wtorek, 26 lutego 2019

Jon Anderson i inni - recenzje w magazynie "Razem" z lat 1981-1982?


Jon Anderson – „Animation” (1982), Jean-Michele Jarre – „The Concert in China” (1982), Luther Thomas Creative Ensamble – „Funky Donkey” (1977), Black Sabbath – „Mob Rules” (1982) – recenzje z magazynu „Razem” z lat 1981?-1982.

Jon Anderson to obecnie 71-letni weteran sceny rockowej, najbardziej znany jako wokalista zespołu Yes i współkompozytor jej najsłynniejszych utworów. Popularność wśród masowego odbiorcy zyskał dopiero dzięki spółce z Vangelisem, z którym na początku lat 80. nagrał kilka popularnych płyt. Od końca lat 70. nagrywał też albumy solowe, które nie odniosły jednak zbyt dużego sukcesu. Jednym z nich jest płyta „Animation” z 1982 r. z repertuarem prog rockowym. To jedna z jego najlepszych płyt solowych a na pewno najlepsza z lat 8o.

Podwójny album „Les Concerts En Chine” z 1982 r. to nie tylko jedna z ciekawszych płyt francuskiego kompozytora i wykonawcy Jean-Michela Jarre’a, ale także jeden z lepszych albumów koncertowych w historii elektronicznej muzyki rockowej. W krajach anglojęzycznych tytuł tego albumu zmieniono na „The Concerts In China”. Zawierał on nagrania koncertowe zarejestrowane podczas koncertów tego muzyka w Chińskiej Republice Ludowej. Jego wartość podnosiły nowe kompozycje spontanicznie dodane podczas pamiętnego tournee Jarre’a po tym kraju w 1981 r.

Przedstawiony tutaj album „Funky Donkey” wydany w 1977 r. nagrał zespół jazzowy Luther Thomas Creative Ensemble którego liderem był saksofonista altowy Luther Thomas. Płyta została nagrana w stylu free jazzowym i jest bardzo mało znana nie tylko w Polsce - podobnie jak jej twórca. Jej recenzja wynikała wyłącznie z muzycznych fascynacji awangardą jazzową etatowego recenzenta magazynu „Razem”.

Z kolei album „Mob Rules” grupy Black Sabbath” z 1981 r. jest bardzo znaną pozycją wśród miłośników gatunku hard rocka i heavy metalu. To druga płyta studyjna tego zespołu nagrana z Ronnie Jamesem Dio jako wokalistą. Grupa potwierdziła nim swój wysoki poziom kompozytorski i wykonawczy, co nie było takie proste po wybitnie udanym „Heaven And Hell”. Ogólnie rzecz biorąc „Mob Rules” jest płytą nieco gorszą, ale na tyle dobrą, by zadowolić nawet najbardziej wymagających fanów. Na osobną uwagę zasługuje równie ciekawa okładka nie ustępująca niczym wcześniejszej płycie.

Wszystkie recenzje przygotował Karol Majewski. Wszystkie z nich opatrzono czarno-białymi reprodukcjami okładek omawianych płyt. Problemem było tylko dostęp do samej muzyki, bo tych płyt nie można było kupić w przyzwoitych cenach w Polsce tego okresu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz