rockiem. Obecnie na opisanie gatunku w jakim grał ten zespół używa się określeń: Electronic, Avant-Garde, Stage & Screen, Pop/Rock, New Age, a w ich ramach precyzuje się style w jakich tworzył na: Ambient, Experimental Electronic, Film Score, Art Rock, Kraut Rock, Prog-Rock, Keyboard/Synthesizer/New Age, Progressive Electronic, Berlin School. Taka wielość gatunków i stylów sprawia, że praktycznie każdy fan może w ich muzyce znaleźć coś dla siebie.

Gatunek i styl muzyki TD zmieniał się w zależności od etapu historii tego zespołu i okresu jego działalności. Najbardziej trudny w odbiorze i awangardowy był okres pierwszy tzw. The Pink Years, pomiędzy 1969-1972 r., kiedy grupa nagrała swe cztery pierwsze płyty: "Electronic Meditation" (1970), "Alpha Centauri" (1971), "Zeit" (1972) i "Atem" (1973). Pierwsze trzy z nich wydala mała niemiecka wytwórnia Ohr Records.

Najbardziej znaczący w dorobku i dla muzyki popularnej był drugi okres jej działalności zwany The Virgin Years przypadający na okres 1973-1983. Grupa nagrała wówczas 13 albumów, z których przynajmniej połowa należy do kanonu rocka elektronicznego, m.in. "Phaedra" (1974), "Rubycon" (1975), "Richochet" (1975), "Stratosfear" (1976), "Encore" (1977), "Force Majeure" (1979), "Quichotte" (1980).

W okresie zwanym The Blue Years datowanym na lata 1983-1988 zespół nagrał 6 płyt, z których przynajmniej 3 uważa się za dobre: "Poland" (1983), "Green Desert" (1986) i "Underwater Sunlight" (1986).

Na osobną uwagę zasługują także płyty ze ścieżkami dźwiękowymi do filmów stworzone przez zespół. Pierwszą z pły7t o takim charakterze był album z muzyką do filmu "Sorcere" (1977), później pojawiły się następne. Obok wspomnianego za najwartościowsze z nich należy uznać: "Thief" (1981), "The Keep" (1983), "Firestarter" (1984), "Legend" (1985), i "Near Dark" (1987). W późniejszych latach ukazało się jeszcze wiele przygotowanych przez niego soundtracków, ale żaden z nich nie zyskał szerszej popularności.

Niestety począwszy od końca lat 80. Edgar Froese zatracił gdzieś swe naturalne niemieckie umiarkowanie na rzecz beztroskiego wydawania każdego dźwięku jaki nagrał. Po części spowodowane to było brakami funduszy, a później także jego sporem z wytwórnia Virgin, której niegdyś sprzedał prawa autorskie swych nagrań. Dodatkowo towarzyszyła temu częściowa zmiana stylu jego formacji. Zamiast dominujących dotąd długich utworów pojawiły się krótsze za to o bardziej błahej melodyce i rytmice. W ten sposób w okresie pomiędzy 1988 a 2015 rokiem zespół wydal kilkadziesiąt płyt studyjnych i koncertowych. Trudno się w nich połapać nawet miłośnikom TD, a co dopiero postronnym fanom. Froese wznowił także dawne klasyczne albumy TD nagrywając je na nowo i wydając w nowych okładkach. Podobnie postąpił ze swymi płytami solowymi. Postępując w ten niefrasobliwy sposób zniszczył własną legendę.

W ciągu swej historii grupa wiele razy zmieniała swój skład, ale jego podstawą zawsze był kompozytorski i duchowy wkład jej lidera, a także gitarzysty i wirtuoza instrumentów elektronicznych Edgara Froese. W pierwszym, najbardziej awangardowym okresie swej działalności, współpracowali z nią także inni znani później kompozytorzy i instrumentaliści tworzący muzykę elektroniczną: Klaus Schulze i Conrad Schnitzler. Jednak główną podporą klasycznego składu TD byli dwaj inni muzycy: Peter Baumann (organy, syntezatory, pianino, flety) i Christopher Franke (syntezatory, perkusja). To właśnie w tym składzie nagrała swe najlepsze albumy w latach 70.

Peter Baumann był tym, który nadal muzyce TD głębię poprzez wprowadzenie do ich elektronicznego brzmienia instrumentów akustycznych i ciszy jako kontrapunktu dla rozwlekłych elektronicznych improwizacji. Z kolei Chris Franek był odpowiedzialny za tak lubianą przez fanów brzmienia berlińskiego sekwencyjną motorykę w muzyce tej grupy.

W okresie gdy przyjechała do Polski w jej składzie od dawna nie było już Baumanna, którego w 1979 r. zastąpił Johannes Schmoelling (instrumenty klawiszowe) grający z nią do 1985 r. Dwa lata później odszedł od niej także Chris Franke. Wspomniane zmiany personalne miały znaczący wpływ na ogólne brzmienia muzyki grupy TD i jakby ostatecznie kończyły najbardziej twórczy okres w jej historii.

Ważniejszymi instrumentalistami jacy występowali z nią od końca lat 80. do śmierci lidera byli: Paul Haslinger (keyboards, guitars), Jerome Froese (keyboards, guitars), Linda Spa - saxophone (flute, saxophone, keyboards), Iris Camaa (percussion, V-drums) i Thorsten Quaeschning (keyboards, drums, vocals).

Przy tej okazji muszę podzielić się refleksją osobistą. Dla mojego pokolenia wychowanego w PRL niemiecki zespół Tangerine Dream był nie tylko jeszcze jednym zespołem rockowym grającym dziwną elektroniczną muzykę, ale także uosobieniem marzeń o lepszym świecie. Wszakże co jak co, ale RFN, czyli Republika Federalna Niemiec, choć oczywiście wróg numer jeden twardogłowej komunistycznej propagandy, jednocześnie była jej niedościgłym wzorem jeżeli chodzi o rozwój gospodarczy i bogactwo.

W tamtym czasie wielu dawnych mieszkańców Górnego Śląska miało jakichś krewnych w "Efie", jak mówiono na RFN, którzy przysyłali im paczki z różnymi wiktuałami i kolorowymi katalogami najnowszych sprzętów o jakich w Polsce można było tylko zamarzyć. Ludzie z innych części Polski zazdrościli Ślązakom tych paczek, ale też nie wszyscy co mieszkali na Śląsku się na nie mogli załapać. Przykładowo ja należałem do takiej śląskiej rodziny, która paczek z "Efu" nigdy nie dostawała. Co więksi szczęściarze dostawali w tychże paczkach także płyty winylowe, w tym nagrania zespołu TD. Taką paczkę z płytą tej grupy dostał wówczas jeden z moich dalszych znajomych. Niestety, ja mogłem tylko pomarzyć o paczce z taką zawartością dla siebie.