poniedziałek, 7 grudnia 2020

"Szlagiery naszej ery" w rubryce „Muzykorama” w czasopiśmie „Na Przełaj” z XI 1984 r.

 

Z powodu ogromnego zapotrzebowania społecznego (młodzieżowego) na informacje o muzyce, rubryki muzyczne istniały także w wielu innych czasopismach wydawanych w PRL. Jednym z nich był harcerskie czasopismo „Na Przełaj”. W latach 1982-1986 jego redaktorem naczelnym był Jan Witkowicz. Pismo przestało istnieć w 1992 r.

Materiały muzyczne znajdowały się w środku, ale przede wszystkim na ostatniej stronie tego pisma, gdzie funkcjonowała „Muzykorama”, czyli rubryka z wiadomościami muzycznymi, listami przebojów i przekładami piosenek. Redagował ją Krzysztof Hiszp., późniejszy redaktor czasopism: „Golf&Life”, „Highspeed” i „X-Crosss”.

W prezentowanej „Muzykoramie” znalazły się notowania „Listy Byłych Przebojów”. Był to pomysł redakcji muzycznej Programu II Polskiego Radia zrodzony 16 X 1983 r. Zakładano stworzenie, we współpracy ze słuchaczami, listy przebojów wszechczasów: polskiej i zagranicznej pod nazwą „Szlagiery Naszej Ery”.

W prezentowanej tutaj wersji listę tę w wersji ostatecznej przygotował inny znany w PRL dziennikarz muzyczny Maciej Dobrski zwany wówczas „królem polskich dyskotek”, a później m.in. dziennikarz czasopisma „Estrada i Studio”.

W prezentowanych tutaj listach widać, że zestawienie polskie dalekie było od oczekiwań prawdziwych fanów rocka, a zestawienie zagraniczne było bardzo niespójne, gdyż obok utworów z klasyki rocka zawierało także zwykłe piosenki. Ale to już wynik głosu czytelników, którzy wybrali takie a nie inne utwory na listę wszechczasów.

poniedziałek, 9 listopada 2020

Black Sabbath – „Heaven And Hell”, recenzja w magazynie „Razem” z 1980 r.

Brytyjski zespół Black Sabbath, obok Led Zeppelin i Deep Purple, jest jednym z twórców hard rocka i heavy metalu. Od początku grał znacznie bardziej ciężko i mrocznie stąd nie przypadkowo to od niego wywodzi się większość współczesnych nurtów heavy metalu, black metalu itp. stylów.

Klasyczny skład grupy tworzyli: Tony Iommi (gitara), Ozzy Osbourne (śpiew), Terry Geezer Butler (gitara basowa) i Bill Ward (perkusja). Pierwsze pięć albumów tego zespołu: „Black Sabbath” (1970), „Paranoid” (1970), „Master of Reality” (1971), „Vol 4” (1972) i „Sabbath Bloody Sabbath” (1973) uważane jest za absolutny kanon gatunku zwanego hard rockiem.

Kolejne trzy albumy nagrane z Ozzy Osbournem, czyli „Sabotage” (1975), „Technical Ecstasy” (1976) a zwłaszcza „Never Say Die!” (1978) powszechnie uważane są za mniej udane, choć – moim zdaniem – ich totalna krytyka jest wysoce niesprawiedliwa.

Konflikt pomiędzy pogrążającym się w nałogach Osbournem a Iommim i resztą zespołu doprowadził w końcu do jego odejścia z grupy. W innym gatunkach muzyki zmiana wokalisty nie jest aż takim problemem jak w muzyce rockowej, gdzie charakterystyczne brzmienie muzyczne danej grupy tworzone jest przez wszystkich członków danego zespołu, a już w szczególności przez śpiew wokalisty.

Pomimo tej straty grupa Black Sabbath nie poddała się, znalazła nowego zdolnego wokalistę w osobie Ronnie Jamesa Dio z którym nagrała nie tylko bardzo udany album „Heaven And Hell” (1980), ale który także stał się wyznacznikiem nowego i nowatorskiego wówczas heavy metalowego brzemienia zespołu. W sesji do albumu „Heaven And Hell” wziął także udział niedawno zmarły Geoff Nicholls obsługujący instrumenty klawiszowe.

W składzie z Dio zespół nagrał jeszcze dwie bardzo udane płyty: „Mob Rules” (1981) i koncertową „Live Evil” (1982) po czym ten skład zespołu także się rozpadł. Przez pozostałą część lat 80. Black Sabbath nagrywał albumy, których praktycznie nie dało się słuchać, poza może płytą „Born Again” (1983) nagraną z Ianem Gillanem z Deep Purple w roli wokalisty.

Przygotowana przez Karola Majewskiego recenzja tego albumu w „Razem” jest bardzo wnikliwa i obszerna i dobrze świadczy o dziennikarskich umiejętnościach Autora.

W roku w którym ukazał się ta recenzja byłem nastolatkiem i oczywiście prawie nic nie wiedziałem o zespole Black Sabbath ani też nie znałem jego płyt. Ten album kupiłem na tzw. czarnym rynku w Katowicach, czyli tamtejszym bazarze jesienią 1980 r. tylko i wyłącznie dzięki dwóm okolicznościom: okładce, która mi się od razu spodobała i namowom Kolegi - starego rockowego wyjadacza, czyli w sumie chłopaka o rock starszego ode mnie, ale już wcześniej interesującego się muzyką. Genek był  "spadochroniarzem" w naszej klasie w szkole zawodowej w Żorach, bo został relegowany z technikum w rodzinnym Rybniku.



wtorek, 6 października 2020

AC/DC – plakat zespołu w magazynie „Razem” z 1982 r.


Australijski zespół AC/DC jest obecnie jedną z najbardziej znanych gwiazd rocka. Jego surowy hard rockowy i hevay metalowy styl zyskał miliony wielbicieli na całym świecie. Klasyczny skład tej grupy tworzyli: bracia Angus (gitara prowadząca) i Malcolm (gitara rytmiczna, śpiew) Youngowie, Ronald Bon Scott (śpiew), Cliff Willimas (gitara basowa) i Phil Rudd (perkusja). 

Grupa zadebiutowała już w 1973 r. Pierwsze dwa albumy: „High Voltage” i „T.N.T” wydała w 1975 r. wyłącznie w Australii. Pierwszym albumem wydanym na całym świecie była dopiero trzecia płyta, także zatytułowana „High Voltage” będąca kompilacją dwóch pierwszych australijskich płyt. Przy tej okazji warto wspomnieć że albumy grupy do 1977 r. ukazywały się nie tylko w różnych okładkach w Australii i na świecie, ale także z różnymi zestawami utworów.

Po ustabilizowaniu się składu z Cliffem Williamsem jako basistą nagrała swe trzy klasyczne albumy: „Let There Be Rock (1977), „Powerage” (1978) i „Highway to Hell” (1979). Każdy z nich sprzedawał się coraz lepiej przynosząc zespołowi coraz większą sławę.

Jego sława dotarła także do Polski okresu PRL w czasach mojej młodości, a więc na przełomie lat 70. i 80. Pamiętam jak moi koledzy z tamtych czasów podniecali się jakimś nowym nieznanym nikomu zespołem, którego nazwę mało kto potrafił poprawnie wypowiedzieć. W polskich realiach do masowej świadomości grupa te przebiła się dopiero w 1980 r. dzięki albumowi „Highway To Hell”. 

W 1980 r. po niespodziewanej śmierci wokalisty, Bona Scotta, dalsza kariera zespołu stanęła pod znakiem zapytania. Osobiście najbardziej cenię jego dorobek z czasów Bona Scotta, kiedy jego twórczość była najbliższa bluesa i hard rocka. Jego godnym następca okazał się Brian Johnson który nadal grupie bardziej metalowe brzmienie i z którym zespół nagrał i wydał przebojowy album „Back In Black” (1980). Płyta ta nie tylko odniosła międzynarodowy sukces, ale także stała się jednym z najlepiej sprzedających się albumów w historii fonografii.

Albumy te prezentowane były także w audycjach muzycznych Polskiego Radia. Jej płyty zaprezentowano w latach 1980-1981 w audycjach Piotra Kaczkowskiego np. w „Minimaxie” nadawanym w Programie Trzecim. Pamiętam jak nagrałem wówczas album „Powerage” – była to pierwsza płyta tej grupy jaką w ogóle słyszałem. Potem nagrałem jeszcze jej album „If You Want Blood, You've Got It”. Z kolei w audycji „Muzyka dla kolekcjonerów” w latach 1982-1983 r. udostępniono jej płyty w wersji stereofonicznej: „Back in Black” i „Let There Be Rock".

Szczególne znaczenie dla słuchaczy w Polsce miał album „For Those About to Rock We Salute You” (1981) wydany 23 X 1981 r. Wygłodniałej muzyki publiczności Polskiego Radia zaprezentowano go w wersji stereofonicznej w audycji „Klub Stereo” nadanej w dniu 1 III 1982 r.  i prowadzonej przez Marka Gaszyńskiego. Była to jedna z pierwszych audycji muzycznych wyemitowanych po okresie zawieszenia programów radiowych w pierwszym okresie stanu wojennego.

Magazyn „Razem” był periodykiem wydawanym przez ZSMP, a więc generalnie prasą komunistycznej młodzieżówki. Wydanie w nim plakatu zespołu AC/DC było przykładem typowego „wentyla bezpieczeństwa” jaki zastosowała władza wobec młodych, aby choć częściowo skanalizować ich frustracje z powodu kryzysu gospodarczego i uciążliwości stanu wojennego. 

Tekst o historii grupy AC/DC przygotował Karol Majewski. Wzbogacono go licznymi reprodukcjami okładek płyt grupy, w tym tymi mniej znanymi (ale wówczas nie byłem tego świadomy).

Bardzo ciekawe są też wspomnienia Karola Majewskiego dotyczącego jego pierwszego spotkania z tym zespołem w Londynie w 1975 r., a więc w czasach jak był jeszcze nieznany. Tych informacji nie ma w żadnej innej biografii tego zespołu.

poniedziałek, 7 września 2020

Kwadrat - opis z epoki w magazynie "Panorama" nr 32 z 10 VIII 1980 r.


Jednym z najbardziej charakterystycznych polskich zespołów mojej młodości była grupa Kwadrat. Tak skutecznie wytępiona przez PRL-owska cenzurę, że zapomniano o niej nawet w pierwszym wydaniu Encyklopedii polskiego rocka z 1996 r. Ten zespół najbardziej kojarzy mi się z nagraniem "Polowanie na leśniczego" (wydanym także na singlu), które w latach 1980-1981 bardzo często prezentowane było w Polskim Radiu.
 
Zespół ten istniał w latach 1978-1984? i początkowo specjalizował się w graniu polskiej odmiany jazz-rocka, a potem blues-rocka z elementami hard rocka. Jego nazwa nawiązywała do Klubu Kwadraty działającego przy Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Z biegiem czasu jego muzyka coraz bardziej nawiązywała do rocka progresywnego.
 
Grupa wiele koncertowała, m.in. na pierwszych edycjach festiwalu "Rawa Blues" w 1981 i 1982 r., ale nie dorobiła się płyty długogrającej. Głównym powodem tego stanu rzeczy była muzyka lidera Teodora Danysza i teksty autorstwa Janusza Wegiery. Ówczesne władze uznały repertuar tej grupy za zbyt eklektyczny i pesymistyczny, stąd utrudniały jej dalsze istnienie. Nie mając szans na nagranie płyty i spotykając się z dużymi utrudnieniami ze strony organizatorów koncertów, zaszczuty zespół zakończył działalność i na wiele lat został zapomniany (choć nie przez wszystkich:)).
 
Wszystkie utwory jakie nagrała ta grupa zebrano na płycie kompaktowej pt. "Kwadrat" wydanej przez Metal Mind Productions w 2006 r. Oczywiście kupiłem ją jak tylko ją zobaczyłem., choć z kupowaniem polskich wykonawców nigdy za bardzo się nie spieszę.
 
W załączniku rzadki artykuł z epoki z opisem zespołu z magazynu "Panorama" autorstwa Romana Radoszewskiego.
 
To smutne, że ludzie mający władzę tak skutecznie mogą złamać nie jedno życie i nie jedną dobrze zapowiadającą się karierę.

wtorek, 4 sierpnia 2020

Chicago - „Chicago Transit Authority” (1969) opis z rubryki "Kanon Muzyki Rockowej" w magazynie "Razem" z 1984 r.


W połowie lat 80. w magazynie „Razem” ukazywał się cykl zwany „Kanon muzyki rockowej” mający przybliżyć młodemu polskiemu czytelnikowi najwartościowsze płyty z muzyką rockową z przeszłości. Tekst z opisem tego podwójnego albumu przygotował niezmordowany Karol Majewski.

Nie ma danych pozwalających na potwierdzenie tego, że album ten był prezentowany w ramach audycji „Kanon muzyki rockowej” emitowanej w latach 1983-1986 a przygotowywanej w Programie III PR przez Piotra Kaczkowskiego. W każdym razie ja takich nie mam, a na pewno słuchałem wszystkich tych audycji i prawie każdą z nich wówczas nagrywałem na magnetofonie. Ale też z drugiej strony nie można wykluczyć, że mogłem coś przeoczyć, w tym prezentację tej płyty we wspomnianej audycji.

Ze swej strony dodam, że amerykański zespół Chicago powstał w 1967 lat temu, a więc obecnie od jego debiutu minęło już ponad 50 lat - to kawal czasu i życia człowieka. Nie licząc tego albumu, prawie wszystkie inne płyty studyjne tego zespołu nie miały tytułów, a jedynie numer kolejny. Przykładowo album z 2014 r. nosił tytuł „Chicago XXXVI: Now”.

Niestety oprócz trzech pierwszych albumów, a zwłaszcza szczególnie nowatorskiego pierwszego, gdzie zespół próbował poszukiwać własnej niebanalnej formy wyrazu muzycznego, pozostałe reprezentują w większości styl soft rocka, a więc najbardziej banalnej i nijakiej formy tego gatunku muzyki.

Album „Chicago Transit Authority” wyróżnia się nie tylko w dyskografii zespołu Chicago, ale także na tle amerykańskiej konkurencji końca lat 60. Znalazło się na nim w sumie 12 utworów łączących wówczas w nowatorski sposób muzykę rockową z jazzem, a także silnie nawiązujących do stylu progresywnego rocka.

Największą popularnością z tej płyty cieszył się utwór „I'm a Man” („Jestem człowiekiem/mężczyzną”), a jego sukces co z biegiem czasu stał się przekleństwem dla grupy, która chciała odtąd wciąż dążyła do zaistnienia na listach przebojów.

Album ten znajduje się w zestawieniach różnych najważniejszych płyt w historii rocka, w tym na liście „1001 albumów jakie musisz usłyszeć przed śmiercią”.

środa, 8 lipca 2020

Kombi, Krzak, Klan, Anawa – biografie polskich zespołów w magazynie „Razem” z lat 1981-1983


W ramach publikowanej na łamach „Razem” „Encyklopedii Rocka” co jakiś czas udostępniano też biografie wykonawców polskich. Podobnie jak w wypadku artystów zachodnich i z krajów komunistycznych były to notatki o charakterze encyklopedycznym, a więc bardzo zwięzłe i niezbyt długie.

W tym miejscu zebrałem wycinki o czołowych polskich grupach rockowych lat 70. i 80.: bardzo popularnym w latach 80. pop rockowym zespole Kombi, grającej instrumentalnego bluesa grupie Krzak działającej w latach 80. i potem na długie lata zapomnianej i dwóch klasykach naszej muzyki popularnej z lat 70. grającym psychodelicznego rocka zespole Klan oraz grającym poetyckiego rocka zespole Anawa znanego głównie ze współpracy z Markiem Grechutą.

Oczywiście tak krótkie notki o tych zespołach praktycznie uniemożliwiły piszącym jakąkolwiek szerszą analizę ich twórczości. Do opisu tych grup nie dodano też żadnych zdjęć opisywanych zespołów, ani też okładek wydanych przez nich płyt. W sumie była to typowa komusza bieda wydawnicza.

wtorek, 9 czerwca 2020

Lou Reed. Rockandrollowe serce - artykuł Kamila Sipowicza z magazynu "Razem" 1982


W październiku tego roku przypadnie kolejna rocznica śmierci amerykańskiego kompozytora, gitarzysty i wokalisty Lou Reeda (zm. 2013). Lou Reed urodził się w 1942 r. w rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był księgowym i pragnął dla syna podobnego stabilnego zawodu i życia. Gdy syn zaczął dorastać i wykazywać zainteresowanie osobnikami tej samej płci ojciec skierował go na przymusowe leczeni psychiatryczne - przypominające to z filmu "Lot nad kukułczym gniazdem".
 
Poddany takiej sadystycznej terapii, w tym elektrowstrząsom, 17-letni Lou Reed odsunął się od Ojca i rodziny a także stracił zaufanie do ludzi. Zgodnie z wolą w 1959 r. ojca rozpoczął studia na uniwersytecie nowojorskim, ale bardziej niż nauka interesowała go muzyka, jazz i rhythm and blues. Począwszy od 1963 r. coraz częściej zaczął komponować muzykę do własnych tekstów. Doprowadziło go to w połowie dekady lat 60. do założenia zespołu The Velvet Underground, z którym w latach 1967-1970 nagrał cztery klasyczne albumy, w tym ten najsłynniejszy debiutancki wraz Nico i bananem Andy Warhola na okładce.
 
Nie była to muzyka łatwa, lekka i przyjemna. Teksty dotyczyły opowieści o samotności, samobójstwach, dewiacjach i narkotykach, a awangardowa muzyka była daleka o banalnych melodii, jazgotliwa i trudno przyswajalna. W okresie hippisowskiego nawoływania do powszechnej miłości i schlebiania miłymi melodiami gustom amerykańskiej złotej młodzieży, twórczość The Velvet Undeground nie znalazła uznania, bo była zbyt nieprzystępna. Brak sukcesu komercyjnego i różnice zdań z innymi członkami grupy co do dalszej wizji artystycznej doprowadziły w końcu do jego odejścia z grupy.
 
Rozgoryczony tą sytuacją Lou zaczął nawet pracę księgowego w firmie ojca, ale szybko ją porzucił przystępując do nagrywania swej pierwszej płyty solowej. Ukazała się ona w 1972 r. pt. "Lou Reed", ale nie była zbyt udana z powodu zbytniego asekuranctwa. Ale wówczas z pomocą przyszedł mu David Bowie, który okazał się jego bratnią duszą artystyczną. Wyprodukowany przy jego pomocy album "Transformer" wydany w 1972 r. stal się dla Lou Reeda przepustką do wielkiej kariery. Oczywiście mówimy tutaj o karierze muzyka niszowego i działającego ciągle na pograniczu wielkiego komercyjnego sukcesu.
 
Jeszcze większym dokonaniem był koncepcyjny album "Berlin" z 1973 nagrany przez Reeda przy pomocy Boba Ezrina. W następnych latach Reed nagrywał gorsze, np. "Sally Can't Dance" (1974) lub lepsze albumy "Street Hassle" (1978), ale w oczach fanów i muzycznej konkurencji stal się legendą niezależnego rocka i artystycznym wzorem dla pokolenia punk i nowej fali. Gdy odkryło ono dodatkowo twórczości Velvetów, to okazało się że Reed jest jednym z wizjonerów rocka i już w latach 60. grał coś co nazwano proto punkiem.
 
Generalnie rzecz biorąc twórczości Lou Reeda nie była znana w Polsce okresu PRL, zwłaszcza w latach 70. W latach 80. jego albumy na antenie PR prezentowali tylko niektórzy dziennikarze muzyczni, m.in. Roman Rogowiecki w audycji "Cały ten rock" przedstawił w 1983 r. albumy: "Transformer" i "Rock and Roll Animal". Tego samego roku Piotr Kaczkowski w swoim "Kanonie muzyki rockowej" także zaprezentował album "Transformer". Natomiast Wojciech Mann w sobotniej audycji "W tonacji Trójki" w 1985 r. przedstawił i obszernie skomentował album "Berlin" z 1973 r.
 
Ta zrobiona z rozmachem ale przygnębiająca opowieść, o pogrążaniu się dwójki amerykańskich narkomanów w nałogu, perwersjach i samotności w ponurej atmosferze podzielonego Berlina kończy się w końcu ich samobójczą śmiercią. Album ten uważany jest przez wielu, w tym także przeze mnie za jedno za z arcydzieł muzyki rockowej. Ale oczywiście nie jest to twórczość dla każdego, bo nie każdy może znieść psychiczne obciążenie prezentowaną muzyką i tekstami, choćby takim "The Kids" z przejmującym płaczem opuszczonego dziecka.
 
W popularnej prasie jednym z ważniejszych był wówczas artykuł o Lou Reedzie przygotowany przez Kamila Sipowicza - ten prezentowany przez mnie w obecnym wycinku prasowym. Widać, że autor miał wówczas ograniczony dostęp do materiałów o artyście, a zwłaszcza do jego płyt, ale i tak wiele jego spostrzeżeń jest aktualnych do dzisiaj.

Obecnie o Lou Reedzie można przeczytać z łatwością w Internecie, a także w prasie. Jego osobie poświęcono aż dwie tzw. wkładki: jedną "Tylko Rock" 5/2000, a drugą w Teraz Rock" 12/2011 r. Wcześniej artykułu Lou Reedowi poświęcili w "Magazynie Muzycznym": Wiesław Weiss w nr 4 z 1985 r. i Grzegorz Brzozowicz w nr 6 z 1989 r.?

środa, 6 maja 2020

Czarodziejski Miles (Miles Davis w Warszawie na JJ83) – artykuł w magazynie „Razem” z końca 1983 r.?

Artykuł Karola Majewskiego prezentuje pokrótce dzieje kariery Milesa Davisa i koncentruje się na relacji z koncertu tego muzyka w Sali Kongresowej w Warszawie odbytego podczas 25. festiwalu Jazz Jamboree 13 X 1983 r. W tamtym czasie było to wielkie wydarzenie artystyczne przynajmniej z dwóch powodów: 1) w PRL do Polski naprawdę rzadko przyjeżdżali zachodni wykonawcy, a gwiazdy w rodzaju Milesa Davisa prawie nigdy, 2) koncert odbył się zaledwie kilka miesięcy po zniesieniu stanu wojennego w Polsce wprowadzonego przez juntę wojskową gen. W. Jaruzelskiego 13 XII 1981 r.

W 1983 r. mieszkałem dosłownie na krańcu ówczesnej Polski, a dokładniej w małej miejscowości w pobliżu granicy z Czechosłowacją, i nie miałem pieniędzy i możliwości, aby w tym koncercie uczestniczyć. Jak większość mieszkańców naszego kraju, dowiedziałem o nim z ówczesnego Dziennika Telewizyjnego, a potem dodatkowo przeczytałem o tym wydarzeniu w prezentowanym powyżej artykule opublikowanym w magazynie „Razem”.

U progu lat 80. XX w. Miles Davis (1926-1991) był już jedną z legend jazzu, a to była pierwsza wizyta tego muzyka w naszym kraju. Drugi i ostatni raz odwiedził nasz kraj w 1988 r. Obie jego wizyty były związane z jego koncertami na festiwalu Jazz Jamboree.

W 2008 r. ukazał się podwójny album po raz pierwszy publikujący oficjalnie nagrania ze wspomnianego koncertu zespołu Davisa w Polsce w 1983 r. Wydała je wytwórnia Gambit i sygnowała jako: Miles Davis Septet – „Live In Poland 1983”.

środa, 22 kwietnia 2020

Reggae – muzyka serc – artykuł w magazynie „Razem” z 1985 r.



Artykuł Włodzimierza Kleszcza ma charakter przeglądowy i opisuje pod względem socjologicznym fenomen ruchu Rastafari i muzyki reggae, która w połowie lat 80. straciła już nieco na wcześniejszym impecie i coraz bardziej oddalała się od głównego mainstreamu muzyki popularnej.

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Juicy Lucy, April Wine, B.B. King, The Knack, Al. Kooper, Alexis Korner – biogramy z magazynu „Razem” z lat 1980-1984



Tym razem przygotowałem wycinki z biografiami trzech bardzo znanych muzyków (B.B. King, Al. Kooper, Alexis Korner) i trzech mniej znanych grup (Juicy Lucy, April Wine, The Knack).

W tym drugim wypadku ta niewiedza o grupach, poza opisanymi nieco szerzej Lucy Juicy, zaowocowała wyjątkowo skromnymi biogramami April Wine i The Knack. Z kolei biogram BB. Kinga będącego jednym z tytanów bluesa i mającego ogromny wpływ na inne gatunki muzyki popularnej, a zwłaszcza na rocka, pomimo, że dłuższy, należy uznać za i tak niewystarczający.

Juicy Lucy to zespół brytyjski działający pierwotnie w latach 1969-1972 i grający modnego wówczas blues rocka. Po reaktywacji występuje do dzisiaj, ale chwile sławy ma już dawno za sobą. Najwyżej ceni się trzy jego pierwsze albumy studyjne: „Juicy Lucy” (1969), „Lie Back and Enjoy It” (1970) i „Get a Whiff a This” (1971), a z nich najbardziej ten pierwszy.

Kanadyjski zespół hard rockowy i pop rockowy April Wine był do tego stopnia nieznany nawet w epoce swych największych sukcesów, że opisujący go dziennikarz opisał go jedną z najmniejszych notek w ramach encyklopedii rocka lat 70. drukowanych w „Razem”. Pierwotnie grupa ta działała w latach 1969-1986, a po reaktywacji w 1992 funkcjonuje do chwili obecnej. Najwyżej oceniane są jego następujące albumy: „Stand Back” (1975), „First Glance” (1978), „Harder ... Faster” (1979) i „The Nature of the Beast” (1981).

B. B. King, a właściwie Riley B. King (1925-2015) to amerykański kompozytor, gitarzysta i wokalista a zarazem jeden z twórców nowoczesnego elektrycznego bluesa mający ogromny wpływ na całą muzykę popularną a zwłaszcza rockową. Z tego względu nadano mu przydomek „Króla Bluesa” (King of Blues). Prezentowane przez niego bluesy reprezentują style: Memphis Blues, Modern Electric Blues i Soul Blues.

W ciągu swej wyjątkowo długiej i owocnej kariery trwającej nieprzerwanie od lat 40. XX w. do początku drugiej dekady XXI w. nagrał kilkadziesiąt albumów, z których przynajmniej dziesięć należy do klasyki muzyki. Większość z nich ukazała się w latach 60. Z tych płyt na wyróżnienie zasługują następujące albumy: „Singin' the Blues” (1956), „King of The Blues” (1960), „The Blues” (1960), „Heart Full of Blues” (1962), „The Soul of B. B. King” (1963), „Live at the Regal” (1965), „Blues is King” (1967), „Lucille” (1968), „Blues on top of the Blues” (1968), „Live in Cook County Jail” (1971), „Rarest B.B. King” (1980). Szczegolne znacznie mają także składanki prezentujące wczesne dokonania tego artysty np. „Do the Boogie! B.B. King's Early '50s Classics” (1988), czy kilkupłytowy przekrojowy box „King of the Blues” (1992).

The Knack to amerykański zespół nowofalowy i power popowy istniejący pierwotnie w latach 1978-1982, a po reaktywacji występujący do dzisiaj. W chwili debiutu uważano go za nadzieję muzyki rockowej, ale jego kolejne albumy nie cieszyły się już takim uznaniem krytyki i publiczności. Na pewno najlepszym i godnym posłuchania i posiadania albumem w jego dyskografii jest jego debiut „Get the Knack” wydany w 1979 r.

Al Kooper, a właściwie Alan Peter Kuperschmidt (ur. 1944 r.) to amerykański producent, autor piosenek oraz muzyk znany z wielu projektów muzycznych. Był założycielem grupy Blood, Sweat & Tears, współpracował z Bobem Dylanem. Mikiem Bloomfieldem, Stephenem Stillsem i wielu innymi znanymi muzykami. Ponadto pisał muzykę filmową i wykładał sztukę kompozycji na uczelniach muzycznych.

Do jego największych osiągnięć zalicza się albumy: „Super Session” (1968), „I Stand Alone” (1968), „The Live Adventures of Mike Bloomfield and Al Kooper” (1969), „Kooper Session” (1969) razem z Shuggie Otisem, „Naked Songs” (1973).

Alexis Korner, a właściwie Alexis Andrew Nicholas Koerner (1928-1984) to brytyjski kompozytor, wokalista i gitarzysta uważany z „ojca brytyjskiego bluesa”. Jego kariera trwała od lat 40 do początku 80, kiedy niespodziewanie zmarł. W jego wypadku bardziej ceni się inspirujący wpływ niż nagrane przez niego albumy. Szczególnie ceniony jest zwłaszcza jego pierwszy album „R&B from the Marquee” (1962) oraz różne składanki np. „The Alexis Korner Collection” (1988), a zwłaszcza „Kornerstoned: The Alexis Korner Anthology 1954-1983” (2006).

Wspomniane biogramy przygotowali: Krzysztof Domaszczyński (B.B. King, The Knack, Al. Kooper, Alexis Korner), Marek Wiernik (Lucy Juicy) i Ryszard Salamoński (April Wine).

wtorek, 17 marca 2020

Rush – plakat i opis historii zespołu w magazynie „Razem” z 20 XI 1984 r.



Kanadyjski zespół Rush (Pośpiech) istniał w latach 1968-2018 i należy do największych mega gwiazd muzyki rockowej. Grupę założył już w 1966 r. jeszcze pod inną nazwą nastoletni jeszcze wówczas gitarzysta Alex Lifeson (właściwie Alexandar Živojinović). W jego skład obok niego wchodziło jeszcze dwóch muzyków amatorów, obecnie już całkowicie zapomnianych. Dopiero w 1968 r. uformował się pierwszy trwały skład tworzony przez Lifesona, Geddy'ego Lee (właściwie Gary Lee Weinrib, śpiew, gitara basowa, instrumenty klawiszowe) i Johna Rutseya (perkusja). W 1974 r. tego ostatniego zastąpił Neil Part (właściwie Neil Ellwood Peart), który występował z grupą do kresu jej istnienia.

Grupę tworzyło więc trzech muzyków, co może być szokujące, gdy się słucha jej utworów, bo sprawiają wrażenie jakby na jej płytach grało znacznie więcej osób. Co więcej dwaj muzycy grupy byli dziećmi emigrantów z Europy Wschodniej: rodzice Geddy’ego Lee byli Żydami z Polski, a Alexa Lifesona pochodzili z byłej Jugosławii. Jedynie Neil Peart (zmarły w 2020 r.) był rodowitym Kanadyjczykiem (niektóre źródła jednak podają, że pierwotnie nazwał się Nikola Petrovic i także pochodził z Jugosławii). Ta mieszkanka na pewno miała pewien wpływ na twórczość zespołu, choćby przez problemy jakie poruszała w swej twórczości, np. antytotalitarna suita „2112”.

Muzycy tego zespołu byli znany ze swej muzykalności i wyjątkowych umiejętności technicznych. Wiele razy wygrywali różne konkursy w kategorii instrumentów na jakich grali. Styl muzyczny grupy kilkakrotnie zmieniał się w trakcie kariery grupy. Początkowo był to inspirowany bluesem hard rock, później progresywny rock, czy raczej progresywny metal (choć takiej nazwy jeszcze wówczas nie znano), potem okres progresywno-syntezatorowy i pop-syntezatorowy, wreszcie na początku lat 90 grupa powróciła do hard rocka opartego na brzmieniu gitary. Niezależnie od stylu w jakim tworzyła cechą muzyki grupy była zawsze perfekcja kompozytorska i wykonawcza.

Jej teksty pisane przez Neila Pearta były wysublimowane i przeważnie inspirowane literaturą fantastyczno-naukową, fantastyką i filozofią. Muzykę komponowali wszyscy członkowie grupy. Była ona skomplikowana formalnie, z licznymi zmianami tempa i rytmu, niekiedy tak pogmatwana, że miejscami niezrozumiała, ale przeważnie melodyjna. Charakterystyczną cechą muzyki grupy był śpiew jej wokalisty, Geddy’ego Lee, w wysokim rejestrze. Z powodu dość ciężkiego brzmienia i irytującego niektórych śpiewu w początkowych latach działalności porównywano ją do skrzyżowania Led Zeppelin (ciężkie brzmienie) i Yes (wysoki rejestr głosu wokalisty i długie skomplikowane formalnie kompozycje).

W trakcie swej długiej kariery grupa wydała 19 albumów studyjnych i 11 albumów koncertowych. Na całym świecie jej płyty sprzedały się w ilości ponad 40 mln sztuk, a w Stanach Zjednoczonych w ilości 25 mln sztuk. Jak na grupę która rzadko ulegała naciskom komercyjnym rynku, to naprawdę doskonałe wyniki.

Jej pierwsze trzy albumy: „Rush” (1974), „Caress Of Steel” (1975) i „Fly By Night” (1975) były jeszcze nieco wtórne i średnio udane. Przełomem była płyta „2112” z 1976 r. dzięki której grupa wypłynęła na szersze wody w muzycznym biznesie. Ten pierwszy okres działalności zespołu podsumowywał podwójny album koncertowy „All The World's A Stage” (1976), moim zdaniem, także nie najlepszy. Kolejne płyty: „A Farewell To Kings” (1977), „Hemispheres” (1978) i „Permanent Waves” (1980), były coraz lepsze i cieszyły się coraz większym uznaniem także poza rodzinnym krajem muzyków.

Mega gwiazdą muzyki rockowej na skalę międzynarodową grupa stała się po wydaniu albumu „Moving Pictures” (1981). Na tej pozycji umocniły ją kolejne albumy: „Signals” (1982), „Grace Under Pressure” (1984) i „Power Windows” (1985). Jednak intensywna praca studyjna i wyczerpujące tournee koncertowe sprawiły, że album „Hold Your Fire” (1987) nie był już taki dobry i świadczył o kryzysie twórczym zespołu. W omawianym okresie grupa wydała też dwa swe klasyczne albumy koncertowe, oba podwójne: „Exit...Stage Left” (1981) i „A Show Of Hands” (1988).

Pod koniec lat 70. Rush był bardzo mało znanym zespołem w Polsce. Jego pierwszą szerzej prezentowaną w całości płytą w Polskim Radio, bo to było główne medium mające w PRL wpływ na popularność jakiegoś wykonawcy, był album „Hemispheres”. Zaprezentowano go w audycji „Muzyczna poczta UKF” nadanej Trójce w dniu 16 V 1979 r. W tej samej audycji rok później przedstawiono dwa inne nowe albumy tego zespołu: „Moving Pictures” (10 i 17 VI 1981 r.) oraz album „Exit, Stage... Left” (25 XI i 2 i 9 XII 1981 r.). Z kolei w audycji „Nowa płyta” nadanej 22 VI 1980 przedstawiano płytę „Permanent Waves”, a w audycji „Zapraszamy do Trójki” nadanej w dniu 1 XII 1982 r. udostępniono album „Signals”. Koncertowe wydawnictwo „Exit, Stage... Left” powtórzono potem w audycji „Z jednej płyty” nadanej w maju 1983 r. Niestety wszystkie te prezentacje miały jedną wadę - były emitowane jedynie w systemie monofonicznym. Jeszcze bardziej kuriozalne było zaprezentowanie na falach długich albumu „Grace Under Pressure” w audycji „Na rockową nutę” w dniu 9 VI 1984 r. w Programie I PR.

Znacznie większe znaczenie miała prezentacja płyt Rush w systemie stereofonicznym w audycjach „Wieczór płytowy” i „Klub Stereo” nadanych w Programie IV (a od lipca 1983 r. w Programie II) Polskiego Radia w latach 1983-1984. Album „Signals” nadano w „Klubie Stereo” w dniu 13 XII 1982 r. (powtórzono go potem w „Wieczorze płytowym” w dniu 26 XII 1984 r.), a płytę „Moving Pictures” nadano w „Wieczorze Płytowym” w dniu 25 IX 1983 r. (a potem powtórzono ją 11 XII 1983 r.). Nieliczni szczęśliwcy mający dostęp do stereofonicznej audycji „Z jednej płyty” nadawanej przez Radio Gdańsk i retransmitowanej przez Program IV (a potem II) PR mogli jeszcze posłuchać w stereo fragmentów albumów: "Exit... Stage Left" nadanego w maju 1983 r. i fragmentów albumu „All The World's A Stage” nadanego w maju 1984 r.

Jak widać Redakcja pisma „Razem” zlecając w 1984 r. Krzysztofowi Domaszczyńskiemu przygotowanie tekstu o zespole Rush nie przypadkowo wybrała akurat ten moment. Zdecydowano o tym akurat wtedy, gdyż dopiero wówczas grupa ta stała się bardziej znana i popularna w naszym kraju dzięki wspomnianym prezentacjom radiowym.

Prezentowany tutaj plakat przygotowano bardzo starannie jak na ówczesne możliwości polskiej prasy, a co najważniejsze w kolorze. Redakcja nie posiadała jednolitego zdjęcia całego zespołu, dlatego dokonano na nim kompilacji dwóch zdjęć przedstawiających muzyków grupy: Lifesona i Lee u góry oraz Neila Pearta u dołu. W miarę dobremu, jak na ówczesne standardy, opisowi zespołu towarzyszyły czarno-białe reprodukcje okładek wszystkich albumów zespołu wydanych do tego czasu, wraz z pełnym programem poszczególnych albumów.

Na tylnej stronie plakatu, w jego dolnej części, zamieszczono dodatkowo biogramy kilku wykonawców w ramach serii „Rock lat 70-tych” w opracowaniu K. Domaszczyńskiego i Jerzego Bojanowicza. Są to sylwetki następujących artystów: amerykańskiego zespołu KGB (Kennedy, Grech, Butterfield), polskiego piosenkarza Krzysztofa Krawczyka i enerdowskiego zespołu Kreis.

wtorek, 3 marca 2020

Wokół plakatu - Idol nad łóżkiem - artykuł w magazynie "Nowa Wieś" z 1982 r.?

 

W okresie PRL plakaty z wizerunkami muzyków rockowych publikowały sporadycznie także inne czasopisma, w tym magazyn "Nowa Wieś" poświęcony problem polskiej wsi.

Tutaj mamy przykład takiego plakatu. Znalazł się tu też pierwszy z serii artykułów (na jego stronie B) poświęconych fenomenowi połączenia muzyki, słowa i treści graficznych w rockowej kulturze młodych. Przy okazji tych rozważań znalazła się też dość niepochlebna opinia o poziomie utworu "Dziwny jest ten świat Czesława Niemena".

Natomiast na stronie A tego plakatu opublikowano kilka reprodukcji plakatów stworzonych przez mniej lub bardziej znanych polskich i niemieckich grafików. Przedstawiały one dość przypadkowo wybrane postacie solistów i zespołów rockowych.

środa, 12 lutego 2020

Fox, Framus 5, Aretha Franklin, Halina Frąckowiak + recenzje - magazyn "Razem" z 1982 r.


Tym razem zamieszczam pełną stronę rubryki muzycznej z magazynu "Razem" z 1982 r. Jak widać podzielona ona była na dwie części. Na jednej znajdowała się podrubryka "Fono Rytm" przeznaczona na recenzje płytowe. W drugiej, szerszej części,  była rubryka "Rock lat 70-tych" będąca swego rodzaju mini encyklopedią muzyki rockowej drukowaną w tym magazynie w odcinkach.

Dlaczego zachowałem tę stronę w całości, podobnie zresztą jak sąsiadującą z nią drugą stronę. Wyłącznie dlatego, że po stronie A tej rozkładanej podwójnej strony był plakat zespołu The Rolling Stones przedstawiający tę grupę na początku drugiej połowy lat 70., tuż po dołączeniu do niej gitarzysty Ronnie Wooda. Była to wyjątkowa sytuacja, gdyż przeważnie drugą stronę rozkładówki z plakatem "Razem" zajmował zawsze opisu wykonawcy prezentowanego na plakacie.

Zamieszczone tutaj recenzje są dobrym przykładem mizeroty polskiego rynku fonograficznego początku lat 80. W zasadzie fanów rocka mogła z tego zainteresować tylko jedna płyta - singiel zespołu Maanam „Cyklady na cykladach/1984”, Tonpress (1981). Fanów jazzu mogły z kolei zainteresować: składanka Various – Jazz Jambore ‘80” PN-Muza (1980) i Kazimierz Jonkisz Quintet – „Tiritaka”, PN Muza (1980).

Natomiast na pewno wielką pomyłką było "wsadzenie" tutaj na siłę anonsu o płycie ze zwykłymi piosenkami: Jerzy Połomski – „Szeptem malowane”, PN Muza (1981), a już szczególnie recenzji płyt z muzyką klasyczną: Maurizio Pollini – „Plays Chopin”, PN Muza (1981?), Piotr Czajkowski – VI Symfonia H-Moll „Patetyczna” Op. 74, PN Muza (1981).

Wszystkie opisywane płyty miały reprodukowane okładki, oprócz płyt Maanam i Czajkowskiego – przypuszczalnie z braku miejsca (choć w wypadku Maanam mogło to też być celowe).

W rubryce „Rock lat 70-tych” znalazły się opisy następujących wykonawców: brytyjskiej pop-rockowej grupy Fox działającej w latach 1974-1981, czechosłowackiego zespołu soul-rockowego Framus Five działającego do chwili obecnej (od reaktywacji w 2000 r.), ale największe sukcesy odnoszącego w latach 60 i 70., amerykańskiej piosenkarki Arethy Franklin, jednej z najważniejszych postaci żeńskiej wokalistyki soulowej i rhythm and bluesowej oraz polskiej piosenkarki Haliny Frąckowiak mającej na koncie także współpracę z polskimi wykonawcami rockowymi (album „Geira” z SBB) i big bitowymi (zespół ABC).

wtorek, 4 lutego 2020

Jimi Hendrix, dyskografia, David Murray, recenzja płyty „Organic Saxophone” – wycinki z magazynu „Razem” z 1983 r.

 
Jak już wspominałem PRL był państwem niedoboru. Ten niedobór ujawniał się także brakami w dostępie do prasy muzycznej. Z tego powodu wszelkie, nawet najbardziej banalne teksty o muzyce wydrukowane w prasie tego okresu były cennym trofeum dla złaknionych wiedzy melomanów.

Tylko z tego powodu prezentowany tutaj niezbyt czytelny typologicznie i mało atrakcyjny wizualnie tekst opisujący dyskografię Jimi Hendrixa (1942-1970) wzbudził w tamtych czasach zainteresowanie Czytelników. Obecnie to praktycznie rzecz bez wartości, bo dzięki Internetowi każdy ma praktycznie nieograniczony dostęp do informacji na temat wszelkich niuansów dyskografii Hendrixa i każdego innego wybranego przez siebie muzyka.

Znacznie ciekawszy jest wycinek prezentujący recenzję albumu „Organic Saxophone” Davida Murraya. To amerykański saksofonista tenorowy, a także klarnecista basowy o dużym dorobku artystycznym. Obecnie ma on już 65 lat, ale w końcu lat 70. był jeszcze dość młody i uważany był za kolejne „cudowne dziecko” saksofonu jazzowego i free jazzu. Recenzowana przez Karola Majewskiego płyta to zapis koncertu jaki Murray wraz z towarzyszącymi muzykami dał w Theatre Mouffetard w Paryżu w dniach 6-7 lutego 1978 r. Album ten jest o tyle ciekawy, że ma on tylko jedno wydanie, to tutaj omawiane. Nigdy nie został wznowiony na winylu a tym bardziej na płycie kompaktowej.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Protest-Rock - artykuł w magazynie "Razem" z 1983 r.


W jednym z numerów magazynu "Razem" z 1983 r. Karol Majewski opisał czołowych przedstawicieli tzw. drugiej fali brytyjskiego punk rocka.

Znalazły się tutaj opisy następujących grup: The Exploited, Discharge, One Way System, G.B.H. i Angelic Upstars. W pewien sposób wykonawcy ci byli dopuszczani do świadomości młodzieży polskiej w PRL, bo ich twórczość krytykowała patologie kapitalizmu - wówczas jeszcze w Polsce nieznane - a także ostrzegała przed wojną i zbrojeniami.

Szczególnie to ostatnie było wygodne dla władz komunistycznych, bo wpisywało się w ich propagandę i przedstawienie krajów komunistycznych jako miłujących pokój, a kapitalistycznych, jako dążących do wojny. Faktycznie zaś to kraje komunistyczne były zagrożeniem dla światowego pokoju, a zwłaszcza Imperium Zła, czyli ZSRR.

Opisom tym towarzyszyła krótka analiza tekstów i reprodukcje okładek wybranych płyt - wówczas najnowszych. Obecnie większość tych zespołów jest prawie całkowicie zapomniana lub znana jedynie garstce koneserów dawnego punk rocka.

środa, 8 stycznia 2020

Fonograf, Gemini, Jiri Korn, Kati Kovacs, General, Koral – biografie wykonawców z Europy Wschodniej w magazynie „Razem” z początku lat 80. XX w.


Jak już wspomniałem przy okazji innego postu, oprócz wykonawców z Zachodniej Europy i USA, w magazynie „Razem” szczególnie intensywnie promowano wykonawców z krajów socjalistycznych. W tym miejscu zebrałem wycinki prasowe z biografiami wykonawców węgierskich i jednego czechosłowackiego (Jiri Korn).

W Polsce okresu PRL niektórzy z nich byli dość popularni, np. wspomniany Jiri Korn, ale w większości prezentowali oni nie tyle muzykę rockową, co dość błahą muzykę pop bliską zwykłej piosence a w najlepszym razie soft rockowi.

Jako pierwszy znajduje się biogram węgierskiego zespołu Fonográf działającego w latach 1974-1984. Na swoich płytach przedstawił on repertuar balansujący od blues rocka i folk rocka poprzez rock progresywny po pop rock i country rock. Ten ostatni styl z biegiem czasu stal się dominujący w muzyce grupy. Przy takim rozrzucie stylistycznym trudno było być jego fanem, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie może strawić aż tak wybuchowej mieszanki. Jego płyty wydawała węgierska wytwórnia Pepita i niekiedy można je było kupić  w księgarniach, ale ja takiego  szczęścia nigdy nie miałem. I może i dobrze, bo gdybym miał którąś z płyt tego zespołu, to na pewno nie byłbym zadowolony.

Drugim opisanym tutaj węgierskim zespołem jest pop rockowa grupa Gemini. Formacja ta powstała już w 1965 r., pierwsze single wydała na początku lat 70., a jedynym pełnoprawny album studyjny firmowany własną nazwą wydała dopiero w 1976 r. Formacja ta przetrwała do początku lat 80., ale z biegiem czasu stała się jedynie zespołem akompaniującym innym wykonawcom. Po latach wydano jeszcze jej nagrania koncertowe na albumie opublikowanym w 1997 r.

Opisany dalej Jiří Korn (ur. 1949 r.) to czeski muzyk, gitarzysta, prezenter, aktor, a przede wszystkim piosenkarz popowy i tancerz. Facet w młodość i miał dobrą prezencję, występował przeważnie w garniturze, był przystojny i podobał się kobietom. W okresie swej długiej kariery nagrał wiele płyt, ale największą sławę i popularność zyskał w latach 70. kiedy współpracował z orkiestrą Gustava Broma. Wiele powstałych wówczas jego bezpretensjonalnych piosnek zyskało wielką popularność, zwłaszcza, że na scenie, w nieodłącznym i kapeluszu i laską prezentował się też doskonale jako tancerz. W latach 80. i 90. podjął też udaną karierę na Zachodzie m.in. wystąpił w amerykańskim musicalu „Hans Christian Andersen” (1986) z muzyką Franka Loessera. Ja nigdy nie byłem jego miłośnikiem, choć wiedziałem, że ktoś taki istnieje, bo w dzieciństwie w latach 70. niekiedy widziałem jego koncerty w telewizji polskiej. Natomiast lubił go słuchać i oglądać mój Ojciec.

Kati Kovács (ur. 1944 r.) to jedna z najlepszych a zarazem najbardziej znanych piosenkarek węgierskich. W latach mojej młodości jej piosenki często prezentowano w Polskim Radio i Polskiej Telewizji. W ciągu swej kariery nagrała i wydała wiele płyt, które jednak nie są raczej w Polsce szerzej znane. Jednak w czasach mojej młodości jej płyty wydawane przez węgierską Pepitę można było niekiedy kupić w polskich sklepach muzycznych. Piosenkarka jest czynna artystycznie do chwili obecnej, ostatnią płytę wydała w 2019 r. Prezentowana prze nią muzyka nigdy mi się nie podobała, dlatego jej nigdy nie słuchałem.

Węgierski zespół Generál działał w latach 1971-1979 i grał pop rocka z elementami funku. Nagrał kilka płyt z których tak naprawdę żadna nie była specjalnie dobra. Niestety ja o ty m nie wiedziałem i kupiłem w młodości jedną z  nich na kasecie magnetofonowej, a dokładniej album „Heart Of Rock” z 1979 r. wydany w Polsce przez Polskie Nagrania. Znęcił mnie oczywiście tytuł tej płyty, bo liczyłem na hard rockowy repertuar, a zamiast niego otrzymałem bliżej nieokreśloną soft rockową sieczkę, której nie dało się słuchać. Właściwie jedynym walorem tej płyty było to, że śpiewano na niej w j. angielskim, co tym bardzo obnażało jej denny charakter. Kupno tej płyty było jedną z największych pomyłek w moim życiu kolekcjonera płyt.

Bardziej rockowe wcielenie reprezentowała węgierska grupa Korál. Powstała ona w 1974 r., ale pierwszy album studyjny wydała dopiero w 1980 r. To chyba też jej najlepsza płyta. Ten dość długi czas pomiędzy założeniem zespołu a jego debiutem płytowym pokazuje metodę za pośrednictwem której w krajach byłego Bloku Wschodniego niszczono wielu młodych wykonawców. Metoda ta polegała na utrudnianiu wydania płyt tym wykonawcom, których komunistyczna władza uznała za podejrzanych lub którym nie ufała. W sumie grupa ta nie wydała tych płyt zbyt wiele i nie były one zbyt dobre, a przynajmniej nie aż tak dobre, aby fani z innych krajów zwrócili na nie uwagę.