środa, 18 grudnia 2019

Vanilla Fudge – „Mystery” (1984) i Hawkwind – „Zones” (1983) - recenzje płyt w magazynie „Razem” z 1984 r.


Przełom lat 70. i 80 XX w. przyniósł gruntowną przebudowę sceny muzyki popularnej. W masowej świadomości królowali wykonawcy miałkiej muzyki synth pop, bardziej świadomi słuchacze doceniali grupy postpunkowe i alternatywne, a najbardziej radykalni kibicowali odradzającej się muzyce hard rockowej (jako NWOBHM) lub nowym radykalnym formom muzycznym np. rodzącemu się thrash metalowi.

Dawni wykonawcy, a już zwłaszcza ci, którzy kojarzeni byli z latami 60 i 70. i tzw. psychodelicznym czy progresywnym rockiem byli w odwrocie. Mało kto kupował ich płyty doceniając zarazem ich twórczość. Dla osób takich jak ja, rozsmakowanych w rozbudowanych kompozycjach ery hippisowskiego i symfonicznego rocka, był to smutny czas muzycznego barbarzyństwa.

Z tym większą radością starzy fani przyjmowali zawsze nowe płyty dawnych i uznanych wykonawców, i z takimi właśnie albumami mamy tutaj do czynienia. Nadzieją na ich wysoką jakość napełniały ich niektóre albumy dawnych gwiazd, które po odrodzeniu nagrały nowe dobre płyty, np. The Moody Blues – „Long Distance Voyager” (1981).

Niestety, w obu omawianych tymi recenzjami wypadkach mamy do czynienia z albumami zaledwie przeciętnymi. O ile jednak studyjno-koncertowy album zespołu Hawkwind przynajmniej miejscami się broni, to w wypadku albumu grupy Vanilla Fudge mamy do czynienia z zupełną artystyczną pomyłką. Nie ma więc przypadku w tym, że płyta ta została prawie całkowicie zapomniana i na wiele la t  pogrzebała karierę tej grupy. Powróciła ona dopiero za sprawą nostalgii za latami 60. ale grając małe klubowe koncerty dla starszych słuchaczy jakby sama siebie skazywała na banicję.

Fachowe i rzetelne recenzje obu albumów przygotował Karol Majewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz