poniedziałek, 8 marca 2021

Jethro Tull oraz Jefferson Airplane i Jefferson Starship - biografie w magazynie "Razem" z 1980 i 1982 r.


Obecnie brytyjski zespół Jethro Tull czy amerykański Jefferson Airplane oraz jego późniejsza emanacja w postaci grupy Jefferson Starship są klasykami muzyki rockowej, ale też nie budzą już większych emocji u słuchaczy.

W czasach mojej młodości, a więc na przełomie lat 70. i 80. XX w., brytyjski zespół Jethro Tull był jedną z największych gwiazd rocka. W tamtym okresie zespół był już po kilku zmianach personalnych i transformacji stylistycznej, gdyż przeszedł od grania od blues rocka, przez rock progresywny, następnie folk rock inspirowany folklorem Szkocji, by u schyłku dekady przeobrazić się w zespół grający modny wówczas synth pop.

Jego liderem był, i jest do dzisiaj, charyzmatyczny flecista i wokalista Ian Anderson, autor intrygujących tekstów i kompozytor prawie całej muzyki grupy. To właśnie używanie w muzyce grupy fletu, instrumentu w sumie dość rzadko wykorzystywanego w muzyce rockowej, zdecydowało o jego oryginalności brzmieniowej.

W latach 70. płyty Jethro Tull często gościły na antenie radiowej, ale nie mogę o tym zbyt wiele powiedzieć, bo jeszcze wówczas nie słuchałem systematycznie muzyki. Nastąpiło to dopiero z chwilą, gdy w lutym 1980 r. kupiłem swój pierwszy radiomagnetofon "Maja", a zintensyfikowało się wkrótce później, gdy mój Ojciec kupił nasze pierwsze rodzinne stereo w postaci zestawu "Kleopatra 2 A".

Najbardziej pamiętną dla mnie prezentacją nagrań zespołu Jethro Tull w Polskim Radio było nadanie trzech pierwszych płyt tej grupy w kilku audycjach z cyklu "Muzyczna Poczta UKF", co miało miejsce w okresie od końca kwietnia do drugiej połowy maja 1980 r. Oczywiście prowadzącym był Piotr Kaczkowski.

Nadano wówczas następujące płyty: "This Was" (1968 r.), "Stand Up" 1969 r.) i "Benefit" (1970 r.). Z tej prezentacji pamiętam dwie rzeczy: że najbardziej podobały mi się albumy: pierwszy i trzeci, a także fakt, że zabrakło mi kaset stąd nie mogłem ich nagrać na magnetofonie i z tego powodu byłem bardzo przygnębiony.

Zespół Jethro Tull był także jednym z nielicznych, którego płytę wydano legalnie w Polsce okresu PRL. Chodzi o album "Stormwatch" z 1979 r. wydany u nas przez wytwórnię Tonpress jeszcze w roku jego oryginalnego wydania. Wcześniej, na jednej z płyt składankowych wydanych także przez tę samą wytwórnię, ukazał się także krótki utwór "Moths" pierwotnie wydany na singlu w 1978 r.

Dużą ciekawostką jest także to, że choć w okresie PRL Telewizja Polska nie rozpieszczała fanów prezentacjami muzyki rockowej na szklanym ekranie, to jednak pewnego dnia w 1978 r., a więc jak jeszcze nie słuchałem systematycznie muzyki, a jedynie od przypadku, nadała bezpośrednią transmisję z koncertu tego zespołu z hali Madison Square Garden w Nowym Jorku.

Obecnie koncert ten dostępny jest w wersji na CD i DVD pod tytułem "Jetro Tull Live At Madison Square Garden 1978". Formalnie wydano go  dopiero w 2009 r. Nie uczyniono tego wcześniej, bo w znacznej mierze powielał on repertuar koncertu "Bursting Out".

Pamiętam, że jak go oglądałem w TVP byłem w szoku, bo grane utwory były jakieś takie mało przystępne i skomplikowane, muzycy bardzo się wczuwali, co było dla mnie dziwne, bo uważałem wówczas że udają zachwyt nas własnymi dziełami, a publiczność klaskała i się cieszyła, kiedy moim zdaniem nie było się czym zachwycać, bo muzyka była niemelodyjna i jakaś taka dziwna.

TVP transmitowała ten koncert na żywo w ramach jakiegoś eksperymentu technicznego (co podkreślano prze zapowiedzi) z przesyłem danych za ocean. Z tego co się już kiedyś zorientowałem mało kto pamiętał o tym wydarzeniu. Nawet ja sam po latach zacząłem się zastanawiać czy taki koncert w ogóle miał miejsce, bo przecież było z niego żadnej płyty, czy później wydanej kasety VHS z zapisem na wideo.

Dużo większe znaczenie, bo w pełni świadome, miało dla mnie zapoznanie się z albumem "Bursting Out" z 1978 r. Obszerne fragmenty tego koncertu pozyskał nagrane na kasecie magnetofonowej mój kuzyn Franciszek K. Umożliwił mu to jeden z kolegów ze szkoły średniej w Bielsku-Białej, do jakiej wówczas chodził. Dokładnie rzecz biorąc była to kaseta "Superton" C-60 wyprodukowana przez zakłady Wiskord-Szczecin.

W związku z tym, że koncert ten w całości ma ponad 80 minut, a wspomniana kaseta mogła pomieścić tylko 60 minut muzyki to cześć nagrań nie została po prostu na niej nagrana. Mój kuzyn nie miał wtedy magnetofonu, więc przyszedł przesłuchać tę kasetę do mnie. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy jej słuchałem pod koniec 1979 r. to ten koncert kompletnie mi się nie podobał, bo nie byłem przygotowany do słuchania takiej muzyki (wtedy byłem fanem Boney M. itp).

Paradoks polegał na tym, że dzięki przyspieszonej edukacji muzycznej już pod koniec 1980 r. płytę tę kupiłem na bazarze w Katowicach w wersji winylowej (o swoich przygodach z tzw. czarnym rynkiem płyt w PRL napiszę kiedyś osobno). Okładka i same płyty były mocno podniszczone, za to drogie jak cholera, mniej więcej kosztowały równowartości obecnych ok. 1.800 zł.

W prezentowanym tekście biografię zespołu Jethro Tull doprowadzono do albumu "The Broadswoard And The Beast" (1982) - jednego z mniej udanych w jego dyskografii, ale i tak o niebo lepszego niż tragicznie złe płyty: "A" (1980) i "Under Wraps" (1984).

Płyta "The Broadswoar..." budziła duże kontrowersje także wśród samych dziennikarzy muzycznych, i jakby na przekór własnemu środowisku P. Kaczkowski wybrał jeden z utworów z tego albumu ("Cherio")  jako sygnał dźwiękowy audycji "Minimax".

Z klei zespół Jefferson Airplane był już wówczas nie tylko klasykiem psychodelicznego rocka, ale także jego żywa legendą. Problem w tym, że zgodnie z zaleceniami władz w Polskim Radio w okresie PRL ograniczano prezentację wykonawców amerykańskich jako obcych nam kulturowo i ustrojowo.

Jako osobnik pochodzący z niezbyt zamożnej rodziny, i to dodatkowo jeszcze bez szerszych kontaktów zagranicznych, w młodości mogłem jedynie marzyć o posłuchaniu płyt tej grupy. Pamiętam, że pomimo ogromnej chęci zapoznania się z twórczością Jefferson Airplane i The Grateful Dead nie mogłem wówczas ziścić swych pragnień, bo żadna znana mi osoba nie miała ich płyt, a w radio nie były prezentowane (albo bardzo rzadko).

Nie licząc prezentacji pojedynczych nagrań, pierwszy raz spotkałem się całościową prezentacją płyt tej grupy w audycji "Kanon muzyki rockowej" prowadzonej przez Piotra Kaczkowskiego. W dniu 20 II 1984 r. zaprezentował on klasyczny koncertowy album tej grupy pt.: "Bless Its Pointed Little Head" (1969). Pamiętam, ze byłem bardzo zły, że wybrał akurat tę płytę do prezentacji, bo bardzo liczyłem jednak na legendarny album "Surrealistic Pillow".

Ten ostatni album, a więc płytę "Surrealistic Pillow" (1967), zaprezentowano dopiero w audycji "Godzina/Muzyka dla kolekcjonerów nagrań" nadanej w Programie II Polskiego Radia w dniu 16 VI 1985 r. Atrakcja była tym większa, że prezentacja miała miejsce w systemie stereo, co wówczas było wielka atrakcją. Pamiętam, że prowadząca program specjalnie podkreślała, że prezentacja tej płyty na antenie radiowej była możliwa dzięki uprzejmości Romana Waschko, który jako jeden z nielicznych wówczas w Polsce dziennikarzy muzycznych, czy fanów miał jej prywatny egzemplarz.